Anhedonia
Moderator: moderatorzy
Swój najostrzejszy etap schizy przeszedłem ładnych pare lat temu, ale
całkowitej anhedonii doznałem niedawno. Miałem nawet przyzwoitą kolekcję muzyczną (ok. 300 oryginalnych Cd i kaset), wszystko wyprzedałem za grosze i przepijałem, parę tygodni ciągłego picia, a w końcu jakiś stan depresyjno-okołosamobójczy. I wszystko skończyło się nagle, nie wiem jak to możliwe, przeszło samo. Obecnie zbieram się do kupy, zrobiłem też listę
najlepszych albumów jakie miałem i systematycznie je odkupuję. Dziś mija też
21 dzień całkowitej abstynencji, nie piję już w ogóle i nie zamierzam. Hmm...
moja anhedonia wynikła chyba po części z picia, które równocześnie stało się jej skutkiem. Nie zamierzam już pić, pamiętam jak jedyną rzeczą sprawiającą mi przyjemność (?) było wychylanie się z okna i wyobrażanie drogi w dół (mieszkam wysoko). No więc w kwestii anhedonii, u mnie była chyba rzeczywiście skutkiem miesznia alkoholu z lekami. Totalna anhedonia,
silniejsza od tej jaka przechodziłem kiedyś po wyjściu z oddziału... Bierzcie leki, nie pijcie, anhedonia mija, tyle mogę Wam poradzić.
całkowitej anhedonii doznałem niedawno. Miałem nawet przyzwoitą kolekcję muzyczną (ok. 300 oryginalnych Cd i kaset), wszystko wyprzedałem za grosze i przepijałem, parę tygodni ciągłego picia, a w końcu jakiś stan depresyjno-okołosamobójczy. I wszystko skończyło się nagle, nie wiem jak to możliwe, przeszło samo. Obecnie zbieram się do kupy, zrobiłem też listę
najlepszych albumów jakie miałem i systematycznie je odkupuję. Dziś mija też
21 dzień całkowitej abstynencji, nie piję już w ogóle i nie zamierzam. Hmm...
moja anhedonia wynikła chyba po części z picia, które równocześnie stało się jej skutkiem. Nie zamierzam już pić, pamiętam jak jedyną rzeczą sprawiającą mi przyjemność (?) było wychylanie się z okna i wyobrażanie drogi w dół (mieszkam wysoko). No więc w kwestii anhedonii, u mnie była chyba rzeczywiście skutkiem miesznia alkoholu z lekami. Totalna anhedonia,
silniejsza od tej jaka przechodziłem kiedyś po wyjściu z oddziału... Bierzcie leki, nie pijcie, anhedonia mija, tyle mogę Wam poradzić.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 9
- Rejestracja: czw maja 05, 2005 9:41 pm
- Lokalizacja: Warszawa
anhedonia
Anhedonia czasami mnie dopada, nie wiem od czego to zależy, najczęściej to pojawia się w zimie, więc może od pogody. Wydaje mi się wtedy, że caly świat się kończy, znikąd nadzieji, wszędzie ściana.Najgorzej, gdy trafi mnie to w pracy /bo ja, mimo mojej schizofrenii, pracuję/ wtedy bląkam się po korytarzach mojej instytucji i nie mogę pracować. Męczę wtedy moje koleżanki w pracy pytaniami o sens życia. Za każdym razem obiecuję sobie, że się do tego zdystansuję, ale to mi się nie udaje. Jedyne wyjście, to to przetrzymać, to w końcu zawsze mija.
aankaa
Mam podobny problem. U mnie trwa to już od dwóch lat. Niewiele rzeczy sprawia mi przyjemność. Staram się jak mogę, by widzieć koloryt życia, co przychodzi z trudem. Nie pracuję, bo praca mnie strasznie nudzi (po wyjściu ze szpitala zresztą nie nadawałem się do ambitniejszych zadań). Dla własnej przyjemności napisałem książkę o moich doznaniach i przemyśleniach fizyczno-filozoficznych. Znalazłem wydawcę, sponsora, tanią drukarnię. Książka ukaże się pod koniec sierpnia, ale nawet to mnie nie cieszy. Bardzo boję się, że ta apatia zniszczy mi życie, zrobi z niego koszmar, a wierzę, że mogę żyć tysiące, czy miliony lat. Piszę na różnych forach i wymiana myśli troszkę mnie rozrusza. Najgorsze jest jednak to, że nawet brać schizofreników mnie nie rozumie. Troszkę odpłynąłem. Obecnie zgłębiam filozofię, boć odpowiedzenie sobie na podstawowe egzystencjonalne pytania jest najważniejsze. Mój sposób życia zmieniłem na ascetyczny, wydaję jedynie pieniądze, gdy bezwzględnie muszę, choć nie jest takie skrajne oszczędzanie koniecznością. Może to wpływ filozofii wschodu? Jeżeli macie jakieś rozsądne rady (poza neuroleptykami) chętnie poczytam.
U mnie anhedonia trwa od 6-7 lat, zaczęła się długo przed pierwszym epizodem schizofrenicznym. I powoli tracę nadzieję, że to kiedyś minie. Dodam, że od 2 lat i 7 miesięcy jestem w remisji...
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.