Zaprzeczyć umysłowi tzn. wygrać z chorobą

[F20]

Na bazie dedukcji można wyjść z psychozy trzeba tylko chcieć przedstawie to na moim przykładzie.
Idę chodnikiem na przeciwko mnie w moim kierunku idzie jakiś człowiek. Widzę wykrzywione usta i już bierze mnie nerwica na stany, które zasponsorowała mi choroba i następnie słyszę cmokanie ten dźwięk mnie dosłownie do szału doprowadza bo drażni mnie to tak nieprzeciętnie, a dokładnie jakby mnie ktoś celowo i złośliwie przedrzeźniał i drażnił. Facet szedł naprzeciwko mnie i akurat w pobliżu mnie to zrobił i biorąc pod uwagę jak ten dźwięk mnie drażni oraz, że akurat kołomnie go wydał uroiło mi się, że jestem celowo i złośliwie drażniony i pod wpływem tego zdarzenia się rozsierdziłem.
Co ciekawsze bywało iż pojawiały się moje zaburzenia schizoidalne doprowadzające mnie do szału w sytuacjach w, których tylko osoba chora podciągnęła by wzniecane nerwy pod daną sytuację, która to powinna te nerwy wzniecić. W takich przypadkach moja psychoza się jeszcze nie uaktywniała. Niestety w sytuacjach w których u części zdrowych osób wytworzyły by się nerwy i emocje pod wpływem sytuacji u mnie niestety również się często wytwarzają w dodatku nie mają uzasadnienia w danej sytuacji lecz można to tak podciągnąć.
Cała sztuczka polega na tym, że wówczas jestem tak drażniony stanami schizoidalnymi na okoliczność albo absurdalnej sytuacji albo sytuacji z którą by można powiązać wytworzone nerwy. W dodatku czuję wówczas duże wzburzenie i chce się wykłócać o to z jakąś tępą świnią i gnidą o te stany że źródłem ich nie są dane sytuacje.
Teraz sedno mojej psychozy znaczy możliwość istnienia tępych świń które nerwami próbowały malować chorobę że aż w ośrodku zdrowia okazało się, że mam stany schizoidalne jak to określono.
Niestety nerwy wzbudzane musiałby być nieprzeciętnie silne bo by im psychozy nie wychodziły bo mi mózg za mocno rozróżniał rzeczywistość od próbowania rojenia mi pod wpływem nerwów paranoi przez schizofrenię.
Co więcej przy danych sytuacjach nie podciągałem schizoidalnych nerwów pod daną sytuację ponieważ te nerwy tam nie pasowały ze względu na genealogię zdarzenia oraz tego że te zdarzenie nie wytworzyło tych nerwów tylko stany schizoidalne.
Teraz droga dedukcji. Tępe świnie które próbowały malować mi nerwami paranoję i to bez względu na piekło i niszczenie mnie nie mogą po prostu istnieć. Dowody:
1) Po pierwsze nie istnieje taka technika która by na to pozwalała, a tym samym tępe świnie nie mogą istnieć
2) Nawet jeśli istnieje to nikt by się tym nie posługiwał bo przecież kto by katował drugiego człowieka ? zatem nie istnieją tępe świnie pokroju doktora mengele bo lekarzom tudzież innym spejacalistą od psychiki ludzkiej zabrania tego etyka i zdrowy rozsądek, a pospolite rzezimieszki z marginesu którym zatarły by się jakieś ludzkie odruchy do takiej technologii by nie miały dostępu w dodatku kto z patologii wyrzutków społeczeństwa interesował by się psychologią i psychiatrią ? Ogólnie rzecz biorąc psychiką ludzką i jej zaburzeniami.
punkt drugi jest dowodem na nieistnienie debili bo by im etyka zabraniała katowanie drugie człowieka i zrujnowanie go.
3) Nawet gdyby istniała technologia pozwalająca na to piekło które mi choroba sponsoruje oraz jakieś tępe świnie by się nią posługiwały to przecież by się do tego przyznały bo nie są rzezimieszkami z marginesu, a wiadomo, że człowiek na poziomie przyznaje się do win. Niestety nikt się nie przyznał zatem tępe skurwysyny nie istnieją bo gdyby istniały to nie będąc (hmm niewiem już jakiego określenia tu użyć na ludzi kłamliwych, oszustów wymigujących się bardzo wrednie i po łajdacku) powiedzmy to złymi ludźmi bo psychiatrzy psychologowie na takie zło sobie nie mogą pozwolić na pewno by się przyznali .

W ten o to sposób siłą dedukcji zaprzeczyłem istnienia ludziom z mojej psychozy których istnienia łaknę. Zatem żeby zlikwidować mi moją nędzną psychozę katastrofalną i opłakaną w skutkach dla mnie powienienem jeść psychotropy.
Żaden tępy śmieć się nie przyznał do tego pomimo że schizofrenia nerwami schizoidalnymi próbowała uroić mi paru doktorków i jakoś nie trafiłem w szale do szpitala co więcej pod ich adresem nie wykonałem niczego.
Zatem jeśli się nikt nie przyznał to po prostu żyję sobie z takimi zaburzeniami schizoidalnymi i zamierzam iść prosto po śmierć bo już mam tego dość. Dzisiaj zaleję się w trupa, a szczególnie po wczorajszym dniu absurdów i tu odziwo nie miałem amnestycznej afazji mogłem w spokoju o tym mówić i opowiadać oraz rozmyślać a nie tak jak kiedyś chomikować w sobie znaczy nie umieć się wysłowić bo to normalne w chorobie co więcej być już na tą konkretną styację drażniony przez stany schizoidalne które wręcz nerwami próbowały mi zawsze spaczyć pojęcie absurd zamienić w poprawność. Dziwne mam te stany które albo nerwami próbują mi roić absurdalne sytuacje albo absurdalne sytuacje z życia wziętę próbują zamienić na coś nie absurdalnego, a wszystko to bazuje na takim piekle nerwów od których się odechciewa żyć. Do tego wszystko jest okraszone dodatkowymi stanami schizoidalnymi rozpieprzające nerwy żeby lepiej później psychozy wychodziły. Wczoraj jechałem załatwić pewną sprawę i nagle w jednym pociągu i wdrugim powrtotnym szelest woreczków w którym ktoś trzymał jedzenie jak i odgłosy chrupania drażnił mnie nieprzeciętnie w zmiankowany tu już sposób ponieważ ja jestem akurat tak głupio chory, gdzie choroba między innymi popieprzyła mi tak podświadomość że niektóre dźwięki nagle zaczynają doprowadzać mnie do ruiny nerwów i tak zaostrzają na to nerwy że staje się to być możliwe do wytrzymania.