wymysł?

Proszę pisać w części ogólnej tego działu jeśli temat nie pasuje do żadnego z poddziałów.

Moderator: moderatorzy

nikt szczególny
zarejestrowany użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: pt wrz 29, 2006 8:25 pm

wymysł?

Post autor: nikt szczególny »

Zastanawiam sie czy mozna sobie wymyslic ze jest sie chorym? Czy to wlasnie jeden z objawow choroby- zamkniete kolo. Co o tym myslicie?
agaaa.21
zarejestrowany użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: sob wrz 30, 2006 1:28 pm

Post autor: agaaa.21 »

Wydaje mi sie, i wielu ludzi z ktorymi rozmawialam na ten temat, uwaza ze jest to mozliwe, ze mozna sobie po prostu wkrecac ze ma sie jakies urojenia, chorobe. moze jest o i sluszna teoria, ale ja w to nie wierze.. bo chocbym chciala sobie nie wkrecac to tego nie potrafie, nie da rady sie pozbyc tych nie za normalnych mysli.. a to oznacza wg mnie chorobe
dziwna
zarejestrowany użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: ndz paź 01, 2006 6:06 pm
Lokalizacja: pokarpacie

Post autor: dziwna »

aja sie wlasnie zastanawiam co mi jest..... moze to wlasnie ja sobie wmawiam ze jestem chora... tylko ze ja chyba niejestem chora tylko mam takie dziwne nieraz stany i mysli. nie no... ja juz niewiem co mam o tym myslec. :( :( :(
1albert1
zaufany użytkownik
Posty: 481
Rejestracja: czw wrz 28, 2006 1:57 pm

Po co komu wymyślac sobie chorobę.

Post autor: 1albert1 »

Lepiej wmówić sobie że jest się zdrowym a to pomoże napewno w leczeniu.
Wmawianie sobbie że jest się chorym nie spowoduje choroby bo zawsze pozostaje świadomość że zostało to wmówione więć nie ma po co wmawiac sobie bzdur.
Pozdrawiam.
A

.

Post autor: A »

A ja tak czytam to forum i widzę że wiele waszych myśli i wyobrażeń pasuje do mnie, mam coraz większe doły i uczucie pustki oraz bezsensu życia.To znaczy od dawna podejrzewam się o schizofrenię, ale opisy objawów tej choroby są jakby wyjęte z mojej głowy.Patrzę w siebie i poza siebie i widzę wielkie nic, w ludzi też już nie wierzę oni tylko walczą ze sobą i wydzierają sobie zdobycze.Chciałabym stracić kontrolę nad swoimi emocjami,która zabija uczucia, żeby już więcej nie czuć tej pustki, ale boję się że wtedy stanę się agresywna i zrobię komuś krzywdę,a jestem do tego zdolna. Ale mam też inną obawę:że pójście do lekarza i zaszufladkowanie się jako chora na schizofrenię mogłoby spowodować że choroba którą teraz mam pod kontrolą mogłaby popuścić hamulce i rozwinąć się.Boję się tego wyroku.A ostatnio słyszałam w radio że schizofrenia ma przestać istnieć jako jednostka chorobowa.Więc jak to jest, czy powstaną inne podjednostki, czy schizofrenia nie będzie już chorobą a tylko zaburzeniem?
FREYA
zaufany użytkownik
Posty: 31
Rejestracja: pt wrz 29, 2006 5:28 am
Lokalizacja: B-ek

Post autor: FREYA »

...U mnie też tak było na początku...ciągle tylko te myśli co mi jest...chaos,chaos,chaos...,odrealnienie,pustka,depresja,fobia,pobudzenie,bezzsenność,senność,haluny,... itd. i wszystko razem i wszystko od nowa i od końca...i gdzie idę,i gdzie jestem,co ja robię??? :( i dłłłuuugo by mówić...a czas jakby płynął obok mnie... 10 długich lat... :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :( :(
Freya
Gość

Re: Po co komu wymyślac sobie chorobę.

Post autor: Gość »

heniek pisze:Lepiej wmówić sobie że jest się zdrowym a to pomoże napewno w leczeniu.
Wmawianie sobbie że jest się chorym nie spowoduje choroby bo zawsze pozostaje świadomość że zostało to wmówione więć nie ma po co wmawiac sobie bzdur.
Pozdrawiam.
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

Wmówić sobie można wszystko. Kłamstwo 1000 razy powtarzane staje się prawdą. Poza tym podświadomość nie odróżnia prawdy od fikcji i rejestruje wszystko bez wyjątku czy wartościowe czy śmieć.
ET go home
bywalec
Posty: 50
Rejestracja: sob paź 21, 2006 2:49 pm

Post autor: ET go home »

witam...tak sobie mysle ze moj problem nie polega JUZ na tym ze jestem chory a objawy pasuja jak ulal do schizofreni, ale na tym ze bywam chory i bywam calkiem normalny...cholera, jak to jest....radze sobie w zyciu calkiem dobrze, umiem nawiazywac kontakty,jednym slowem byc towarzyski, z depresja znam sie juz tak dobrze ze i Ja i Ona nie chcemy na siebie patrzec, mam jakies pasje i ciagle szukam nowych a czasami sa takie dni ze tylko pustka i nic sie nie chce i na ludzi zaczyna sie patrzec jak na wrogow, mysli zaczynaja naplywac z pewnego zrodla, ktore mam doskonale zdefiniowane i opisane bo sam sie tym zajelem przez dwa ostatnie lata mojego zycia i strasznie mnie to wyczerpalo psychicznie bo uwazam ze jak sam sobie nie pomozesz to nikt tego nie zrobi za ciebie, trzeba miec tylko odwage stanac przed obliczem tego GADA co zamieszkuje i przynajmiej sprobowac sie z nim mierzyc co i tak nie wrozy sukcesu(jak w moim przypadku)....ma sie potem syndrom tesknoty za swoim przesladowca bo gdy walka trwala to i jakies emocje w czlowieku istnialy, mozna je bylo opisac, przynajmniej jakies ciekawe zajecie bylo :) ...a teraz slysze tylko jakies slabe echo z przeszlych walk i juz mnie to nie rusza bo i nie czuje ze zdrowieje i ze bylem chory i plaskie wszystko jest i plakac sie chce nad soba jak mozna tak wogole myslec skoro jakis czas temu w otepieniu czlowiek tarzal sie po podlodze i modlil sie zeby sie juz to skonczylo.....wolalbym calkowicie oszalec niz znosic taka sinusoide i ta moja wolnosc z ktora kojarza mi sie banknoty w portfelu ktore mozna wydac w jakims barze i upic sie do nieprzytomnosci.......echhhhhhhhh
A

.

Post autor: A »

To coś złe co w nas siedzi,co każe źle myśleć to my sami jesteśmy,nasze wyniszczone umysły niezdolne produkować endorfiny czy jakie tam inne hormony przyjemności.Tak myślę.Kiedy próbuję dotrzeć do tego zła to widzę że to tylko ja sama jestem zła,wściekła,skrzywdzona,pałająca chęcią zemsty za ból jaki mi zadawało życie przez te wszystkie lata zjeżdżania w dół po równi pochyłej.A to rozgrywa się w podświadomości.Świadomie jestem dobra, nie kłamię, nie kradnę,nie ubliżam,nie biję,zachowuję się przykładnie.Ostatnio dałam wyjść na zewnątrz podświadomości i przeraziłam się tego do czego mogę być zdolna.Zwątpiłam po raz nie wiem który w siebie.Jestem skazana na nienaturalność inaczej zrobię coś złego.Albo zacznę brać leki poprawiające boichemię mózgu.Teraz jest tak że popsuję każdą dobrą sytuację tym złem,tym strachem,czuję się wtedy jak alien odizolowany od ludzi grubą szybą pancerną i skazany na wieczną samotność.
ET go home
bywalec
Posty: 50
Rejestracja: sob paź 21, 2006 2:49 pm

Post autor: ET go home »

niestety doskonale to rozumiem, ale na zale nad soba juz za pozno i pozostala tylko chlodna akceptacja ze Ja to szalenstwo mam wyryte na twarzy a tlum ktory mijam codziennie w drodze z pracy posiada ta zdrowa pare oczu ktora nijak sie ma do mojego rozchwianego spojrzenia i smutek mnie ogarnia na mysl ze wszelkie kontakty ktore (do cholery) musze utrzymywac z tzw "zdrowymi ludzmi" naznaczone sa chocby drobnym fauszem z mojej strony....bo mysle sobie, ze jak tylko na chwile spuszcze ze smyczy Pana wariata to swiat sie rozpadnie i oni we mgle znikna i nie zalatwie tego co mam do zalatwienia z nimi, wiec robie to w samotnosci, bo jak juz to sie dzieje to wole zeby nikogo przy mnie nie bylo skoro i ja wtedy nikogo przy mnie nie akceptuje...po latach praktyki calkiem sprawny ze mnie kawal szmaty...ale mam to gdzies...jak kazdy, mam swoja tajemnice i tylko piana ze zlosci mi cieknie na mysl ze nie zasluzylem sobie na to, bylem za mlody i nie swiadomy tego co robie i musze placic kare w postaci ciszy przed moimi bliskimi...bo wiem ze powody mojego szalenstwa mozna by nazwac omamem i ze cos sobie uroilem, ze sobie to zmyslam...do lba im nie przyjdzie ze nikt przeciez swiadomie nie chce cierpiec a tylko pragnie nazwac to sam dla siebie i czasami niestety tak to bywa ze natrafia sie na przeciwnika silniejszego od jakiejs tam woli...ona dopiero u mnie sie pojawila po tym jak musialem przyjrzec sie sobie (mojemu najwierniejszemu przeciwnikowi)czy chcialem czy nie......samobuja nie popelnie bo byc moze jestem cwanszy od takich rozwiazan i moze to co powiem jest prostackie ale np: skoro pracuje to moze sobie odloze na szkole latania :D ....nie chodzi o to ze warto zyc by sobie samemu poszybowac nad ziemia ale pewnie fajnie by bylo...zobaczymy...nie mam zadnych papierow ze jestem wariat wiec moze mi sie uda....a potem nad czyms innnym pomysle......wazne zeby sie czyms pasjonowac jak np Van Gogh a reszte miec gdzies na tyle ile mozna miec gdzies np czynsz do zaplacenia :evil: ..........tak sie wymadrzam a sam mam jakas depreche bo moja najwieksza milosc MUZYKA umyka mi gdzies i staje sie obojetna, te nuty juz sa tylko znaczkami i nic juz nie znacza, zadny emocji....to bardzo boli.....boli ze az powraca znowu strach....ten taki nieokreslony, na nic nie skierunkowany......panicznie sie boje ze opuszczam swoj wlasny swiat i nie widze by to cos poza mialo chocby kontur...dobrej nocy wariaty :cry:
A

Post autor: A »

E.T.doskonale Cię rozumiem, to uczucie inności wśród ludzi i jakby jakaś smiertelna otchłań tylko czekała żeby wessać kiedy przestanę się kontrolować,i to przeświadczenie że jestem czarną owcą....Ale jednak jest nadzieja, zawsze jest, dlatego żyjemy nie siedzimy z założonymi rękami tylko szukamy wyjścia z tej pułapki.Przekonałam się o tym kiedy podejrzewałam u siebie nowotwór (chyba każdy miał nieraz takie obawy).Przedtem nieraz myślałam o samobójstwie,o skończeniu tej męczarni, ale kiedy potencjalnie stanęłam w obliczu śmierci zrobiło mi sie szkoda że jeżeli naprawdę umrę to nie dostanę szansy naprawienia swojego życia,nigdy nie poczuję ulgi,nie zaznam więcej smaku zwycięstwa kiedy pokonam jakąś trudność i nigdy już nie przekonam się jak wygląda normalność, a dopóki żyję zawsze może nastąpić zmiana na lepsze.No i mamy swoje marzenia i dobre chwile przcież też są.Pozdrawiam dzisiaj z :)
ET go home
bywalec
Posty: 50
Rejestracja: sob paź 21, 2006 2:49 pm

Post autor: ET go home »

A...dzieki za te slowa :) dzisiaj w pracy znowu wszystko sie krecilo jak na filmie, niby cos robilem ale jakos tak mechanicznie i bez zainteresowania, dotykalem przedmiotow, patrzylem na innych ludzi i nawet rozmawialem ale nic z tego nie zostalo w pamieci...wiem, ze to moja wina bo caly czas rozmyslalem o oddechach, rownomiernym sapaniu, ktore czasem w nocy czuje na szyji....normalnie moj pies jest blisko i wtedy to latwiej znosze, ale wczoraj go nie mialem przy sobie i strasznie sie tego balem :cry: .....w Boga raczej nie wirze, ani w SZatana, przynajmniej w takim sensie ze istnieja sobie o zdrowych zmyslach i kieruja Niebem oraz Pieklem....raczej widze to tak jakby istnialy tylko zdezorientowane anioly i rozsierdzone diably tym, ze ich Panowie odeszli-jesli nie fizycznie opuscili swoje krainy to przynajmniej stracili swiadomosc lub zainteresowanie tym co mozna nazwac "porzadkiem rzeczy"-czyli jakims stanem rownowagi pomiedzy Pieklem a Niebem, czyli Ziemia (na ktorej sily niszczace i budujace od zawsze razem w tancu).....zdrowy rozsadek w Niebie i Piekle juz tylko nalezy do aniolow i diablow....byc moze one wlasnie dlatego nas odwiedzaja, by sie nauczyc co tak naprawde dolega ich Panom...moze maja juz dosyc tego chaosu i szukaja rozwiazania w nas, ktorzy przeciez uosobiaja chaos, rozchwianie i zarazem rozpaczliwa probe poukladania "swoich klockow".
w tym sensie kazda proba powrotu do normalnosci ,podjeta przez ludzi dotknietych schizofrenia jest na wage zlota :D :D :D
takze, nie powinnismy sie bac stworow zamieszkujacych Niebo i Pieklo ...one uwazaja nas za cos wyjatkowego i szukaja u nas pomocy....moze to one sie boja nas bo sa szpetne jask diably albo dreczy ich trauma po stracie autorytetu jak anioly.
My sie Ich boimy i One sie boja Nas....Amen

nie martwcie sie :D wariaty :D ...jezeli nawet wydaje sie ze na Ziemi nie ma dla nas miejsca to przynajmnie stanowimy wazny czynnik w rozwiazywaniu konfliktow w zaswiatach :D

p.s.
tylko kto znas sie o to prosil

te mysli przynajmniej poprawily mi chumor na pare godzin...potem nagle zaczelem tracic kontrole i wykonalem pare takich rzeczy w pracy, ze sam siebie bym zwolnil...za niepoczytalnosc.

pozdrawiam
zalew
zaufany użytkownik
Posty: 821
Rejestracja: czw wrz 21, 2006 9:26 pm
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: zalew »

Nie ma to jak "zdrowe" poczucie humoru. :) :) Mnie się podoba twój punkt widzenia.

Mnie na przykład wydawało się, że służę ludziom jako winda do nieba i do piekła. DZisiaj nie potrafię tego wyjaśnić ale w psychozie byłem ptrzekonany, że moja dusza, która błąka się między piekłem a niebem może zabrać na pokład inne dusze i pokazać to złym ludziom.
A

Post autor: A »

Ciekawa jest ta koncepcja,że schizo są posrednikami między siłami dobra i zła we wszechświecie.Kurcze a może coś w tym jest? Ja odkryłam, że funkcjonujemy jak kanały energetyczne połączone w sieć i tymi kanałami można przekazywać niebiańską albo piekielną energię,że tak można sie komunikowac i wpływac na innych i na wydarzenia.W Boga wierzę i w szatana i na przemian wydaje mi się że jestem posłannikiem jednego albo drugiego.Tzn do niedawna mi sie wydawało,bo od kiedy przestałam unkać siebie to zdałam sobie sprawę jak niewiele znaczę w dziejach ludzkości.No bo co jak tak naprawdę dokonałam?Tak naprawdę to NIC jeżeli chodzi o te rozgrywki wszechświatowe.A więc logicznie rozumując gdybym była naznaczona przez najwyższe siły to musiałoby to się uzewnętrznić, a jak na razie to....chociaż...było sporo różnych dziwnych zbiegów okoliczności ..Jedno jest pewne,że jeżeli chcę mieć jakiś wpływ na wydarzenia to nie mogę zamknąć się na to co mnie otacza,muszę mieć oczy i uszy szeroko otwarte i przystosować się.
ET go home
bywalec
Posty: 50
Rejestracja: sob paź 21, 2006 2:49 pm

Post autor: ET go home »

z tymi kanalami to moze byc prawda...kiedys lezalem kolo takiej jednej dziewczyny :D i jak juz zasypialismy to nagle poczulem strasznie ostry impuls, rozpalilo mnie to tak silnie ze nie wiedzialem co z tym zrobic, musialem wybiec i ochlonac (to nie byl sexualny impuls)...niestety bylo juz za pozno...dopadlo mnie....potem juz bylo coraz gorzej....jestem tego 100 procent pewny ze albo ta dziewczyna byla demonem , albo przez nia cos wtedy przelecialo i akurat ja sie znalazlem na miejscu....nie musze chyba dodawac ze ta znajomosc byla istnym horrorem...nie moglem sie od niej uwolnic ani sie zblizyc....nie chce sie rozwodzic nad tym tematem bo jest nieprzyjemny.....moge tylko jedno powiedziec ze jezeli takie cos was dopadnie to spieprzajcie gdzie pieprz rosnie i za chiny nie szukajcie tej osoby nawet w mometach najwiekszej slabosci...poprostu tego nie robcie...dobranoc
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

ET go home pisze: ta dziewczyna byla demonem
Ta dziewczyna nie mogła być demonem, bo demony to istoty niefizyczne.
ET go home
bywalec
Posty: 50
Rejestracja: sob paź 21, 2006 2:49 pm

Post autor: ET go home »

...co racja to racja....fizycznie nim byc nie mogla...nie mniej pare razy kiedy spalismy razem, w moich snach Ona pojawiala sie w formie ktora tylko moge nazwac demonem i zawsze konczylo sie to panicznym strachem, oraz jakas tragiczna (w snie) halucynacja.....Ona tez miala rozna dziwne doswiadczenia...kiedys mowila ,ze spotkala czlowieka ktory zabral jej na jakas godzine cala energie zyciowa, wtedy strasznie zbladla i zabraklo jej tchu....
to był Maj
bywalec
Posty: 84
Rejestracja: śr wrz 13, 2006 12:16 pm

Quod est veritas?

Post autor: to był Maj »

A może te nasze halucynacje i urojenia to drugi równoległy świat..bo przcież coś widzimy i słyszymy..Jestem sceptyczna co do tego, ze lekarze i cała reszta uważa ze to nie istnieje. Moze w tym wszytkim tym całym "schizie" jest coś więcej...ta choroba jest fenomenalna...ale muszę przyznać, że bez leków mogłoby wszystko żle się skończyć...ta beztroska podczas psychozy jest niesamowita, ale wolę nie wracać ....
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

ET go home pisze:Ona tez miala rozna dziwne doswiadczenia...kiedys mowila ,ze spotkala czlowieka ktory zabral jej na jakas godzine cala energie zyciowa, wtedy strasznie zbladla i zabraklo jej tchu....
Spotkała zapewne wampira energetycznego, który wyssał jej energię życiową.
ODPOWIEDZ

Wróć do „dyskusja ogólna”