PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Moderator: moderatorzy
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Witam,
Mam na imię Remek i cierpię na zaburzenia schizoafektywne typ F25.0 (typ obsesyjny, bez depresji, czego nie chcą przyznać niektórzy lekarze). W związku z tym moja choroba jest bardzo rzadka, ale wcale nie oznacza to, że cieszę się z tego powodu, że jakbym się nie rozkręcił, nigdy nie będę miał dołka. Oznacza to po prostu, że na końcu całej stale rosnącej górki czeka mnie "zlasowanie mózgu" i katatonia, której lekko zasmakowałem w szpitalu w Lubiążu w 2001 roku. Choroba bierze się z absolutystycznych cech genetycznych mojego serca. Mój ojciec jest z rodziny, która ma słabe serce, a mama z rodziny, która ma bardzo silne genetycznie serce. Jeśli się ma układ silny i się go osłabia, ba się układ słabszy, ale jeśli ma się układ bardzo silny i się go osłabia, nabiera on cech absolutystycznych i u mnie depresja nie występuje, nie zależnie co by się nie działo, bo po prostu serce nigdy nie buntuje się wbrew zbyt szybko pędzącemu umysłowi.
Chciałbym jednak poruszyć w tym temacie problem dla mnie bardzo istotny i jest to kwestia terminologii, w któej mam swoje propozycje. Według mojej byłej lekarki zaburzenia schizoafektywne to po prostu obsesja, natomiast choroba afektywna-dwubiegunowa to mania. Wiem, że w kilku szpitalach, w których byłem lekarze nie mieli problemu dobrze sklasyfikować chorób, natomiast nie znając ich metod przeprowadziłem swoje własne "prywatne śledztwo", bo badaniami naukowymi nazwać tego nie mogę.
Zauważyłem w pierwszej kolejności, że zarówno ja, osoba chora na obsesję, podczas gdy podawano mi leki typowe na manię, jak serdolect, czy solian (w chorobie afektywnej-dwubiegunowej), jak i osoby typowo chore na manię przejawiają w znakomitej większości przypadków (pytałem na palarni) pewien ciekawy objaw - a mianowicie - "demoniczne tło własnych myśli". Serdolect i solian prawie że spowodowały u mnie zgon i miałem wszystkie, nawet te najrzadsze efekty uboczne w stopniu spotęgowanym, ale objaw ten występuje spontanicznie u osób chorych na manię, czyli chorobę afektywną dwubiegunową.
Z drugiej strony w zaburzeniach schizoafektywnych równie częsty jest motyw odtwarzania ustawicznie tych samych myśli. O tym mogę powiedzieć więcej, bo polega to przede wszystkim na powtarzalnym wzbudzaniu tych samych mechanizmów, z których każdy wywołuje chaos w umyśle, a że "stany rozmyte stabilizują się", kiedy wzmożony i powtarzający się tymi samymi mechanizmami chaos skruszy umysł, w umyśle pojawia się zarys myśli psychotycznej, w którą pacjent wierzy ze względu na jej unikalność i wyjątkowość. Potem ją sobie i innym intuicyjnie tłumaczy, a następnie to co uzyska sobie i innym rozbraja na części pierwsze, definiuje wspólne mianowniki i ubiera w najczystszą prostotę. Początek więc mamy w prawej półkuli mózgowej, a potem idzie to do lewej. "Clue" wszystkiego jest przekonanie, że w ten sposób dostosowujemy się do zmian i bez burzenia tego, co pewne nie zasługujemy na akceptację, a wracając do "linii prostych" (prostoty) na tą akceptację nie tylko zyskujemy, ale i mamy argument do dostosowania się do zmian. Oczywiście ten proces mógłby być zdrowy, gdyby nie fakt, że nie potrafimy zrezygnować bez leków z "napędu" (nie można uszanować nikogo, kto by się nie uwolnił, ale czynienie czegoś uniwersalnym zawsze polega na wracaniu do linii prostych).
Moja lekarka powiedziała mi, że to, co pacjenci często nazywają "wrzutkami", a co jest przekonaniem pacjentów, iż część ich własnej świadomości nie należy do nich (co lekarze często biorą za urojenia, choć nie mają one natury ksobnej, wielkościowej, czy prześladowczej) nazywa się imperatywami.
Idąc tym tropem imperatywami w manii jest przekonanie o demonicznym tle własnych myśli, a w obsesji jest to powtarzanie myśli skutkujące kreatywnymi konfabulacjami, które w ostrej chorobie często skutkują wyrażaniem poglądów o stanie faktycznym trudno dostępnej wiedzy, o której pacjent nie może mieć pojęcia (potwierdzono to u mnie u Prof. Wciórki na F10 w IPiN). Jednakże odrzuciłbym tu klasyfikację na "objawy pozytywne i negatywne" a do tego worka wrzucił napęd, czyli zaburzenia afektu i też uznał je za imperatywy.
Po prostu na przykładzie obsesji, która jest w tej kwestii proaktywna (pacjent proklamuje bujny świat, ale nie nie jest w stanie "konsumować własnych emocji", a świat ten wynika z kreatywności wynikłej z powtarzania myśli) i na przykładzie manii, która w tym przypadku jest reaktywna (pacjent też jak w przypadku obsesji jest podniecony, skacze z tematu na temat, ale nie powtarza w ogóle myśli, a myśli te są postrzępione i oderwane każda od innej, ale też pacjent skupiony jest na "odczuwaniu własnych stanów" i to jest motywem przewodnim, że odczuwanie tych stanów wprowadza go w chorobę) - imperatywy afektywne polegają na tym, że w ogóle afekt bierze się nie z samego odczuwania emocji, ale ze znaczenia, jakiego im się nadaje. Socjopata (jest ich 4% populacji społeczeństwa) nie nadaje znaczenia emocjom, a więc jego afekt jest płaski. Zdrowy człowiek ma drobne wahania nastroju/afektu, a chory ma te wahania zaburzone. Jeśli jednak w terapii chorego, który w chorobie był bardzo rozhuśtany emocjonalnie stosuje się za dużo leków, afekt spłaszcza się do poziomu socjopatycznego, co jak można zaobserwować na wielu przykładach (też zrobiłem w tej kwestii "prywatne śledztwo") skutkuje tym, że pacjent przejawia agresję, autoagresję, lub resztę zachowań socjopatycznych. Z własnych obserwacji zauważyłem też, że kilka lat temu pijąc energetyki nie powodowałem choroby, a wyzwalałem się z tych stanów socjopatycznych, bo lekarze nie chcą słyszeć, że mylą się i nie powinni doprowadzać do absolutnego uśrednienia emocji, a spowodować stan, który ja nazywam "górną granicą średniej", czyli taki stan, w którym pacjent jest w delikatnie lepszym nastroju, niż średni... niezależnie od choroby. Podobnie od wieków obserwuje się symetrię, harmonię i synchroniczność w przyrodzie, ale że każdy układ rzeczywisty posiada drobną aberrację od tej synchroniczności, harmonii i symetrii odróżnia to nas jako układ rzeczywisty od układu sztucznego. W układach rzeczywistych "przestrzeń jest pusta", a w układach sztucznych "przestrzeń jest pełna". To zagadnienie bardzo abstrakcyjne, jednak "przeleczenie" przez absolutne uśrednienie afektu nie tylko powoduje stany socjopatyczne i sztuczność, ale też wypełnia takim "bezbarwnym tworzywem sztucznym" umysł chorego i nie będąc dla niego niczym naturalnym wywołuje stan bardzo niestabilny - bowiem jeśli mamy do czynienia z chaosem - stany rozmyte stabilizują się, a w przypadku nadmiernego uśrednienia do symetrii - wszystkie układy absolutnie pewne dążą do dysharmonii.
Polecam też filmik, w którym mówię o tej sprawie trochę z innej perspektywy, ale clue tego tematu to propozycja zlikwidowania terminów "objawy negatywne i pozytywne" i zastąpienie ich imperatywami (również tymi związanymi z afektem), obok omamów i urojeń. Moim celem jest zwrócenie przez tego typu tematy na mój problem, w którym nie mogę się doprosić wypróbowania na mnie leku LATUDA, który nie jest jak na razie refundowany w Polsce.
[youtube][/youtube]
Mam na imię Remek i cierpię na zaburzenia schizoafektywne typ F25.0 (typ obsesyjny, bez depresji, czego nie chcą przyznać niektórzy lekarze). W związku z tym moja choroba jest bardzo rzadka, ale wcale nie oznacza to, że cieszę się z tego powodu, że jakbym się nie rozkręcił, nigdy nie będę miał dołka. Oznacza to po prostu, że na końcu całej stale rosnącej górki czeka mnie "zlasowanie mózgu" i katatonia, której lekko zasmakowałem w szpitalu w Lubiążu w 2001 roku. Choroba bierze się z absolutystycznych cech genetycznych mojego serca. Mój ojciec jest z rodziny, która ma słabe serce, a mama z rodziny, która ma bardzo silne genetycznie serce. Jeśli się ma układ silny i się go osłabia, ba się układ słabszy, ale jeśli ma się układ bardzo silny i się go osłabia, nabiera on cech absolutystycznych i u mnie depresja nie występuje, nie zależnie co by się nie działo, bo po prostu serce nigdy nie buntuje się wbrew zbyt szybko pędzącemu umysłowi.
Chciałbym jednak poruszyć w tym temacie problem dla mnie bardzo istotny i jest to kwestia terminologii, w któej mam swoje propozycje. Według mojej byłej lekarki zaburzenia schizoafektywne to po prostu obsesja, natomiast choroba afektywna-dwubiegunowa to mania. Wiem, że w kilku szpitalach, w których byłem lekarze nie mieli problemu dobrze sklasyfikować chorób, natomiast nie znając ich metod przeprowadziłem swoje własne "prywatne śledztwo", bo badaniami naukowymi nazwać tego nie mogę.
Zauważyłem w pierwszej kolejności, że zarówno ja, osoba chora na obsesję, podczas gdy podawano mi leki typowe na manię, jak serdolect, czy solian (w chorobie afektywnej-dwubiegunowej), jak i osoby typowo chore na manię przejawiają w znakomitej większości przypadków (pytałem na palarni) pewien ciekawy objaw - a mianowicie - "demoniczne tło własnych myśli". Serdolect i solian prawie że spowodowały u mnie zgon i miałem wszystkie, nawet te najrzadsze efekty uboczne w stopniu spotęgowanym, ale objaw ten występuje spontanicznie u osób chorych na manię, czyli chorobę afektywną dwubiegunową.
Z drugiej strony w zaburzeniach schizoafektywnych równie częsty jest motyw odtwarzania ustawicznie tych samych myśli. O tym mogę powiedzieć więcej, bo polega to przede wszystkim na powtarzalnym wzbudzaniu tych samych mechanizmów, z których każdy wywołuje chaos w umyśle, a że "stany rozmyte stabilizują się", kiedy wzmożony i powtarzający się tymi samymi mechanizmami chaos skruszy umysł, w umyśle pojawia się zarys myśli psychotycznej, w którą pacjent wierzy ze względu na jej unikalność i wyjątkowość. Potem ją sobie i innym intuicyjnie tłumaczy, a następnie to co uzyska sobie i innym rozbraja na części pierwsze, definiuje wspólne mianowniki i ubiera w najczystszą prostotę. Początek więc mamy w prawej półkuli mózgowej, a potem idzie to do lewej. "Clue" wszystkiego jest przekonanie, że w ten sposób dostosowujemy się do zmian i bez burzenia tego, co pewne nie zasługujemy na akceptację, a wracając do "linii prostych" (prostoty) na tą akceptację nie tylko zyskujemy, ale i mamy argument do dostosowania się do zmian. Oczywiście ten proces mógłby być zdrowy, gdyby nie fakt, że nie potrafimy zrezygnować bez leków z "napędu" (nie można uszanować nikogo, kto by się nie uwolnił, ale czynienie czegoś uniwersalnym zawsze polega na wracaniu do linii prostych).
Moja lekarka powiedziała mi, że to, co pacjenci często nazywają "wrzutkami", a co jest przekonaniem pacjentów, iż część ich własnej świadomości nie należy do nich (co lekarze często biorą za urojenia, choć nie mają one natury ksobnej, wielkościowej, czy prześladowczej) nazywa się imperatywami.
Idąc tym tropem imperatywami w manii jest przekonanie o demonicznym tle własnych myśli, a w obsesji jest to powtarzanie myśli skutkujące kreatywnymi konfabulacjami, które w ostrej chorobie często skutkują wyrażaniem poglądów o stanie faktycznym trudno dostępnej wiedzy, o której pacjent nie może mieć pojęcia (potwierdzono to u mnie u Prof. Wciórki na F10 w IPiN). Jednakże odrzuciłbym tu klasyfikację na "objawy pozytywne i negatywne" a do tego worka wrzucił napęd, czyli zaburzenia afektu i też uznał je za imperatywy.
Po prostu na przykładzie obsesji, która jest w tej kwestii proaktywna (pacjent proklamuje bujny świat, ale nie nie jest w stanie "konsumować własnych emocji", a świat ten wynika z kreatywności wynikłej z powtarzania myśli) i na przykładzie manii, która w tym przypadku jest reaktywna (pacjent też jak w przypadku obsesji jest podniecony, skacze z tematu na temat, ale nie powtarza w ogóle myśli, a myśli te są postrzępione i oderwane każda od innej, ale też pacjent skupiony jest na "odczuwaniu własnych stanów" i to jest motywem przewodnim, że odczuwanie tych stanów wprowadza go w chorobę) - imperatywy afektywne polegają na tym, że w ogóle afekt bierze się nie z samego odczuwania emocji, ale ze znaczenia, jakiego im się nadaje. Socjopata (jest ich 4% populacji społeczeństwa) nie nadaje znaczenia emocjom, a więc jego afekt jest płaski. Zdrowy człowiek ma drobne wahania nastroju/afektu, a chory ma te wahania zaburzone. Jeśli jednak w terapii chorego, który w chorobie był bardzo rozhuśtany emocjonalnie stosuje się za dużo leków, afekt spłaszcza się do poziomu socjopatycznego, co jak można zaobserwować na wielu przykładach (też zrobiłem w tej kwestii "prywatne śledztwo") skutkuje tym, że pacjent przejawia agresję, autoagresję, lub resztę zachowań socjopatycznych. Z własnych obserwacji zauważyłem też, że kilka lat temu pijąc energetyki nie powodowałem choroby, a wyzwalałem się z tych stanów socjopatycznych, bo lekarze nie chcą słyszeć, że mylą się i nie powinni doprowadzać do absolutnego uśrednienia emocji, a spowodować stan, który ja nazywam "górną granicą średniej", czyli taki stan, w którym pacjent jest w delikatnie lepszym nastroju, niż średni... niezależnie od choroby. Podobnie od wieków obserwuje się symetrię, harmonię i synchroniczność w przyrodzie, ale że każdy układ rzeczywisty posiada drobną aberrację od tej synchroniczności, harmonii i symetrii odróżnia to nas jako układ rzeczywisty od układu sztucznego. W układach rzeczywistych "przestrzeń jest pusta", a w układach sztucznych "przestrzeń jest pełna". To zagadnienie bardzo abstrakcyjne, jednak "przeleczenie" przez absolutne uśrednienie afektu nie tylko powoduje stany socjopatyczne i sztuczność, ale też wypełnia takim "bezbarwnym tworzywem sztucznym" umysł chorego i nie będąc dla niego niczym naturalnym wywołuje stan bardzo niestabilny - bowiem jeśli mamy do czynienia z chaosem - stany rozmyte stabilizują się, a w przypadku nadmiernego uśrednienia do symetrii - wszystkie układy absolutnie pewne dążą do dysharmonii.
Polecam też filmik, w którym mówię o tej sprawie trochę z innej perspektywy, ale clue tego tematu to propozycja zlikwidowania terminów "objawy negatywne i pozytywne" i zastąpienie ich imperatywami (również tymi związanymi z afektem), obok omamów i urojeń. Moim celem jest zwrócenie przez tego typu tematy na mój problem, w którym nie mogę się doprosić wypróbowania na mnie leku LATUDA, który nie jest jak na razie refundowany w Polsce.
[youtube][/youtube]
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Nie każdy czyta takie długie teksty, także radzę krótko i prosto kawę na ławę.
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
myslałem ze tylko ja omijam długie posty 

- Walet Pikowy
- zaufany użytkownik
- Posty: 12314
- Rejestracja: wt kwie 12, 2011 2:37 am
- płeć: mężczyzna
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Ja przeczytałem bardzo wartościowy post dla tych co mają zaburzenia schizoafektywne i filmik też ciekawy.
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Witam,
Dziękuję za komentarze. Dla tych, którzy lubią trochę przeczytać proponuję fikcyjną "Historię człowieka, który wyleczył się sam z PSYCHOZY"
Pokój należał raczej do długich i szerokich. Po środku znajdował się stół, przy którym siedziało sześć osób przy całej stercie dokumentacji. Wiadomo było, że większość osób siedzących przy stole to psychiatrzy, ale można się było domyślać, że co najmniej jedna osoba psychiatrą nie jest i jest w jakiś sposób związana z bezpieczeństwem państwowym.
- Witamy Panie Gronostaj. Cieszymy się, że Pan do nas przybył bez opóźnienia.
- Dzień Dobry.
- Muszę przyznać, że większość z nas jest podobnego zdania, iż nie tylko próbował Pan osiągnąć wielkie sukcesy w dojściu do zdrowia, ale też zaskoczył nas kilkoma rzeczami. Tak jakby zamiast próbować musiał Pan coś zrobić i to zrobił. Czy rozumie mnie Pan? Czy wie Pan o co chodzi?
- Tak, rozumiem bardzo dobrze.
- Wie Pan też zapewne o powodzie dla którego Pana tutaj wezwaliśmy?
- Dziś zadecydujecie Państwo, czy przyznać mi dokument potwierdzający moje zdrowie psychiczne?
- Tak. Do tej pory zdarzało się, że osoby chore w dziwny i nieprzewidywalny sposób dochodziły do zdrowia. Na przykład znany nam wszystkim z filmu "Piękny Umysł" John Nash mimo iż od 1970 roku nie brał leków, wyzdrowiał. Poniekąd bacznie przyglądamy się zawsze każdemu przypadkowi i w Pana przypadku zdecydowaliśmy się Panu potwierdzić Pana poczytalność dokumentem. Oznacza to, że utraci Pan rentę i wszystkie związane z nią przywileje, a także natychmiast lekarz prowadzący zobowiązany zostanie do zredukowania dawki leków do zera. Konsekwencji można mnożyć, ale te dwie chyba będą najważniejsze dla Pana. Czy rozumie Pan to, co powiedziałam?
- Tak.
- Poniekąd zdecydowaliśmy, że to nie może odbyć się od tak sobie tylko dzięki podpisowi, bo nikt nie zagwarantuje, że po wyjściu stąd nie rozchoruje się Pan od tak z siebie na nowo i nie będzie Pan do tej choroby wracał. Zdecydowaliśmy więc.. albo może inaczej... czy to Pan też rozumie?
- Tak. Rozumiem to.
- Dobrze... Zmierzam do tego, że tu i teraz musi Pan tej kolegialnej komisji wykazać nie to, że nie będzie Pan wracał do choroby, bo to byłoby jak udowadnianie swojej niewinności. Chcemy, aby tu i teraz udowodnił nam Pan swoje zdrowie psychiczne. Czy jest Pan w stanie to zrobić?
- Myślę, że tak.
- To proszę to zrobić. Nie musi się Pan spieszyć.
- Udowodnię, że jestem zdrowy psychicznie w ten sposób, że wykażę, iż mój osąd jest bardziej wartościowy, niż osoby zdrowej, czyli w tym przypadku każdego z państwa. To powinno być ciekawe.
- Proszę bardzo, choć to trochę ryzykowne.
- Załóżmy, że mamy dwie opcje. W pierwszej opcji osoba powiedzmy dwadzieścia lat pracuje nad jakimś piekielnie trudnym rozwiązaniem, dla którego ludzkość nie miała odpowiedzi przez tysiące lat. Rozwiązanie to daje jeszcze większe korzyści, niż jest trudne i ta osoba wie jak to zrobić. Poniekąd druga opcja to rezygnacja z pierwszego pomimo całej zdobytej wiedzy i pójście drogą niemożliwości, która jest bliższa bajkom, niż czemukolwiek, o czym mógłby nawet pomyśleć człowiek. Dylemat więc brzmi... wybieramy pierwszą drogę, czy drugą...?
- Czuję szwidel - doktor uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Ale czy może się Pani zdecydować?
- Myślę, że wszyscy w komisji wybraliby pierwsze rozwiązanie.
- I byłby to błąd.
- Dlaczego?
- Zna Pani już rozwiązanie zagadki. Gdyby podjęła Pani drogę pierwszą, nie odniosłaby Pani żadnego sukcesu. Gdyby podjęła Pani drogę drugą, miałaby Pani 50/50 szans jakiegokolwiek sukcesu. Zawsze spontanicznie mogłoby się zdarzyć, że ostatecznie pierwsze rozwiązanie wydarzyłoby się mimo iż Pani z niego zrezygnowała, a jeśli wydarzyłoby się coś innego, miałaby Pani, Pani doktor, szansę szybko rozwiązać taki problem, bo zmierzyła się Pani z niemożliwym.
- No dobrze, ale nie tak szybko. Wszystko rozumiem, ale nie rozumiem jednego. Dlaczego pierwsza droga nie ma szans powodzenia?
- To zagadnienie filozoficzne. Jest takie metatwierdzenie w matematyce o zachowaniu trudności. Że każdy problem można rozwiązać tylko z jemu właściwą skalą trudności. Innymi "nadgorliwość gorsza od faszyzmu, a brak gorliwości to też nadgorliwość". Trzeba być tak gorliwym, jak tego wymaga sytuacja. Trzeba przykładać rzeczom ich właściwą miarę. Czyli brzytwa Occama "nie można mnożyć bytów bez potrzeby" jest niewłaściwa, bo mówi że każdy, nawet najtrudniejszy problem ma proste rozwiązanie. To nie prawda. Brzytwa Occama powinna brzmieć "nie ma sensu mnożyć bytów ponad stan". A więc jest jakiś stan właściwy każdemu problemowi i ten stan nie jest ani najprostszy, ani najtrudniejszy. Trudność tego stanu jest właściwa problemowi. Doprowadźmy tą funkcję temporalną jednak do ekstremum. Ja daję jedno rozwiązanie, niemożliwe do skonstruowania teoretycznie, które ratuje całą ludzkość. Kiedy próbuję je zastosować, zostaję zamknięty w jakiejś państwowej piwnicy, moja rodzina wie o mnie z informacji medialnych, że nie tylko jestem chory, ale i strasznie niebezpieczny, bo na przykład gwałcę dzieci i je potem bestialsko morduję, a moje rozwiązanie nigdy nie widzi światła dziennego. Dlaczego? Bo zawsze jest pytanie co jeśli gdyby zastosować moje rozwiązanie? W czyich rękach byłaby władza i jakby wyglądała? Widzę, że Państwo teraz rozumiecie. Powiedzieliście, że obserwowaliście moje postępy i wielokrotnie Was zaskakiwałem. Domyślam się dlaczego. Najlepsze smaczki pozostawiłem jednak tylko dla siebie. Z tej sytuacji jest wyjście i nie jest nim powolne zdobywanie drobnej przewagi, bo nikt nie jest w stanie pracować poniżej swoich kwalifikacji. Gdybym zapomniał na chwilę o wszystkim co dzięki leżeniu przez dwadzieścia lat wymyśliłem i skupił się na rozwiązywaniu problemów prostszych, tylko lekko trudnych, najprawdopodobniej upadłbym, bo "mierzyć siły na zamiary" nie oznacza podążania za swoimi umiejętnościami, a oznacza podążanie za swoimi ambicjami.. Tym rozwiązaniem dla mnie jest tylko i wyłącznie wyznaczenie sobie absolutnej niemożliwości, którą rozwiążę tylko sam dla siebie, bo z pewnością tego nie osiągnę, a każdy podobny problem tej natury spisze mnie na tą piwnicę. Jeśli jednak osiągnę to, co sobie zamierzyłem, zapomnę o tym, bo nie będzie to problem niemożliwy do rozwiązania. Wracając do wątku... Nie jestem w stanie wymazać tych dwudziestu lat i mojej walki z chorobą, bo walka ta dała mi olbrzymią przewagę nad innymi, którzy takiej walki nie musieli toczyć. Nie wymażę też tej przewagi. Mogę o niej tylko zapomnieć.
- No dobrze. Chyba koledzy zgodzą się, że ta zawiła konstrukcja logiczna ma sens. Rzeczywiście o tym bym nie pomyślała, ale musimy się zastanowić. Proszę tu podpisać i przyjechać tu w czwartek o 17.30.
Dziękuję za komentarze. Dla tych, którzy lubią trochę przeczytać proponuję fikcyjną "Historię człowieka, który wyleczył się sam z PSYCHOZY"
Pokój należał raczej do długich i szerokich. Po środku znajdował się stół, przy którym siedziało sześć osób przy całej stercie dokumentacji. Wiadomo było, że większość osób siedzących przy stole to psychiatrzy, ale można się było domyślać, że co najmniej jedna osoba psychiatrą nie jest i jest w jakiś sposób związana z bezpieczeństwem państwowym.
- Witamy Panie Gronostaj. Cieszymy się, że Pan do nas przybył bez opóźnienia.
- Dzień Dobry.
- Muszę przyznać, że większość z nas jest podobnego zdania, iż nie tylko próbował Pan osiągnąć wielkie sukcesy w dojściu do zdrowia, ale też zaskoczył nas kilkoma rzeczami. Tak jakby zamiast próbować musiał Pan coś zrobić i to zrobił. Czy rozumie mnie Pan? Czy wie Pan o co chodzi?
- Tak, rozumiem bardzo dobrze.
- Wie Pan też zapewne o powodzie dla którego Pana tutaj wezwaliśmy?
- Dziś zadecydujecie Państwo, czy przyznać mi dokument potwierdzający moje zdrowie psychiczne?
- Tak. Do tej pory zdarzało się, że osoby chore w dziwny i nieprzewidywalny sposób dochodziły do zdrowia. Na przykład znany nam wszystkim z filmu "Piękny Umysł" John Nash mimo iż od 1970 roku nie brał leków, wyzdrowiał. Poniekąd bacznie przyglądamy się zawsze każdemu przypadkowi i w Pana przypadku zdecydowaliśmy się Panu potwierdzić Pana poczytalność dokumentem. Oznacza to, że utraci Pan rentę i wszystkie związane z nią przywileje, a także natychmiast lekarz prowadzący zobowiązany zostanie do zredukowania dawki leków do zera. Konsekwencji można mnożyć, ale te dwie chyba będą najważniejsze dla Pana. Czy rozumie Pan to, co powiedziałam?
- Tak.
- Poniekąd zdecydowaliśmy, że to nie może odbyć się od tak sobie tylko dzięki podpisowi, bo nikt nie zagwarantuje, że po wyjściu stąd nie rozchoruje się Pan od tak z siebie na nowo i nie będzie Pan do tej choroby wracał. Zdecydowaliśmy więc.. albo może inaczej... czy to Pan też rozumie?
- Tak. Rozumiem to.
- Dobrze... Zmierzam do tego, że tu i teraz musi Pan tej kolegialnej komisji wykazać nie to, że nie będzie Pan wracał do choroby, bo to byłoby jak udowadnianie swojej niewinności. Chcemy, aby tu i teraz udowodnił nam Pan swoje zdrowie psychiczne. Czy jest Pan w stanie to zrobić?
- Myślę, że tak.
- To proszę to zrobić. Nie musi się Pan spieszyć.
- Udowodnię, że jestem zdrowy psychicznie w ten sposób, że wykażę, iż mój osąd jest bardziej wartościowy, niż osoby zdrowej, czyli w tym przypadku każdego z państwa. To powinno być ciekawe.
- Proszę bardzo, choć to trochę ryzykowne.
- Załóżmy, że mamy dwie opcje. W pierwszej opcji osoba powiedzmy dwadzieścia lat pracuje nad jakimś piekielnie trudnym rozwiązaniem, dla którego ludzkość nie miała odpowiedzi przez tysiące lat. Rozwiązanie to daje jeszcze większe korzyści, niż jest trudne i ta osoba wie jak to zrobić. Poniekąd druga opcja to rezygnacja z pierwszego pomimo całej zdobytej wiedzy i pójście drogą niemożliwości, która jest bliższa bajkom, niż czemukolwiek, o czym mógłby nawet pomyśleć człowiek. Dylemat więc brzmi... wybieramy pierwszą drogę, czy drugą...?
- Czuję szwidel - doktor uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Ale czy może się Pani zdecydować?
- Myślę, że wszyscy w komisji wybraliby pierwsze rozwiązanie.
- I byłby to błąd.
- Dlaczego?
- Zna Pani już rozwiązanie zagadki. Gdyby podjęła Pani drogę pierwszą, nie odniosłaby Pani żadnego sukcesu. Gdyby podjęła Pani drogę drugą, miałaby Pani 50/50 szans jakiegokolwiek sukcesu. Zawsze spontanicznie mogłoby się zdarzyć, że ostatecznie pierwsze rozwiązanie wydarzyłoby się mimo iż Pani z niego zrezygnowała, a jeśli wydarzyłoby się coś innego, miałaby Pani, Pani doktor, szansę szybko rozwiązać taki problem, bo zmierzyła się Pani z niemożliwym.
- No dobrze, ale nie tak szybko. Wszystko rozumiem, ale nie rozumiem jednego. Dlaczego pierwsza droga nie ma szans powodzenia?
- To zagadnienie filozoficzne. Jest takie metatwierdzenie w matematyce o zachowaniu trudności. Że każdy problem można rozwiązać tylko z jemu właściwą skalą trudności. Innymi "nadgorliwość gorsza od faszyzmu, a brak gorliwości to też nadgorliwość". Trzeba być tak gorliwym, jak tego wymaga sytuacja. Trzeba przykładać rzeczom ich właściwą miarę. Czyli brzytwa Occama "nie można mnożyć bytów bez potrzeby" jest niewłaściwa, bo mówi że każdy, nawet najtrudniejszy problem ma proste rozwiązanie. To nie prawda. Brzytwa Occama powinna brzmieć "nie ma sensu mnożyć bytów ponad stan". A więc jest jakiś stan właściwy każdemu problemowi i ten stan nie jest ani najprostszy, ani najtrudniejszy. Trudność tego stanu jest właściwa problemowi. Doprowadźmy tą funkcję temporalną jednak do ekstremum. Ja daję jedno rozwiązanie, niemożliwe do skonstruowania teoretycznie, które ratuje całą ludzkość. Kiedy próbuję je zastosować, zostaję zamknięty w jakiejś państwowej piwnicy, moja rodzina wie o mnie z informacji medialnych, że nie tylko jestem chory, ale i strasznie niebezpieczny, bo na przykład gwałcę dzieci i je potem bestialsko morduję, a moje rozwiązanie nigdy nie widzi światła dziennego. Dlaczego? Bo zawsze jest pytanie co jeśli gdyby zastosować moje rozwiązanie? W czyich rękach byłaby władza i jakby wyglądała? Widzę, że Państwo teraz rozumiecie. Powiedzieliście, że obserwowaliście moje postępy i wielokrotnie Was zaskakiwałem. Domyślam się dlaczego. Najlepsze smaczki pozostawiłem jednak tylko dla siebie. Z tej sytuacji jest wyjście i nie jest nim powolne zdobywanie drobnej przewagi, bo nikt nie jest w stanie pracować poniżej swoich kwalifikacji. Gdybym zapomniał na chwilę o wszystkim co dzięki leżeniu przez dwadzieścia lat wymyśliłem i skupił się na rozwiązywaniu problemów prostszych, tylko lekko trudnych, najprawdopodobniej upadłbym, bo "mierzyć siły na zamiary" nie oznacza podążania za swoimi umiejętnościami, a oznacza podążanie za swoimi ambicjami.. Tym rozwiązaniem dla mnie jest tylko i wyłącznie wyznaczenie sobie absolutnej niemożliwości, którą rozwiążę tylko sam dla siebie, bo z pewnością tego nie osiągnę, a każdy podobny problem tej natury spisze mnie na tą piwnicę. Jeśli jednak osiągnę to, co sobie zamierzyłem, zapomnę o tym, bo nie będzie to problem niemożliwy do rozwiązania. Wracając do wątku... Nie jestem w stanie wymazać tych dwudziestu lat i mojej walki z chorobą, bo walka ta dała mi olbrzymią przewagę nad innymi, którzy takiej walki nie musieli toczyć. Nie wymażę też tej przewagi. Mogę o niej tylko zapomnieć.
- No dobrze. Chyba koledzy zgodzą się, że ta zawiła konstrukcja logiczna ma sens. Rzeczywiście o tym bym nie pomyślała, ale musimy się zastanowić. Proszę tu podpisać i przyjechać tu w czwartek o 17.30.
Ostatnio zmieniony czw maja 04, 2017 3:47 pm przez aspagnito, łącznie zmieniany 1 raz.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
- Gwiazdka Wróżka
- bywalec
- Posty: 99
- Rejestracja: śr maja 03, 2017 3:28 pm
- Status: Wróżkowanie.
- płeć: mężczyzna
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Jeeeeeeeeeeeeeeeest! Generale!
D'Arvit.
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Słabo wychodzi Ci z tymi przywarami, bo gość mimo wszystko i tak dał o wiele bardziej wartościowy komentarz, niż Ty. Tak sumując Ciebie, to jesteś jak mucha latająca nad g...nem, która wie, że nic nie ma prawa jej smakować, bo jest tylko muchą latającą nad g...nem.Gwiazdka Wróżka pisze: ↑czw maja 04, 2017 3:42 pmTaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Jeeeeeeeeeeeeeeeest! Generale!
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
- Gwiazdka Wróżka
- bywalec
- Posty: 99
- Rejestracja: śr maja 03, 2017 3:28 pm
- Status: Wróżkowanie.
- płeć: mężczyzna
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Nie jestem muchą latającą nad gównem. Jak się pan/pani nazywa?
D'Arvit.
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Konstanty Radziwiłł Koniecpolski
Łatwo zapamiętać, bo moje inicjały to KRK, tak jak Kościół Rzymsko-Katolicki.
Łatwo zapamiętać, bo moje inicjały to KRK, tak jak Kościół Rzymsko-Katolicki.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
- Gwiazdka Wróżka
- bywalec
- Posty: 99
- Rejestracja: śr maja 03, 2017 3:28 pm
- Status: Wróżkowanie.
- płeć: mężczyzna
- Gwiazdka Wróżka
- bywalec
- Posty: 99
- Rejestracja: śr maja 03, 2017 3:28 pm
- Status: Wróżkowanie.
- płeć: mężczyzna
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
To tylko moje alter ego. On jest tylko Radziwiłł, a ja jestem Radziwiłł Koniecpolski.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
- Gwiazdka Wróżka
- bywalec
- Posty: 99
- Rejestracja: śr maja 03, 2017 3:28 pm
- Status: Wróżkowanie.
- płeć: mężczyzna
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Radziwił Konstatny Koniecpolski hmh coś się kończy coś się zaczyna
I'm just the man in the middle
Of a complicated plan.
No one to show me the light.
Of a complicated plan.
No one to show me the light.
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Witam, a że w tym temacie publikuję lekko dłuższe teksty, w których opisuję takie historie z morałem, to proponuję tekst:
"Nie ma potrzeby wieszać z powrotem owoców na drzewie"
Jeśli coś masz, zawsze to stracisz. No chyba że tym jesteś. Ja stracę Ciebie, Ty stracisz mnie, a jak pomrzemy, to stracimy wszystko, czym nie jesteśmy. Takie Prawo.
Co mam na myśli?
Dość skomplikowany konstrukt logiczny, który łatwo zrozumieć. Chodzi po prostu o to, że wszystko to nic i jakie ma to zastosowanie w praktyce... No dobrze, już tłumaczę.
Człowiek przy 40-tce dochodzi do ostatecznego kształtowania osobowości i niektórzy nie dają rady. Chce się przy każdym kryzysie osobowości, który jest potrzebny i jest ważnym etapem w życiu każdego człowieka, gdyż najbardziej kształtuje wolę, zacząć wszystko od zera. Jedni kupują sobie piętnastoletnie granatowe deawoo cabrio i wyrywają galerianki na chińskie podkoszulki, a inni chcą kupić ziemię w jakiejś dziczy i tam żyć. Taka "praca organiczna" z dala od cywilizacji, która zaczyna męczyć.
Zacznijmy więc od czegoś prostego. Dwa przykłady najpierw.
W pierwszym mamy trzynastomiesięcznego dzieciaka. Denerwuje nas piekielnie, bo nie chce się bawić, tylko chce na ręce, a na rękach nie wie czego chce. Co więc robimy? Gdy chce na ręce, my nie dajemy mu tego, czego chce i go tak denerwujemy do momentu, gdy wścieka się i nie wytrzymuje. Wtedy bierzemy go na te ręce i okazujemy wielkie ciepło i wsparcie. Dziecko zaczyna robić cuda. Pięknie gaworzy, bawi się, interesuje się wszystkim, ale po czasie się rozleniwia i znów musimy go wkurzyć. Jesteśmy zmuszeni stosować zmianę pomiędzy stres-rozluźnienie-stres. Tylko, że jak na początku dokładamy na przykład do obliczeń kryteria optymalizacji to potem osiągamy optimum i gdybyśmy robili dalej to samo, uzyskiwalibyśmy coraz gorszy wynik. Czyli każdy pomysł ma swój potencjał.
Możemy tak robić z dzieckiem, ale tylko do pewnego momentu, bo po pewnym momencie dochodzi do takiego PRZEŁAMANIA i nasza koncepcja nie ma już sensu. Dziecko osiągnęło stan, swoistą nową jakość w której nasza koncepcja nie ma już sensu. Jest grzeczne i kochane i zdyscyplinowane oraz zaczyna mieć inne problemy. Tu najważniejsze jest to PRZEŁAMANIE o które tu chodzi.
W drugim przykładzie masz coś kreatywnego do wymyślenia. W lewej półkuli masz szczegóły i ta półkula myśli najkrótszymi prostymi połączeniami. Ale prawa myśli ogółem i krzywymi bujnymi. Więc bierzesz z lewej półkuli odpowiednią optymalną liczbę konkretnych szczegółów i wprowadzasz je w prawą półkulę. Nie lubimy powtórzeń, bo gdybyśmy je lubili, mielibyśmy obsesję, ale robimy to, bo daje to korzyści. Prawa półkula, w której jest teraz mnóstwo szczegółów przez powtórzenia kruszy te wszystkie tam szczegóły, doprowadzając je do bezkształtnej mazi, która się stabilizuje i tworzy nowy szczegół, który mózg wysyła do lewej półkuli i tam przez powtórzenia jest utrwalany i znajduje swoje miejsce. Innymi słowy długo intensywnie nad czymś myślisz, odtwarzasz potencjalne rozwiązania, a w głowie tylko chaos. Odpuszczasz, a tu nagle dochodzi do tego PRZEŁAMANIA i rozwiązanie pojawia się w atmosferze przyjemności samo.
Wracając do tego stres-rozluźnienie-stres. Tak jakw seksie dochodzi do tego PRZEŁAMANIA w formie orgazmu, no i koniec, a jest lepiej.
Czyli załóżmy, że w życiu wyznaczyłeś sobie kierunek. Czasem pod górkę, czasem z górki, ale kierunek choć lekko lawiruje, to się nie zmienia. Dochodzisz do punktu krytycznego, w którym osiągniesz ostateczną dojrzałość emocjonalną i wszystko zależy od Twojej woli, a Ty chcesz jednak wywrócić kierunek w życiu. To tak, jakbyś po sukcesie z dzieckiem kopnął je w d...ę, zrezygnował z pomysłu, a żonie po seksie powiedział, że masz już czego chciałeś i już jej nie kochasz.
Masz jakieś 40 lat, czyli wkraczasz w wiek w którym musisz się pogodzić ze śmiercią. Czy będziesz chciałwrócić do bycia dzieckiem, gdy wszystko wtedy mogłeś zaczynać od nowa? Teraz to się źle skończy. Jesteś w pełni wykształconą osobowością, która musi się pogodzić, że jak będziesz miał dokładnie 44 lata, zaczniesz się według naukowców starzeć. Alo się z tym pogodzisz i będziesz mądry, albo nie. Zaczniesz dostrzegać, że dobrze, że sobą coś prezentujesz, bo za to otoczenie będzie Cię kochać i wspierać. Za to kim naprawdę jesteś. Zaczniesz powoli tracić wszystko, ale nie stracisz siebie. No chyba, że teraz właśnie zdecydujesz się to stracić i w kryzysie wieku średniego , który jest ważnym kryzysem osobowości zdecydujesz się stracić wszystko, wybrać życie od nowa. Teraz doznajesz tego przełamania, a Twoje dalsze losyzależą od Twojej woli.
Czyli masz już wszystko i teraz wystarczy poczekać, aż efekt sam do Ciebie przyjdzie w postaci wsparcia i odwzajemnienia się życia Tobie. Żeby tekt był spójny - tak wygląda to przełamanie - Dochodziłeś do zdrowego wniosku, a tak on wygląda.... (vide następny akapit)
To przełamanie to nic innego jak wartość fizyczna o nazwie OSOBLIWOŚĆ. Dla układów złożonych, jakościowych, wektor ciąłości zmiany, gdy ma granicę w nieskończoności przełamuje się i zaczyna mieć granicę w zerze. A że rozważamy układy złożone, jakościowe, to wektor ciąłości zmian nie traci swojego zwrotu sprzed osobliwości. Dla układów prostych, ilościowych, jak kupa kamieni zero po prostu jest równe nieskończoności. Czyli wszystko to nic, a Ty, Ty jesteś teraz OSOBLIWOŚCIĄ.
No i morał.
Lis ma po prostu wiele pomysłów, ale jeż tylko jeden, ale za to wielki i nigdy by nie zgrzeszył myśląc, że warto z powrotem wsadzać owoce na drzewo.
"Nie ma potrzeby wieszać z powrotem owoców na drzewie"
Jeśli coś masz, zawsze to stracisz. No chyba że tym jesteś. Ja stracę Ciebie, Ty stracisz mnie, a jak pomrzemy, to stracimy wszystko, czym nie jesteśmy. Takie Prawo.
Co mam na myśli?
Dość skomplikowany konstrukt logiczny, który łatwo zrozumieć. Chodzi po prostu o to, że wszystko to nic i jakie ma to zastosowanie w praktyce... No dobrze, już tłumaczę.
Człowiek przy 40-tce dochodzi do ostatecznego kształtowania osobowości i niektórzy nie dają rady. Chce się przy każdym kryzysie osobowości, który jest potrzebny i jest ważnym etapem w życiu każdego człowieka, gdyż najbardziej kształtuje wolę, zacząć wszystko od zera. Jedni kupują sobie piętnastoletnie granatowe deawoo cabrio i wyrywają galerianki na chińskie podkoszulki, a inni chcą kupić ziemię w jakiejś dziczy i tam żyć. Taka "praca organiczna" z dala od cywilizacji, która zaczyna męczyć.
Zacznijmy więc od czegoś prostego. Dwa przykłady najpierw.
W pierwszym mamy trzynastomiesięcznego dzieciaka. Denerwuje nas piekielnie, bo nie chce się bawić, tylko chce na ręce, a na rękach nie wie czego chce. Co więc robimy? Gdy chce na ręce, my nie dajemy mu tego, czego chce i go tak denerwujemy do momentu, gdy wścieka się i nie wytrzymuje. Wtedy bierzemy go na te ręce i okazujemy wielkie ciepło i wsparcie. Dziecko zaczyna robić cuda. Pięknie gaworzy, bawi się, interesuje się wszystkim, ale po czasie się rozleniwia i znów musimy go wkurzyć. Jesteśmy zmuszeni stosować zmianę pomiędzy stres-rozluźnienie-stres. Tylko, że jak na początku dokładamy na przykład do obliczeń kryteria optymalizacji to potem osiągamy optimum i gdybyśmy robili dalej to samo, uzyskiwalibyśmy coraz gorszy wynik. Czyli każdy pomysł ma swój potencjał.
Możemy tak robić z dzieckiem, ale tylko do pewnego momentu, bo po pewnym momencie dochodzi do takiego PRZEŁAMANIA i nasza koncepcja nie ma już sensu. Dziecko osiągnęło stan, swoistą nową jakość w której nasza koncepcja nie ma już sensu. Jest grzeczne i kochane i zdyscyplinowane oraz zaczyna mieć inne problemy. Tu najważniejsze jest to PRZEŁAMANIE o które tu chodzi.
W drugim przykładzie masz coś kreatywnego do wymyślenia. W lewej półkuli masz szczegóły i ta półkula myśli najkrótszymi prostymi połączeniami. Ale prawa myśli ogółem i krzywymi bujnymi. Więc bierzesz z lewej półkuli odpowiednią optymalną liczbę konkretnych szczegółów i wprowadzasz je w prawą półkulę. Nie lubimy powtórzeń, bo gdybyśmy je lubili, mielibyśmy obsesję, ale robimy to, bo daje to korzyści. Prawa półkula, w której jest teraz mnóstwo szczegółów przez powtórzenia kruszy te wszystkie tam szczegóły, doprowadzając je do bezkształtnej mazi, która się stabilizuje i tworzy nowy szczegół, który mózg wysyła do lewej półkuli i tam przez powtórzenia jest utrwalany i znajduje swoje miejsce. Innymi słowy długo intensywnie nad czymś myślisz, odtwarzasz potencjalne rozwiązania, a w głowie tylko chaos. Odpuszczasz, a tu nagle dochodzi do tego PRZEŁAMANIA i rozwiązanie pojawia się w atmosferze przyjemności samo.
Wracając do tego stres-rozluźnienie-stres. Tak jakw seksie dochodzi do tego PRZEŁAMANIA w formie orgazmu, no i koniec, a jest lepiej.
Czyli załóżmy, że w życiu wyznaczyłeś sobie kierunek. Czasem pod górkę, czasem z górki, ale kierunek choć lekko lawiruje, to się nie zmienia. Dochodzisz do punktu krytycznego, w którym osiągniesz ostateczną dojrzałość emocjonalną i wszystko zależy od Twojej woli, a Ty chcesz jednak wywrócić kierunek w życiu. To tak, jakbyś po sukcesie z dzieckiem kopnął je w d...ę, zrezygnował z pomysłu, a żonie po seksie powiedział, że masz już czego chciałeś i już jej nie kochasz.
Masz jakieś 40 lat, czyli wkraczasz w wiek w którym musisz się pogodzić ze śmiercią. Czy będziesz chciałwrócić do bycia dzieckiem, gdy wszystko wtedy mogłeś zaczynać od nowa? Teraz to się źle skończy. Jesteś w pełni wykształconą osobowością, która musi się pogodzić, że jak będziesz miał dokładnie 44 lata, zaczniesz się według naukowców starzeć. Alo się z tym pogodzisz i będziesz mądry, albo nie. Zaczniesz dostrzegać, że dobrze, że sobą coś prezentujesz, bo za to otoczenie będzie Cię kochać i wspierać. Za to kim naprawdę jesteś. Zaczniesz powoli tracić wszystko, ale nie stracisz siebie. No chyba, że teraz właśnie zdecydujesz się to stracić i w kryzysie wieku średniego , który jest ważnym kryzysem osobowości zdecydujesz się stracić wszystko, wybrać życie od nowa. Teraz doznajesz tego przełamania, a Twoje dalsze losyzależą od Twojej woli.
Czyli masz już wszystko i teraz wystarczy poczekać, aż efekt sam do Ciebie przyjdzie w postaci wsparcia i odwzajemnienia się życia Tobie. Żeby tekt był spójny - tak wygląda to przełamanie - Dochodziłeś do zdrowego wniosku, a tak on wygląda.... (vide następny akapit)
To przełamanie to nic innego jak wartość fizyczna o nazwie OSOBLIWOŚĆ. Dla układów złożonych, jakościowych, wektor ciąłości zmiany, gdy ma granicę w nieskończoności przełamuje się i zaczyna mieć granicę w zerze. A że rozważamy układy złożone, jakościowe, to wektor ciąłości zmian nie traci swojego zwrotu sprzed osobliwości. Dla układów prostych, ilościowych, jak kupa kamieni zero po prostu jest równe nieskończoności. Czyli wszystko to nic, a Ty, Ty jesteś teraz OSOBLIWOŚCIĄ.
No i morał.
Lis ma po prostu wiele pomysłów, ale jeż tylko jeden, ale za to wielki i nigdy by nie zgrzeszył myśląc, że warto z powrotem wsadzać owoce na drzewo.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Dla mnie pisanie i wizjonerstwo w różnych dziedzinach nauki jest tylko sposobem na uzyskanie geniuszu w Fizyce. Niedawno odkryto, że przy jednej z najbliższych nam gwizd - Proximie Centauri jest planeta podobna do Ziemi, Proxima B, na której najprawdopodobniej jest życie.
Gdybyśmy jednak tam mieli wyruszyć napędem rakietowym, to musielibyśmy według wyliczeń wziąć więcej paliwa, niż jest materii w całym znanym wszechświecie i zajęłoby to nam więcej, niż 10.000 lat. Moim celem jest stworzenie takiego napędu, który na początek, w pierwszej wersji będzie zdolny tam nas zabrać w dwa tygodnie. Prxoma Centauri leży 4 lata świetlne od nas.
Gdybyśmy jednak tam mieli wyruszyć napędem rakietowym, to musielibyśmy według wyliczeń wziąć więcej paliwa, niż jest materii w całym znanym wszechświecie i zajęłoby to nam więcej, niż 10.000 lat. Moim celem jest stworzenie takiego napędu, który na początek, w pierwszej wersji będzie zdolny tam nas zabrać w dwa tygodnie. Prxoma Centauri leży 4 lata świetlne od nas.

„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Wracając do OSOBLIWOŚCI.
Cała różnica pomiędzy komunizmem, a kapitalizmem polega na tym, że w komunizmie trzeba cały czas gonić za celem, którego nie ma, a więc cały czas udawać, że się staramy. W kapitalizmie, który jest zawsze tylko i wyłącznie wyzyskiem człowieka przez człowieka, jeśli jesteśmy już super dobrzy, to wystarczy się uspokoić, a sukces przyjdzie sam.
Cała różnica pomiędzy komunizmem, a kapitalizmem polega na tym, że w komunizmie trzeba cały czas gonić za celem, którego nie ma, a więc cały czas udawać, że się staramy. W kapitalizmie, który jest zawsze tylko i wyłącznie wyzyskiem człowieka przez człowieka, jeśli jesteśmy już super dobrzy, to wystarczy się uspokoić, a sukces przyjdzie sam.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
- piotrs
- zaufany użytkownik
- Posty: 2217
- Rejestracja: sob paź 08, 2016 10:41 am
- Lokalizacja: Koronka Do Bożego Miłosierdzia
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
w komunizmie wszyscy byśmy mieli renty ale gorsze leczenie
- aspagnito
- zaufany użytkownik
- Posty: 435
- Rejestracja: czw mar 15, 2007 6:16 pm
- Status: byk z zaświadczeniem o niekaralności, płeć księżycowa
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Proxima B
Re: PSYCHOZA - Zakazana Nieśmiertelność
Kapitalizm to tylko i wyłącznie "WYZYSK CZŁOWIEKA PRZEZ CZŁOWIEKA", ale jeśli świat się skończy i zapanuje raj na Ziemi i nie będzie w nim kapitalizmu, to wszyscy raczej powinniśmy się stamtąd zawinąć i wrócić do naszego małego piekiełka.
„;”/. FLEHTI
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);
bln(tęczowo, ezoterycznie, kwieciście);