Mikrorefleksja
Moderator: moderatorzy
Mikrorefleksja
Oglądałem dziś "Vincent i Theo", o Van Goghu rzecz popełnioną przez Altmana - film taki sobie. Jedno, co uderza w tym filmie, to może było jego celem, więc to się udało, jeśli to było celem - że on się tak męczy, jego życie jest tak nieudane i po prostu go boli, że scena, gdy idzie w pole i strzela, jest wybawieńcza. Oczywiście rzecz spartolił (nie pierwsze w życiu), dowlókł się do domu i zmarł w łóżku, jak wiadomo, jak tam też pokazano. A potem ta dudniąca muzyka! Tak, to była muzyka nad jego bratem - wraz z nim on umiera z żałości, bo nie nad Vincentem - śmierć go wybawia od tego bezsensu. Jest to scena radosna, wrzód został przecięty, trochę bolało, ale nie tak, jak można było sądzić, a radość z dokonanego i oczekiwanego końca jest wielka!
Bóg istnieje ALE Go nie ma
Rozwiązanie z samobujem to ostateczność ale uwierzcie mi że wszystko może byc tak jak kiedyśi nie ma co sie poddawać. Trzeba coś zrobić małymi krokami ale do przodu , jeszcze nie tak dawno patrząc na drzewo widziałem tylko gałąź na której można zawisnąc a teraz podziwiam za kształty i słucham ptaków które się w nim schowały.
Wiary w siebie i nadzieji życzę !
Wiary w siebie i nadzieji życzę !