Anhedonia

Proszę pisać w części ogólnej tego działu jeśli temat nie pasuje do żadnego z poddziałów.

Moderator: moderatorzy

Awatar użytkownika
Kozik
zaufany użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: sob sty 15, 2005 5:18 pm

Anhedonia

Post autor: Kozik »

Czy ktos to mial po chrobie?, jak sobie z tym rzadzic czy to minie?
Awatar użytkownika
Kozik
zaufany użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: sob sty 15, 2005 5:18 pm

Post autor: Kozik »

anhedonia to kompletny brak mozliwosci przezywania radosci
Awatar użytkownika
Ryszard
zaufany użytkownik
Posty: 754
Rejestracja: pt paź 03, 2003 4:20 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Ryszard »

Pewnie że miałem, to i tysiąc innych rzeczy. Nie przejmuj się, to minie jak wejdziesz w remisję. Trzymaj się, jesteśmy z Tobą.
Awatar użytkownika
Kozik
zaufany użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: sob sty 15, 2005 5:18 pm

Post autor: Kozik »

dzieki za odpowiedz, ile to u ciebie trwalo?
Awatar użytkownika
Ryszard
zaufany użytkownik
Posty: 754
Rejestracja: pt paź 03, 2003 4:20 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Ryszard »

To było tak dawno, nie pamiętam .... W czasie choroby przeżywa się tysiace różnych stanów trwających od kilku minut do kilku tygodni, miesięcy ... To jest kompletnie nieprzewidywalne ... Najważniejsze, abyś uwierzył że z tego można wyjść, bo wielu się to udało.
Kohllieber 23

Post autor: Kohllieber 23 »

Swój najostrzejszy etap schizy przeszedłem ładnych pare lat temu, ale
całkowitej anhedonii doznałem niedawno. Miałem nawet przyzwoitą kolekcję muzyczną (ok. 300 oryginalnych Cd i kaset), wszystko wyprzedałem za grosze i przepijałem, parę tygodni ciągłego picia, a w końcu jakiś stan depresyjno-okołosamobójczy. I wszystko skończyło się nagle, nie wiem jak to możliwe, przeszło samo. Obecnie zbieram się do kupy, zrobiłem też listę
najlepszych albumów jakie miałem i systematycznie je odkupuję. Dziś mija też
21 dzień całkowitej abstynencji, nie piję już w ogóle i nie zamierzam. Hmm...
moja anhedonia wynikła chyba po części z picia, które równocześnie stało się jej skutkiem. Nie zamierzam już pić, pamiętam jak jedyną rzeczą sprawiającą mi przyjemność (?) było wychylanie się z okna i wyobrażanie drogi w dół (mieszkam wysoko). No więc w kwestii anhedonii, u mnie była chyba rzeczywiście skutkiem miesznia alkoholu z lekami. Totalna anhedonia,
silniejsza od tej jaka przechodziłem kiedyś po wyjściu z oddziału... Bierzcie leki, nie pijcie, anhedonia mija, tyle mogę Wam poradzić.
aankaa
zarejestrowany użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: czw maja 05, 2005 9:41 pm
Lokalizacja: Warszawa

anhedonia

Post autor: aankaa »

Anhedonia czasami mnie dopada, nie wiem od czego to zależy, najczęściej to pojawia się w zimie, więc może od pogody. Wydaje mi się wtedy, że caly świat się kończy, znikąd nadzieji, wszędzie ściana.Najgorzej, gdy trafi mnie to w pracy /bo ja, mimo mojej schizofrenii, pracuję/ wtedy bląkam się po korytarzach mojej instytucji i nie mogę pracować. Męczę wtedy moje koleżanki w pracy pytaniami o sens życia. Za każdym razem obiecuję sobie, że się do tego zdystansuję, ale to mi się nie udaje. Jedyne wyjście, to to przetrzymać, to w końcu zawsze mija.
aankaa
schwalk
bywalec
Posty: 31
Rejestracja: śr lut 23, 2005 10:10 pm
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Post autor: schwalk »

Mam podobny problem. U mnie trwa to już od dwóch lat. Niewiele rzeczy sprawia mi przyjemność. Staram się jak mogę, by widzieć koloryt życia, co przychodzi z trudem. Nie pracuję, bo praca mnie strasznie nudzi (po wyjściu ze szpitala zresztą nie nadawałem się do ambitniejszych zadań). Dla własnej przyjemności napisałem książkę o moich doznaniach i przemyśleniach fizyczno-filozoficznych. Znalazłem wydawcę, sponsora, tanią drukarnię. Książka ukaże się pod koniec sierpnia, ale nawet to mnie nie cieszy. Bardzo boję się, że ta apatia zniszczy mi życie, zrobi z niego koszmar, a wierzę, że mogę żyć tysiące, czy miliony lat. Piszę na różnych forach i wymiana myśli troszkę mnie rozrusza. Najgorsze jest jednak to, że nawet brać schizofreników mnie nie rozumie. Troszkę odpłynąłem. Obecnie zgłębiam filozofię, boć odpowiedzenie sobie na podstawowe egzystencjonalne pytania jest najważniejsze. Mój sposób życia zmieniłem na ascetyczny, wydaję jedynie pieniądze, gdy bezwzględnie muszę, choć nie jest takie skrajne oszczędzanie koniecznością. Może to wpływ filozofii wschodu? Jeżeli macie jakieś rozsądne rady (poza neuroleptykami) chętnie poczytam.
y_ennefer
zaufany użytkownik
Posty: 1035
Rejestracja: pn gru 04, 2006 10:23 pm

Post autor: y_ennefer »

U mnie anhedonia trwa od 6-7 lat, zaczęła się długo przed pierwszym epizodem schizofrenicznym. I powoli tracę nadzieję, że to kiedyś minie. Dodam, że od 2 lat i 7 miesięcy jestem w remisji...
Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

Ja mam taką półanhedonię, czuję przyjemność ale o wiele słabiej niż dawniej Już prawie zapomniałem co to extaza podczas słuchania muzyki :cry:
ODPOWIEDZ

Wróć do „dyskusja ogólna”