A może lepiej tak:
"Całe Wydminy zastanawiają się, gdzie jest Rysiek milioner. Przepadł z rodziną w jedną noc. Ale w sumie nic dziwnego, przecież – jak miejscowi sami przyznają – z taką fortuną życia w Wydminach by nie miał.
Rysiek się nie kapnął. Dopiero mu sklepowa przypomniała: sprawdź pan swoje kupony, bo chyba wygrałeś – relacjonuje Muniek. – I jak on przyszedł sprawdzić i zobaczył, że wygrał, to krzyknął coś w stylu: mam, wygrałem, mam, o kur...! – ciągnie Stanisław, kolega Muńka. Godzinę później wiedziała już cała wieś. Rysiek wygrał w lotto 13,3 miliona złotych.
Idzie się załamać
Monika Łapicka-Gij, wójt gminy, mówi z powagą: – Tak olbrzymia wygrana to nieszczęście. Co innego, jak się chce wyjechać, a co innego, jak w nocy trzeba uciekać. Mam nadzieję, że znajdzie sobie miejsce na ziemi i że jednak jeszcze wróci za jakiś czas, gdy emocje opadną.
Edek, znajomy Ryśka: – Tutaj ludzie nie wiedzą, co zrobić z większym spadkiem, a co dopiero z taką fortuną. A Ryszard nie ma głowy do interesów – mężczyzna na chwilę się zamyśla. – Idzie się załamać z taką wygraną – kiwa głową.
W Wydminach nikt się dziś nie przyzna, że zazdrości Ryśkowi. Ale kiedy w poniedziałek 20 września było już wiadomo, że sobotnia wygrana padła w jedynej w Wydminach kolekturze, emocje sięgnęły zenitu. Wszyscy gorączkowo sprawdzali kupony i po kilku godzinach zostały tylko trzy typy: Andrzej z Gawlik Małych, Zbychu z Gawlik Dużych i Rysiek z Wydmin. – Dzwoni do mnie syn i mówi: tato, co się nie chwalisz, że 13 baniek zgarnąłeś w totka – opowiada sołtys Wydmin Roman Stefaniak. – No bo wszyscy już wiedzieli, Wydminy wygrały – dodaje.
Rysiek ponoć trzy razy do kolektury chodził i sprawdzał, czy to prawda, bo żona nie chciała wierzyć. Jego syn biegał wtedy po podwórku i informował wszystkich dookoła: „Jesteśmy bogaci", a 28-letni pasierb zaczął rozpowiadać dziewczynom, jakiego ma dzianego starego. Ale Rysiek zachował zimną krew. W poniedziałek uczestniczył jeszcze w pogrzebie księdza proboszcza. Sklepowa opowiadała sołtysowi, jak przyjechała ekipa Polsatu i zaczęli kręcić kamerą. Podchodzą pod dom Ryśka i pytają grubawego faceta, czy zna Ryśka milionera. A on mówi, że nie zna i żeby stąd poszli. Dziennikarze Polsatu nie zorientowali się, że rozmawiali właśnie z Ryszardem M. Do wsi zaczęli zjeżdżać kolejni ciekawscy. – Dziennikarze nie dbali o prywatność pana Ryszarda, wszystkich wypytywali, dawali pieniądze, wydzwaniali i żądali od urzędu informacji – żali się wójt gminy. Wieść rozniosła się po całej Polsce, każdy mógł wiedzieć, gdzie Rysiek mieszka, co robi, gdzie są jego dzieci. – Głuche telefony mieliśmy. A wiadomo, kto dzwonił? Może jakaś telewizja, a może mafia? – mówi podenerwowana żona sołtysa. Nie damy sobie napluć w twarz Któregoś wieczoru przed dom Ryśka podjechało tajemnicze audi na olsztyńskich rejestracjach. – Dwóch łebków przyjechało, pukają Ryśkowi do drzwi. Ale my już z ekipą szliśmy. I oni, jak nas zobaczyli, to uciekli – opowiada Muniek, który stał na czele akcji obronnej. – Nie damy sąsiadowi krzywdy robić. Wydminianie nie dadzą sobie napluć w twarz, tak napisz! – zachęca Muniek.
Atmosfera stawała się nie do wytrzymania. W końcu w poniedziałek pod osłoną nocy Rysiek zniknął. Nikt do końca nie wie, jak to było. Wyjechał z żoną, dwoma synami i dorosłym pasierbem. Kto ich zabrał? Spekulacje trwają: Może policja? Może ktoś z rodziny? Gdzie jest Rysiek z rodziną, pozostaje tajemnicą. Niektórzy mówią, że jeździ z obstawą policyjną od hotelu do hotelu, inni – że mieszka spokojnie u rodziny i czeka, aż miną emocje.
Jego komunalne mieszkanie – pokój i aneks kuchenny – stoi puste, jest opłacone do końca października. Rysiek nigdy nie miał pieniędzy, by je wykupić, choć bonifikaty były korzystne, nawet do 90 proc., mieszkanie można było kupić już za cztery tysiące złotych.
Wiadomo, że wygrana została odebrana w Warszawie 28 września. Czy odebrał ją Ryszard – pewności nie ma. – Wygraną odebrał gracz – mówi tylko Piotr Gawron, rzecznik Totalizatora Sportowego. – On nigdy nie miał konta bankowego – mówi Janek, kolega z tartaku. – Albo sobie szybko założył, albo w gotówce pobrał – dedukuje.
Kasiora na przeszczep wątroby
W Wydminach nikt się nie dziwi, że milioner uciekł w nocy ze wsi. – Każdy by wyjechał – stwierdza barman Ryszard z pubu Kuba. – On się bał zostać, bo zaraz by mówili: idzie milioner, milioner, kup piwo, stać cię, milioner, pożycz stówkę! W małej wsi wszyscy znają wszystkich. Trudno tu żyć z taką fortuną. Kontrast jest zbyt wielki – tłumaczy".
https://www.wprost.pl/tygodnik/215764/r ... ioner.html