pomóżcie. co mi jest?
Moderator: moderatorzy
pomóżcie. co mi jest?
Znów COŚ się dzieje.
Właśnie uciekłam po raz kolejny. Poszłam sobie do baru, posłuchać muzyki, napić się. Przed wyjściem wszystko wydawało się OK. Jednak gdy tylko weszłam do tego baru nieszczęsnego, wiedziałam, że TO się zbliża, że już się dzieje i nie skończy się tak szybko. Cóż, trzeba przeczekać. Nie mogę wycedzić słowa, ani ruszyć się. I tak wszyscy się patrzą! Słyszę co myślą. Zagłuszają wszystko. Jezusienku kochany, zostawcie mnie! Nie zostawiają, kpią sobie ze mnie i śmieją się w najlepsze. O, znajome twarze - jeszcze lepiej. Chyba o coś pytają, bo czekają w ciszy, może moja kolej? Chyba nie powiedziałam jeszcze "cześć", rzucam im to głupie cześć i nie wiem co się dzieję, ale to chyba nie była dobra odpowiedź. Nie wiem sama komu mam odpowiedzieć, bo wszyscy wokół mówią o mnie, do mnie. Jeden wielki bełkot. Boję się. Chyba zaczynam płakać. Wybiegam i szukam najbliższej kryjówki. Włażę w żywopłot i czekam, i czekam... Nie mam siły iść. Nie potrafię mówić. Oby nikt mnie nie znalazł. Czekam...
Dobra, już jest jutro. Kawka - była czy nie była?! Nie wytrzymam! Muszę gdzieś wyjść! Spotkam się z tą i z tamtym, potem uczelnia i praca i randka i klub i seks i wszystko. Nie mogę przestać nawijać. Z każdym kogo spotkam ciężko jest się rozstać, ciężko dopuścić drugą osobę do słowa. Tyle rzeczy do omówienia, do zrobienia! Łapie się na tym, że podśpiewuję, podskakuję, bądź podtańcowuję sobie idąc ulicą i ludzie się patrzą, posyłam im uśmiechy. I śmieję się sama do siebie i gdy opowiadam ludziom historie i tak dobrze mi jest być wśród nich i wiem, że oni też czują się ze mną dobrze. Pod koniec dnia mam już zakwasy w policzkach od śmiechów, uśmiechów... ale to nie koniec. Nie zasnę. Zróbmy coś! Nosi mnie, samo mnie nosi. To dziwne uczucie. Tak blisko ekstazy. Nieobliczalność. Jestem zdolna do wszystkiego, byleby chłonąć emocje. Ciężko jest myśleć. Znów ciężko jest myśleć, choć to całkiem inna historia.
Bożeee co będzie jutro? Co jeśli znów będę się bać? Ucieknę. Znów ucieknę. Kiedy? Zawalam studia. Nie mam bliskich relacji z nikim. To wszystko przez te dni kiedy znikam! Po prostu znikam i mnie nie ma! Mam wrażenie, że ja tylko widzę siebie z góry. Unoszę się nad ciałem, słucham konwersacji, ale nie mam kontroli. Nie jestem w stanie nic zrobić, ani odezwać się. Paraliż totalny. Trwam. Czekam i czekam... i tak w kółko.
Co mi jest?
Pomóżcie mi, proszę.
Właśnie uciekłam po raz kolejny. Poszłam sobie do baru, posłuchać muzyki, napić się. Przed wyjściem wszystko wydawało się OK. Jednak gdy tylko weszłam do tego baru nieszczęsnego, wiedziałam, że TO się zbliża, że już się dzieje i nie skończy się tak szybko. Cóż, trzeba przeczekać. Nie mogę wycedzić słowa, ani ruszyć się. I tak wszyscy się patrzą! Słyszę co myślą. Zagłuszają wszystko. Jezusienku kochany, zostawcie mnie! Nie zostawiają, kpią sobie ze mnie i śmieją się w najlepsze. O, znajome twarze - jeszcze lepiej. Chyba o coś pytają, bo czekają w ciszy, może moja kolej? Chyba nie powiedziałam jeszcze "cześć", rzucam im to głupie cześć i nie wiem co się dzieję, ale to chyba nie była dobra odpowiedź. Nie wiem sama komu mam odpowiedzieć, bo wszyscy wokół mówią o mnie, do mnie. Jeden wielki bełkot. Boję się. Chyba zaczynam płakać. Wybiegam i szukam najbliższej kryjówki. Włażę w żywopłot i czekam, i czekam... Nie mam siły iść. Nie potrafię mówić. Oby nikt mnie nie znalazł. Czekam...
Dobra, już jest jutro. Kawka - była czy nie była?! Nie wytrzymam! Muszę gdzieś wyjść! Spotkam się z tą i z tamtym, potem uczelnia i praca i randka i klub i seks i wszystko. Nie mogę przestać nawijać. Z każdym kogo spotkam ciężko jest się rozstać, ciężko dopuścić drugą osobę do słowa. Tyle rzeczy do omówienia, do zrobienia! Łapie się na tym, że podśpiewuję, podskakuję, bądź podtańcowuję sobie idąc ulicą i ludzie się patrzą, posyłam im uśmiechy. I śmieję się sama do siebie i gdy opowiadam ludziom historie i tak dobrze mi jest być wśród nich i wiem, że oni też czują się ze mną dobrze. Pod koniec dnia mam już zakwasy w policzkach od śmiechów, uśmiechów... ale to nie koniec. Nie zasnę. Zróbmy coś! Nosi mnie, samo mnie nosi. To dziwne uczucie. Tak blisko ekstazy. Nieobliczalność. Jestem zdolna do wszystkiego, byleby chłonąć emocje. Ciężko jest myśleć. Znów ciężko jest myśleć, choć to całkiem inna historia.
Bożeee co będzie jutro? Co jeśli znów będę się bać? Ucieknę. Znów ucieknę. Kiedy? Zawalam studia. Nie mam bliskich relacji z nikim. To wszystko przez te dni kiedy znikam! Po prostu znikam i mnie nie ma! Mam wrażenie, że ja tylko widzę siebie z góry. Unoszę się nad ciałem, słucham konwersacji, ale nie mam kontroli. Nie jestem w stanie nic zrobić, ani odezwać się. Paraliż totalny. Trwam. Czekam i czekam... i tak w kółko.
Co mi jest?
Pomóżcie mi, proszę.
Re: pomóżcie. co mi jest?
To Ci sie pierwszy raz tak zdarza ?
Chec rozmawiania z ludzmi, posylanie im usmiechow, ruchliwosc, podskakiwanie, spiewanie, tanczenie brzmi jak mania.
Slyszenie mysli innych, ktore wszystko zagluszaja to juz psychoza.
Moze masz nawrot chyba ze to pierwszy raz ?
Moim zdaniem powinnas sie zglosic do lekarza.
Chec rozmawiania z ludzmi, posylanie im usmiechow, ruchliwosc, podskakiwanie, spiewanie, tanczenie brzmi jak mania.
Slyszenie mysli innych, ktore wszystko zagluszaja to juz psychoza.
Moze masz nawrot chyba ze to pierwszy raz ?
Moim zdaniem powinnas sie zglosic do lekarza.


Re: pomóżcie. co mi jest?
To sie dzieje dobre kilka lat. Nie pamietam, zebym zyla bez tego! Raz jest lepiej, raz gorzej.
Bylam raz w szpitalu psychiatrycznym, ale nie stwierdzono choroby, jedynie zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. To bylo jakies 4 lata temu. Bralam citalopram i cos jeszcze kilka miesiecy i to cos mnie usypialo. Szybko wpadlam w jakas paranoje, ze lekarze chca mi krzywde zrobic i zostalo mi takie przekonanie do dzis. W ogole oni nie sluchali co mowie! Zamkneli mnie i faszerowali. Nikt ze mna nie chcial rozmawiac przez kilka tygodnia pobytu tam.
Rok temu odwazylam sie zapisac do psychoterapeuty, ten wyslal mnie po kilku wizytach od razu do psychiatry i nie chcial sie ze mna wiecej spotykac ze wzgledu na objawy wytworcze. Twierdzil, ze do mnie i tak nic nie dociera, ze trzeba mnie wyciszyc lekami. Nieprawda. Pomagala mi rozmowa z terapeuta. Dostalam zolafren i fluanxol i zaproszenie do szpitala. Spac po nocach nie moglam, bo myslalam, ze za chwile przyjada i mnie zamkna! Diagnozy jednoznacznej
rowniez nie dostalam. Lekow raczej nie bralam. Chodzilam do psychiatry tylko gdy potrzebowalam l4, by usprawiedliwic moja nieobecnosc glownie duchem.
Bylam raz w szpitalu psychiatrycznym, ale nie stwierdzono choroby, jedynie zaburzenie obsesyjno-kompulsyjne. To bylo jakies 4 lata temu. Bralam citalopram i cos jeszcze kilka miesiecy i to cos mnie usypialo. Szybko wpadlam w jakas paranoje, ze lekarze chca mi krzywde zrobic i zostalo mi takie przekonanie do dzis. W ogole oni nie sluchali co mowie! Zamkneli mnie i faszerowali. Nikt ze mna nie chcial rozmawiac przez kilka tygodnia pobytu tam.
Rok temu odwazylam sie zapisac do psychoterapeuty, ten wyslal mnie po kilku wizytach od razu do psychiatry i nie chcial sie ze mna wiecej spotykac ze wzgledu na objawy wytworcze. Twierdzil, ze do mnie i tak nic nie dociera, ze trzeba mnie wyciszyc lekami. Nieprawda. Pomagala mi rozmowa z terapeuta. Dostalam zolafren i fluanxol i zaproszenie do szpitala. Spac po nocach nie moglam, bo myslalam, ze za chwile przyjada i mnie zamkna! Diagnozy jednoznacznej
rowniez nie dostalam. Lekow raczej nie bralam. Chodzilam do psychiatry tylko gdy potrzebowalam l4, by usprawiedliwic moja nieobecnosc glownie duchem.
Re: pomóżcie. co mi jest?
No masz wahania nastroju a z jakiego powodu to już powinien ocenić specjalista. Jeśli nie chcesz brać leków od psychiatry to może jakieś ziołowe preparaty na uspokojenie dostępne bez recepty? Spróbować u innego psychoterapeuty?
"My mommy always said there were no monsters. No real ones. But there are."
Re: pomóżcie. co mi jest?
Nie chcę leków na uspokojenie. Nie próbowałam żadnych ziół. Po lekach od psychiatry w ogole nie miałam siły wstać z łóżka. Nie byłam zdolna do nauki, czytania. Siedziałam godzinę na jednej stronie książki.
Re: pomóżcie. co mi jest?
Ale po ziołowych nie powinno Ci się nic stać. Może medytacja, metody relaksacyjne? Najlepszy byłby psychoterapeuta (ale nie taki co nie chce rozmawiać i każe wyciszyć lekami).
"My mommy always said there were no monsters. No real ones. But there are."
Re: pomóżcie. co mi jest?
Większość psychologów z góry wysyła mnie do psychiatry. Miałam jedną całkiem w porządku. Czułam, że mi się poprawia, pomagała mi w zrozumieniu siebie. Na początku stwierdziła, że mam borderline i uprzedziła, że terapia może pomóc, ale powinna trwać 4+ lat. Po jakimś jednak odeszła. 

Re: pomóżcie. co mi jest?
Poszukaj podobnego terapeuty. No a u innych zawsze możesz powiedzieć, że już byłaś u psychiatry.
"My mommy always said there were no monsters. No real ones. But there are."
Re: pomóżcie. co mi jest?
czyli sama terapia może mi pomóc?
Re: pomóżcie. co mi jest?
proszę o odpowiedź, czy wymaga to koniecznie leczenia farmakologicznego?
Re: pomóżcie. co mi jest?
.
Ostatnio zmieniony sob mar 08, 2014 8:42 am przez Margareth, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie ma już nic za ścianą powiek.
Re: pomóżcie. co mi jest?
Właściwie przez większość czasu dobrze mi z moją odmiennością. Nie nudzę się.
Re: pomóżcie. co mi jest?
.
Ostatnio zmieniony sob mar 08, 2014 8:42 am przez Margareth, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie ma już nic za ścianą powiek.
Re: pomóżcie. co mi jest?
Boję się, że się pogorszy. Miewam miesiące, że w ogóle nie wychodzę do ludzi. Boję się. Zawalam studia przez to. Niszczę sobie życie po prostu.
Re: pomóżcie. co mi jest?
.
Ostatnio zmieniony sob mar 08, 2014 8:42 am przez Margareth, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie ma już nic za ścianą powiek.
Re: pomóżcie. co mi jest?
Zdecydowałam, że chcę być taka jaka jestem aleee dziś było strasznie!
Jest strasznie. Nie wyszłam nigdzie. Boję się wyjść. Wyrzucą mnie ze studiów przez tą frekwencję.
Prrzedwczoraj natomiast poszłam na wydział i ogarnął mnie strach i uciekłam z powrotem. Obłęd.
Jest strasznie. Nie wyszłam nigdzie. Boję się wyjść. Wyrzucą mnie ze studiów przez tą frekwencję.

Re: pomóżcie. co mi jest?

Ostatnio zmieniony śr paź 16, 2013 8:11 pm przez Margareth, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie ma już nic za ścianą powiek.
Re: pomóżcie. co mi jest?
Nie, nie jestem. Dziękuję za dobre chęci. 

-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 5
- Rejestracja: wt mar 29, 2016 9:28 pm
Re: pomóżcie. co mi jest?
mam bardzo podbne objawy i u mnie stwierdzono chorobe afektywna dwubiegunowa ze stanami psychotycznymi