
witajcie
Moderator: moderatorzy
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
witajcie
Przeglądam to forum od miesiąca mniej wiecej i musze powiedzieć, ze przeczytałam niemal całe (!). Bardzo mi się tu u Was podoba. Trafiłam tu w poszukiwaniu przyczyn moich problemów ze zdrowiem psychicznym. Od lat leczę się z depresji, lekoopornej jej postaci (nie działają na mnie ZADNE z dotychczas stosowanych leków antydepresyjnych , a w ciagu 5 lat bylo ich juz sporo) i ostatnio przyszło mi do głowy, ze być może lekooporność wynika z tego, ze leczona jest nie ta choroba, na którą choruję. Co do tego nie mam zadnego w tej chwili zdania, ale wiele objawów wskazywac moze np. na schizofrenię prostą, bedę to oczywiscie konsultowac z moim lekarzem, gdyz daleka jestem od autodiagnozowania się. Zalezy mi jedynie na tym, by poprawic swoj stan zdrowia na tyle, by móc w miare normalnie funkcjonowac w spoleczenstwie (w tej chwili od niemal dwoch lat zyje jako pasozyt na rodzinie). Skonczylam studia, po studiach udało mi sie przepracowac parę lat, jednak kazdy rok byl gorszy od poprzedniego. Mimo stosowanych leków, psychoterapii i calej tej papki psychologiczno psychiatrycznej, czułam się jak na równi pochyłej. I dwa lata temu pękłam, poddałam się, wróciłam z podkulonym ogonem do mojego rodzinnego miasteczka, bez szans, bez perspektyw. Teraz testuję na sobie coraz to inne leki antydepresyjne i...czekam na cud, który jednakowoż nastąpić nie chce
Wciąż jednak mam nadzieję, ze gdzieś, kiedyś.... się uda. Pozdrawiam forowiczów 

(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
obecnie biore mirzaten 30 plus depakine 2 x 500 (rano i wieczorem) plus mala dawka pernazyny (1tabletka 0,025 wieczorem). Jakby zaczyna cos drgac... ale nie chce zapeszac. Bralam w ciagu tych 5 lat: seronil, seroxat, efectin, petylyl cital, lexapro, i moze jeszcze cos, o czym nie pamietam, bez wiekszych rezultatow. Mam do tego wade systemu nerwowego, a konkretnie mózgowia, tzw. wodoglowie, wykryte późno, bo w 30 roku zycia... Lekarze sugerują ze to ono jest przyczyna moich przypadłosci, jesli nie calkowicie, to w wiekszej czesci. Mialam przeprowadzone dwie operacje zastawkowe-pierwsza doprowadzila do powstania krwiaków i w wyniku wykonanego zabiegu ich sciagania trafilam do szpitala psychiatrycznego z organicznymi zaburzeniami urojeniowymi - podobnymi do schizofrenii (F.06.2Darius pisze:Maliana a jakie dokładnie lieki bierzesz?.
Pozdrawiam
(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Witaj Maliana, depakina działa stabilizująco, powoduje, że nastrój nie ma dużych wahań. Ogólnie antydepresiwa działają dopiero po jakimś czasie, np. dwóch, trzech tygodniach.
Tak mi się wydaje, że najlepiej połączyć je z jakąś zmianą w twoim życiu. Szukaj przyjaciół i sensu w tym co robisz. Wychodź do ludzi. Nie chodzi o lepszy nastrój jednego wieczoru, lecz coś więcej. Nawet w małej dziurze, nawet między betonem rosną kwiaty. Walcz o swoje życie.
Ja wykorzystałem antydepresiwa do wyjścia do ludzi, a potem sam tą otwartość kontynuowałem i antydepresiwa odstawiłem.
Tak mi się wydaje, że najlepiej połączyć je z jakąś zmianą w twoim życiu. Szukaj przyjaciół i sensu w tym co robisz. Wychodź do ludzi. Nie chodzi o lepszy nastrój jednego wieczoru, lecz coś więcej. Nawet w małej dziurze, nawet między betonem rosną kwiaty. Walcz o swoje życie.
Ja wykorzystałem antydepresiwa do wyjścia do ludzi, a potem sam tą otwartość kontynuowałem i antydepresiwa odstawiłem.
Cześć Maliana
Zbyszek ma rację w poprzednim poście namawiając Cię do wyjścia do ludzi. Same leki, chyba nie wystarczą aby wyrwać się z tego zamkniętego kręgu depresji. Chociaż mi leki pomogły w depresji popsychotyczenj, ale oprócz tego żywy kontakt z zyczliwymi ludźmi dużo daje. może coś dopowiesz o sobie co porabaisz oprócz lekoterapii.
Pozdrawiam
Zbyszek ma rację w poprzednim poście namawiając Cię do wyjścia do ludzi. Same leki, chyba nie wystarczą aby wyrwać się z tego zamkniętego kręgu depresji. Chociaż mi leki pomogły w depresji popsychotyczenj, ale oprócz tego żywy kontakt z zyczliwymi ludźmi dużo daje. może coś dopowiesz o sobie co porabaisz oprócz lekoterapii.
Pozdrawiam
Kocham życie - ale czy życie kocha mnie???
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
Dziekuje Wam bardzo za odpowiedzi. Tak, tak, wiem, znam to wszystko
. Miałam duzo znajomych (mieszkałam i studiowałam a potem pracowałam w wawie), teraz mam mniej, ale nic z tego drodzy kochani-wciąż czuję się jak zamknięta w kokonie, rzeczywistosć zdaje się nie przebijać do mnie. Podczas rozmowy trudno mi się skupić, czuję się tak, jakby pomiędzy mną a ludźmi rósł niewidoczny, acz gruby mur powodujący, że nie przetwarzam informacji. Spotkania towarzyskie męczą mnie z każdym rokiem coraz bardziej, może dlatego, że stan zamiast ulegać poprawie, pogarsza się, mimo leczenia. W tłumie czuję się koszmarnie, a nawet na większym "party". Moje samopoczucie określiłabym jako trochę autystyczne, chociaż oczywiscie NIE WIEM, jak czuje się autystyk, ale z opisów,obserwacji trochę mi to przypomina. Ale ciągle mam nadzieję, mam nadzieję, mam nadzieję....
Pozdrawiam Was serdecznie, i uporczywie będę odwiedzać to forum, bo mi się tu podoba
Całuję, m.


(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
Siur...Darius pisze: jest lato i wakacje, czyli najlepszy czas na zwalczanie depresji.
Pozdrawiam


(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
Ja mam wyłącznie wolny czas... spędzanie? komputer, rzadko-znajomi, siostra, małe prace na działeczce (typu podlewanie roślinek), czytanie książek - a raczej ich pochłanianie, zapisałam sie nawet do biblioteki i czytam, czytam czytam. Na tym spędzam moje zycie i codziennie cieszę się, że kolejny dzień minął. Pzdr.
(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
wyliczę moze:Darius pisze:Ale masz fajnie. Cyli co Cię trapi?.
Pozdrawiam
ciagłe zmęczenie, sennośc, apatia, brak energii, niemożność przeżywania uczuć wyższych, niezdolnośc do przeżywania jakichkolwiek emocji, życie na siłę, byle kolejny dzień do przodu, bo tchórzostwo nie pozwala dac se spokój. Natręctwa myślowe, echo myśli, spowolnione myślenie, zaburzenia koncentracji uwagi, kłopoty z pamięcią. Powyzsze doprowadziły do trzykrotnej utraty pracy, wyizolowania społecznego i zawodowego. Lat 31, orzeczona całkowita niezdolnośc do pracy na okres roku. Renty brak, bo staż pracy za mały... może byłoby więcej, ale patrz: kłopoty z pamięcią.

(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
ALe MAliana pisalaś, że dużo czytasz, więc nie może być tak źle z Twoją koncentracją i pamięcią jak piszesz. Mam nadzieję, że uda Ci się z Tym powalczyć, wiem z własnego doświadczenia, że mi pozwoliła się trochę z tego wygrzebać bliskość drugiej osoby. Może masz kogoś bliskiego na kim mogłabyś się oprzeć.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
z tym czytaniem to jest tak, ze troche wypelniam sobie tym czas. To znaczy czytam rzeczy wylacznie lekkie i proste o jakichstam ambitniejszych mowy nie ma, bo się gubię. Zresztą i w tych lekkich tez się gubie, ale staram sie wychwycic ogolny sens, po prostu ignoruję rzeczy, których nie kojarzę i ide dalej. To samo dotyczy oglądanych filmów - mowy nie ma o filmie akcji, bo juz w pierwszych minutach jest po mnie i nie wiem o co chodzi, męczy mnie. Bliskiej osoby niestety chwilowo brak, za wyjatkiem rodziny oczywiscie, ale od nich niewiele mam wsparcia, poza tym, ze mam gdzie mieszkac (nie pod mostem) i - jak na razie - mam co jeść, a to juz duzo. Dzieki za dobre slowo...
(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
Z tego co piszesz można wywnioskować, że jesteś "poukładaną" osobą, więc może jest jakaś "iskierka nadzieji", którą dostrzegasz gdzieś koło siebie.
To, że wogule chce Ci sie być na tym forum i coś robić. Chociażby dzielić się z nami swoimi problemami znaczy, że szukasz kontaktu z ludźmi. Może w realu jest gorzej, ale może to wszystko wynika z tego, że jeszcze nie znalazłaś odpowiedniej osboby. Takiej, której mogłabyś w dużym stopniu zaufać i być z nią na tyle blisko aby zapomnieć o samotności a przynajmniej trochę ją zwalczyć. W każdym razie pisz tutaj o wszsytkim na co masz ochotę , może nie jest to idealny sposób na rozmowę ale zawsze to coś.
Pozdrawiam
To, że wogule chce Ci sie być na tym forum i coś robić. Chociażby dzielić się z nami swoimi problemami znaczy, że szukasz kontaktu z ludźmi. Może w realu jest gorzej, ale może to wszystko wynika z tego, że jeszcze nie znalazłaś odpowiedniej osboby. Takiej, której mogłabyś w dużym stopniu zaufać i być z nią na tyle blisko aby zapomnieć o samotności a przynajmniej trochę ją zwalczyć. W każdym razie pisz tutaj o wszsytkim na co masz ochotę , może nie jest to idealny sposób na rozmowę ale zawsze to coś.
Pozdrawiam
Kocham życie - ale czy życie kocha mnie???
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
dzięki wszystkim, którzy mnie tak serdecznie tu powitali
.
Tak, szukam kontaktu z ludźmi, ja lubię ludzi, choć ostatnio coraz częsciej walczę z jakimiś irracjonalnymi lękami. Dawniej - kilka lat temu - nie było we mnie tego potwornego zmęczenia, byłam towarzyska, kontaktowa, mialam wielu znajomych z którymi spędzałam czas, mimo, że juz wtedy trwały te moje braki w koncentracji i przeróżne problemy. Teraz faktycznie net wydaje się być nie jedyną, ale dla mnie bardzo dobrą formą kontaktu - można wejśc i wyjśc kiedy się chce, nie zastąpi oczywiście kontaktu z żywym człowiekiem, ale podczas pisania moge się np. dłuzej zastanowic, wymazac jakies zdanie, zamienić itp, jest to dosyc wygodne i mniej stresujące niż bycie z ludźmi "na zywo".
Nie poddaję się oczywiście i wciąż jakaś iskierka nadziei w to, ze kiedys będzie dobrze, tli sie we mnie. Mówiłam mojej pani doktor, ze wiary juz we mnie brak, ale jeszcze jest trochę nadziei, w kazdym razie wciąż moze byc gorzej..i to duzo gorzej. Szkoda tylko, ze nie bardzo mogę pracować, chciałabym pójśc do jakiejś pracy i zarabiać na siebie jak normalny człowiek i jeszcze mieć z tego kupę satysfakcji. Moje doświadczenia z pracą są jednak bardzo negatywne- ciągłe zmęczenie, "odpływanie" w niebyt po dwóch godzinach; pracowanie zawsze było dla mnie wyłącznie męczarnią, przykrym obowiązkiem, który musze wypełnić, zeby się utrzymać. Z każdym rokiem byłam coraz bardziej zmęczona i coraz mniej kontaktowa, czułam, jak gdybym zapadała się do środka siebie, zamieniała w stupor. Pozornie proste czynności - napisanie listu, oferty (jestem marketingowcem) robiło się górą nie do pokonania i trwało wieczność, do tego ta ciągła gonitwa w głowie, myśli na które nie miałam wpływu, totalny brak koncentracji, niemożność skupienia się na jednej czynności, bo w głowie melanż. Ledwie nadążałam z zadaniami, czasami zdarzało się, ze nie nadążałam, przy czym to nie byłoby takie najstraszniejsze (mnóstwo ludzi nie nadąża), gdyby nie swiadomośc, że TO NIE JEST NORMALNE - chyba wiecie o co mi chodzi? Cały czas pisząc cos, robiąc coś WIEM, bo CZUJĘ, że wykorzystuję jakiś ułamek swoich możliwości, jakbym byla ograniczona przez nieistniejące kajdany. I to mnie tak męczy, sama powolność nie byłaby zła, ggdybym czuła, ze taka po prostu jestem. A ja czuję w sobie chorobę, czuję, ze jest cos cholernie nie w porządku.
Uff...wypisałam się, ale przynajmniej częsciowo nazwałam to, co mi strasznie przeszkadza w zyciu. Pozdrawiam Was mocno
))

Tak, szukam kontaktu z ludźmi, ja lubię ludzi, choć ostatnio coraz częsciej walczę z jakimiś irracjonalnymi lękami. Dawniej - kilka lat temu - nie było we mnie tego potwornego zmęczenia, byłam towarzyska, kontaktowa, mialam wielu znajomych z którymi spędzałam czas, mimo, że juz wtedy trwały te moje braki w koncentracji i przeróżne problemy. Teraz faktycznie net wydaje się być nie jedyną, ale dla mnie bardzo dobrą formą kontaktu - można wejśc i wyjśc kiedy się chce, nie zastąpi oczywiście kontaktu z żywym człowiekiem, ale podczas pisania moge się np. dłuzej zastanowic, wymazac jakies zdanie, zamienić itp, jest to dosyc wygodne i mniej stresujące niż bycie z ludźmi "na zywo".
Nie poddaję się oczywiście i wciąż jakaś iskierka nadziei w to, ze kiedys będzie dobrze, tli sie we mnie. Mówiłam mojej pani doktor, ze wiary juz we mnie brak, ale jeszcze jest trochę nadziei, w kazdym razie wciąż moze byc gorzej..i to duzo gorzej. Szkoda tylko, ze nie bardzo mogę pracować, chciałabym pójśc do jakiejś pracy i zarabiać na siebie jak normalny człowiek i jeszcze mieć z tego kupę satysfakcji. Moje doświadczenia z pracą są jednak bardzo negatywne- ciągłe zmęczenie, "odpływanie" w niebyt po dwóch godzinach; pracowanie zawsze było dla mnie wyłącznie męczarnią, przykrym obowiązkiem, który musze wypełnić, zeby się utrzymać. Z każdym rokiem byłam coraz bardziej zmęczona i coraz mniej kontaktowa, czułam, jak gdybym zapadała się do środka siebie, zamieniała w stupor. Pozornie proste czynności - napisanie listu, oferty (jestem marketingowcem) robiło się górą nie do pokonania i trwało wieczność, do tego ta ciągła gonitwa w głowie, myśli na które nie miałam wpływu, totalny brak koncentracji, niemożność skupienia się na jednej czynności, bo w głowie melanż. Ledwie nadążałam z zadaniami, czasami zdarzało się, ze nie nadążałam, przy czym to nie byłoby takie najstraszniejsze (mnóstwo ludzi nie nadąża), gdyby nie swiadomośc, że TO NIE JEST NORMALNE - chyba wiecie o co mi chodzi? Cały czas pisząc cos, robiąc coś WIEM, bo CZUJĘ, że wykorzystuję jakiś ułamek swoich możliwości, jakbym byla ograniczona przez nieistniejące kajdany. I to mnie tak męczy, sama powolność nie byłaby zła, ggdybym czuła, ze taka po prostu jestem. A ja czuję w sobie chorobę, czuję, ze jest cos cholernie nie w porządku.
Uff...wypisałam się, ale przynajmniej częsciowo nazwałam to, co mi strasznie przeszkadza w zyciu. Pozdrawiam Was mocno

(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
Cześć Maliana
Jeśli praca była dla Ciebie męczarnią, to nie robiłas tego co lubiłaś. Nie wiem jak wygląda rynek pracy tam gdzie mieszkasz, ale może mogłabyś poszukać czegoś na niepełny etat. Czegoś nawet na 1/4 etatu, czy na tyle na ile byłoby Cię w obecnej chwili stać. Są różne prace. Znam osoby w miarę wykształcone, które zajmują się np. sprzątaniem, bo ta praca zajmuje im 2-3 godziny dziennie i resztę dnia mają wolnego. Czy praca na zlecenia, przy określonych projektach, która się kończy po ich zamknięciu. Po prostu z pracą bywa różnie. Jeśli się robi to co się lubi to nie sprawia ona przeważnie problemów, chociaż okresy zniechęcenia i gorsze chwile ma każdy. Często pracujemy - tak jak piszesz po to tylko aby mieć z czego się utrzymać. Mam dobrego kolegę (po studiach)ze schizofrenią paranoidalną, który obecnie pracuje na czarno przy prostych pracach za 400zł. (dorabia do renty), mógły robić za więcej ale mówi, że tak mu odpowiada bo pracuje we własnym tempie i robi każdego dnia tyle na ile się czuje. Może i Ty mogłabyś poszukać czegoś na miarę Twojego obecnego stanu?
Pozdrawiam
Jeśli praca była dla Ciebie męczarnią, to nie robiłas tego co lubiłaś. Nie wiem jak wygląda rynek pracy tam gdzie mieszkasz, ale może mogłabyś poszukać czegoś na niepełny etat. Czegoś nawet na 1/4 etatu, czy na tyle na ile byłoby Cię w obecnej chwili stać. Są różne prace. Znam osoby w miarę wykształcone, które zajmują się np. sprzątaniem, bo ta praca zajmuje im 2-3 godziny dziennie i resztę dnia mają wolnego. Czy praca na zlecenia, przy określonych projektach, która się kończy po ich zamknięciu. Po prostu z pracą bywa różnie. Jeśli się robi to co się lubi to nie sprawia ona przeważnie problemów, chociaż okresy zniechęcenia i gorsze chwile ma każdy. Często pracujemy - tak jak piszesz po to tylko aby mieć z czego się utrzymać. Mam dobrego kolegę (po studiach)ze schizofrenią paranoidalną, który obecnie pracuje na czarno przy prostych pracach za 400zł. (dorabia do renty), mógły robić za więcej ale mówi, że tak mu odpowiada bo pracuje we własnym tempie i robi każdego dnia tyle na ile się czuje. Może i Ty mogłabyś poszukać czegoś na miarę Twojego obecnego stanu?
Pozdrawiam
Kocham życie - ale czy życie kocha mnie???
- maliana
- zaufany użytkownik
- Posty: 1064
- Rejestracja: wt lip 04, 2006 6:13 pm
- Gadu-Gadu: 8098683
- Lokalizacja: Końskie, świętokrzyskie
- Kontakt:
hmm...wiedziałam, ze trudno opisac to, jak się czuję. Darku, problem jest taki, ze mi nic nie sprawia satysfakcji, ja po prostu nie wiem, jak to jest ją odczuwać. Nigdy nie wiedziałam. Nigdy nie miałam zadnego hobby, zadnych zainteresowań, NIC. W dziecinstwie i w szkole średniej żyłam po prostu lekcjami, ale nie miałam jakichś ukierunkowanych zdolności - normą było, że ze wszystkigo prawie zawsze mam piątki, bez zbytniego wysiłku (tak działał do pewnego momentu mój "skompensowany" mózg), po prostu odfajkowywałam swoje. Nie miałam (i nie mam) zajęc sprawiających mi przyjemność - wysilek fizyczny typu sprzątanie mnie męczy, żaden rower, bieganie, aerobik (próbowałam). Poniewaz nie jestem w stanie do konca skupic sie na wykonywanej czynnosci, męczy mnie szybko ta czynność (a raczej towarzyszace jej gonitwy myślowe, nawet przy pracy intelektem na jednym planie robię cos, w tle zawsze czuję "tę drugą"), chcialabym jak najszybciej miec to z głowy. W trakcie mojej pracy zawodowej robilam wiele rzeczy (nie był to tylko marketing w scislym tego slowa znaczeniu), nagrodą za kazdą było upiorne zmęczenie, senność, zniechęcenie. Dodatkowo ja nie czuję swego ciała, czuję się tak, jakby moje ręce i nogi nie były moje, mam nad nimi jak gdyby ograniczoną kontrolę, nie wiem, z czego to wynika, ale czuję sie w swoim ciele obco. Jest ono dla mnie za duze, za ciężkie, niezależnie od tego czy ważę 59 czy 78 kg (takie mam róznice przy branych kochanych tabletkach). Drżą mi ręce i nogi. Czuję się, jakbym była szczelnie zamknięta w słoiku, jakbym cała mieszkała w swojej głowie i to gdzies z tyłu, reszta ciała nie nalezy do mnie.
Teraz, siedząc teraz i pisząc posta odczuwam jakby ciągły niepokój, staram się napisac go jak najszybciej, zeby mieć to z głowy, jest to dla mnie w pewnym sensie przykry obowiązek, choć przecież wcale tak nie jest, prawda? Cholernie trudno jest opowiedzieć słowami to, jak sie czuję. Często czuję się bezsilna, bo wiem, ze gdyby istniała taka możliwosć, żeby rozmówca na chwilę poczuł się mną, od razu wiedziałby o co chodzi (dotyczy to zwłaszcza spotkań z moją lekarz, bardzo chciałabym, żeby na chwilę mogła pochodzić w moich butach).
Nie mniej dziekuje Darku, za zainteresowanie
Teraz, siedząc teraz i pisząc posta odczuwam jakby ciągły niepokój, staram się napisac go jak najszybciej, zeby mieć to z głowy, jest to dla mnie w pewnym sensie przykry obowiązek, choć przecież wcale tak nie jest, prawda? Cholernie trudno jest opowiedzieć słowami to, jak sie czuję. Często czuję się bezsilna, bo wiem, ze gdyby istniała taka możliwosć, żeby rozmówca na chwilę poczuł się mną, od razu wiedziałby o co chodzi (dotyczy to zwłaszcza spotkań z moją lekarz, bardzo chciałabym, żeby na chwilę mogła pochodzić w moich butach).
Nie mniej dziekuje Darku, za zainteresowanie

(...)swoim aniołom dał rozkaz o tobie
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)
aby cię strzegli na wszystkich twych drogach(...)