To badanie temu zaprzecza, jednak prawda napotyka na ogromne zyski koncernów. Przemysł psychiatryczny twierdzi, że schizofrenia to choroba mózgu, choć nie ma na to dowodów - dowody są za to na namacalne spustoszenia w mózgu jakie wywołują leki.
Smutne jest także to, że pomimo badań na szkodliwość leków, psychiatria zapewne wykorzystuje fakt spustoszeń w mózgu jako efekt choroby a nie leków. W świecie w którym prawda zdominowana jest przez dyktat firm farmaceutycznych - biedny człowiek najczęściej trafia do psychiatry - wierząc iż ta mu pomoże - i od razu staje się trybikiem w machinie farmaceutycznej, która efekty leków może przypisać chorobie, tworząc w ten sposób swoje kłamliwe dogmaty. Oczywiście uzasadniające branie leków.
Pomijając fakt, iż wg badań amerykańskiej psychiatry - leki niszczą mózg i wyraźnie osłabiają inteligencję - dowiedziono że w krajach takich jak Indie, Nigeria, ludzie chorzy na schizofrenie radzili sobie o wiele lepiej bez leków a ich choroba miała łagodniejszy przebieg.
Niestety - w przypadku ludzi biorących leki działa dokładnie ten sam mechanizm, jak w przypadku religii - żerowanie na strachu a to jest potężna broń. Ludzie boją się odstawić lek, bo nieustannie karmieni są strachem pomimo racjonalnych przesłanek, dowodów które mogłyby im pomóc się z tego strachu wyzwolić.
Z psychiatrią jest też podobnie jak z religią - także z innego powodu. Np. co innego powie papież Franciszek na temat prawd wiary, stosunku bliźniego do bliźniego a co innego robi nasz rodzimy kler, za nic mając wytyczne papieża - dla własnych korzyści oczywiście. I tak samo jest z badaniem znanej amerykańskiej psychiatry - jak głos wołającego na puszczy.
Amerykańska psychiatra, Nancy Andreasen zbadała z kolei mózgi ponad 200 pacjentów ze schizofrenią z pomocą tomografii komputerowej i stwierdziła, że ich mózgi uległy wyraźnemu skurczeniu. Wyraźnie widać było przy tym, że im dłużej stosowali oni leki, tym wyraźniejsze były szkody w strukturze mózgu. W zeszłym roku badania, przeprowadzone na 965 pacjentach ze schizofrenią, potwierdziły to spostrzeżenie. Autorzy podsumowali: „U pacjentów, którzy stosowali leki, stwierdzono więcej strukturalnych anomalii w określonych regionach mózgu”
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityk ... mozgu.readTen ubytek tkanki nerwowej zdaje się zawężać zdolności poznawcze pacjentów. Stają się więc wyraźnie głupsi, a przy tym wcale nie pozbywają się swoich schizofrenicznych zaburzeń. Czy więc w określonych przypadkach nie lepiej byłoby całkowicie zrezygnować z leków?
W tym linku za to dawniejsze badania, mówiące o tym jak leki mogą wywoływać, utrzymywać psychozę - http://nowadebata.pl/2011/12/14/o-lekac ... d-choroby/
Tozaryna i inne typowe antypsychotyki blokują od 70 do 90 % wszystkich receptorów D2 w mózgu. Aby skompensować tę blokadę, neurony postsynaptyczne [przyjmujące informację – przyp.aut.] zagęszczają występowanie receptorów D2 o co najmniej 30%. W ten sposób mózg staje się „nadwrażliwy” na dopaminę, wyjaśniali Chouinard i Jone. A uważa się, że neuroprzekaźnik ten pośredniczy w powstawaniu psychoz. „Neuroleptyki wywołują nadwrażliwość na dopaminę, która prowadzi zarówno do objawów dyskinezy jak i psychozy”, pisali badacze. „W konsekwencji u pacjentów, u których wystąpiła taka nadwrażliwość, nawroty objawów psychozy spowodowane są innymi czynnikami aniżeli wyłącznie rozwojem samej choroby.”