o co kaman??
Moderator: moderatorzy
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: sob cze 02, 2007 7:02 pm
- Lokalizacja: Z lasu:)
- Kontakt:
o co kaman??
Hellow... Nazywam się Berenika, gdy miałam 14 lat poszłam do psychiatry... potem nie pamiętam jak się sprawy potoczyły... wyszło na to że mam schizofrenie paranoidalną. Mam depresje, bulimię, jestem dda, jestem agresywna, autoagresywna, przypalam sie papierosami. Czasem myślę że tracę pamięć. Czasem myślę że całe moje życie to jedna wielka gra, mnie niema, zawsze udaje. Teraz uważam że wszystko to co pisze to jest jedno wielkie kłamstwo i staram się wmówić Wam coś czego nie ma. Myślę na dwa sposoby. Logicznie - niektórzy ludzie uważają że jestem zimna, że nie mam uczuć. I na uczucia - wyłączyłam je zbyt często mnie zawodziły żeby im wierzyć. Jeśli czuje ból, to udaje że to nic, jeśli się zakocham to nawet tego nie załuwarzam ktoś mi musi to uświadomić, innaczej w to nie uwierzę. Uginają mi się kolana na widok chłopaka, chce z nim przebywać... ale nie dla mnie to nie miłość. Mam odwage odezwać się na tym forum bo mój logiczny umysł, mówi mi że pisze prawdę. Ale przejdzmy do rzeczy... Nikt tak naprawde ze mną nie rozmawiał o mojej chorobie. Podobno moja psychiatra ma pewne wątpliwości... ciekawe skąd?? Moja wizyta u niej polega na zadawaniu pytań mojej matce czy ja się dobrze czuje, czy ja mam zwidy i czy przypadkiem nie kłamie. Mnie nikt o zdanie nie pyta, a jesli już to ledwo zacznę Żaba (psychiatrzyca) zmienia tema ("A leki bierzesz?"itp) Nie wiem czy jestem chora. Nie pamiętam czy miałam zwidy... zdaje się że tak ale przeciesz nie wiem czy ja chciałam się az tak podobać tak być akceptowana że skłamałm lekarce... Idiotyzm prawda? Teraz wydaje mi się że leki przestały działać, moja rodzina nic o tym nie wie, mieszkam w internacie, czasem niema mnie w domu 5 tygodni. Ale nie wiem czy to schiz czy depresja. Niewiem czy to co czsem sie ze mną dzieje to są omamy(?) czy moja wyobrażnia i zdolność autosugestij...
Ludzie mi mówią że się zmieniłam ostatnio, że jestem agresywna, że zrobiłam się samolubna...
Wiecie co jest śmieszne? Lekarka nie pytała mnie czy mam katatonie, a miałam, o ile dobrze interpretuje to co się wtedy działo. Nie pyta mnie o problemy z pamięcią chociaż nie umiem podać bez pomyłek własną datę urodzenia. Nigdy jej nie obchodziło to co rysuje nigdy nie przeczytała moich opowiadań chociasz jej nosiłam.
Morze jestem głupia... ale czuje się niewysłuchana. Czuje się złe. Czuje że kałamię i że mnie niema. Nikt mnie nie lubi chociarz... przyjaciele o mnie walczą. Nieumiem okazać swoich uczuć chłopakowi, który przeciesz patrzy na mnie innaczej niż na inne dziewczyny... bo przeciesz mnie się wydaje:'( A co, jeśli wcale się nie wydaje?
Niewiem po co to pisze... może żeby ktoś mi w końcu powiedział czy jestem chora czy nie. Bo chyba się tego od Żaby nie dowiem. I nie bede się mogła ze sobą pogodzić. I niebędę miała odwagi powiedzieć jej że leki nie działają... Jakie to nudne, jakie to głupie... morze skończe.
Ludzie mi mówią że się zmieniłam ostatnio, że jestem agresywna, że zrobiłam się samolubna...
Wiecie co jest śmieszne? Lekarka nie pytała mnie czy mam katatonie, a miałam, o ile dobrze interpretuje to co się wtedy działo. Nie pyta mnie o problemy z pamięcią chociaż nie umiem podać bez pomyłek własną datę urodzenia. Nigdy jej nie obchodziło to co rysuje nigdy nie przeczytała moich opowiadań chociasz jej nosiłam.
Morze jestem głupia... ale czuje się niewysłuchana. Czuje się złe. Czuje że kałamię i że mnie niema. Nikt mnie nie lubi chociarz... przyjaciele o mnie walczą. Nieumiem okazać swoich uczuć chłopakowi, który przeciesz patrzy na mnie innaczej niż na inne dziewczyny... bo przeciesz mnie się wydaje:'( A co, jeśli wcale się nie wydaje?
Niewiem po co to pisze... może żeby ktoś mi w końcu powiedział czy jestem chora czy nie. Bo chyba się tego od Żaby nie dowiem. I nie bede się mogła ze sobą pogodzić. I niebędę miała odwagi powiedzieć jej że leki nie działają... Jakie to nudne, jakie to głupie... morze skończe.
- marcelinka
- zaufany użytkownik
- Posty: 7964
- Rejestracja: czw sty 25, 2007 7:24 pm
- Kontakt:
Witaj Bereniko na forum! Bardzo ładne masz imię! Dobrze ze trafilas tutaj. Po przeczytaniu twego posta powiem ze masz zanizona ocene wlasnej siebie. Jak bedziesz tu dalej i poznasz tu wszystkich to zrozumiesz, ze nie jestes sama i przedewszystkim nie jestes glupia. Pozdrawiam mandrynka
Każdy zachód jest zapowiedzią poranka, Uśmiechaj się codziennie bo warto, niezależnie od pory dnia 

-
- zaufany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: sob cze 02, 2007 7:02 pm
- Lokalizacja: Z lasu:)
- Kontakt:
Dziękuje:) Ale schemat jest jeden. Z początku ludzie mnie lubią, wszystko fajnie, miła jestem. Staram się. Ale po jakimś czasie... coś mnie wytrąci z równowagi, w realu krzyczę, bluźnię, albo jeszcze gorzej... jestem bardzo złośliwa, umiem tak dowalić człowiekowi ze sie pozbierać nie potrafi... W necie... jak np. na grupie dda. Wyżyłam się na dziewczynie, używając swojej przewagi, broni... umiem dobrze kłamać, mówić tak że w zasadzie ludzie niezbyt mądrzy... załamują się. Jestem podła, chamska, a wszystko w kalmerkach inteligenckiej ironij. Tutaj tez tak będzie, i z tąd też ucieknę. Bo ja nie panuje nad swoją złością, nad smutkiem, nad chęcią udowadniania ludziom że są ode mnie gorsi. Chociarz wcale nie są.
Mam ładne imię? Też tak myślę zwłaszcza że znaczy ono - przyniosić zwycięstwo... Zawsze muszę wygrywać... nieumiem się zamknąć i przestać się kłucić. Nie walczyć o swoje chociasz tak naprawde cel walki nie jest mój. Nieumiem przepraszać. Im mocniej chce to zrobić im bardziej czuje sie winna tym głośniej krzycze i gorzej dowalam ludziom. Już teraz zaczynam ironizować, zaczynam być podła i odrzucać od siebie ludzi...
Zaraz przyjdzie do pokoju moja mama. Usmiechne się do niej, cos powiem - zupełnie normalnie. Nawet nie zauwarzy że cos jest nie tak. Gdyby niewiedziała że ja zawsze nazywam sie Berenika, ze kocham to imię i postać z mojgo opowiadania... to by niedomysliła się że to ja pisze. Oczywiście zakładając hipotetycznie że by to przeczytała. Ale nawet z tą wiedzą... myśle że by nieuwierzyła. Jest wiele 'mnie'.
Mam ładne imię? Też tak myślę zwłaszcza że znaczy ono - przyniosić zwycięstwo... Zawsze muszę wygrywać... nieumiem się zamknąć i przestać się kłucić. Nie walczyć o swoje chociasz tak naprawde cel walki nie jest mój. Nieumiem przepraszać. Im mocniej chce to zrobić im bardziej czuje sie winna tym głośniej krzycze i gorzej dowalam ludziom. Już teraz zaczynam ironizować, zaczynam być podła i odrzucać od siebie ludzi...
Zaraz przyjdzie do pokoju moja mama. Usmiechne się do niej, cos powiem - zupełnie normalnie. Nawet nie zauwarzy że cos jest nie tak. Gdyby niewiedziała że ja zawsze nazywam sie Berenika, ze kocham to imię i postać z mojgo opowiadania... to by niedomysliła się że to ja pisze. Oczywiście zakładając hipotetycznie że by to przeczytała. Ale nawet z tą wiedzą... myśle że by nieuwierzyła. Jest wiele 'mnie'.
Bereniko, piszesz ... nie umiem... a ja wiem, że umiesz, tylko musisz trochę chcieć. Nie umiem... to najprostsze wyjscie z sytuacji, ale powiedz, co zrobiłaś, by umieć? Piszesz o sobie, swoich doświadczeniach na pewno trudnych i bolesnych... Czasami grasz przed mamą, przed lekarzem. Ale czy warto? Jesteś młoda, masz życie przed sobą, a sama sprawiasz, ze swoją rolę odgrywasz niezgodnie z prawdą. Porozmawiaj z mamą, powiedz lekarzowi prawdę, a masz wielkie szanse stać się w życiu sobą, coś na swoją korzyść zmienić w życiu. I nie miej mamaie za złe, ze czasami Ciebie nie rozumie, bo z tego co o niej piszesz wnioskuję, że chce dla Ciebie dobrze. Nie zmarnuj tego. Pozdrowionka ciepłe, Ania
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: o co kaman??
Nie kłamiesz Berenika,Berenika pisze:... depresje, bulimię, ... jestem agresywna, autoagresywna, ... ale czuje się niewysłuchana. ... Czuje że kałamię
to co opisujesz dla mnie wygląda jak skutek braku możliwości takiego kontaktu o otoczeniem, który odpowiadałaby twojej wrażliwości i oczekiwaniom. Być może twoi rodzice po prostu nie potrafią. Jeśli tak jest nie miej do nikogo żalu, lecz walcz o swoje życie, walcz o kontakty z ludźmi. Szukaj ich sama. Zwróć uwagę, że rozczarowanie może tak zwiększać twoje oczekiwania, że z zasady nie da się ich zrealizować. Jednak każdy w miarę spokojny i rzeczowy kontakt będzie ulgą. Idź za nią. To sztuka umieć wyrażać swoje emocje innym i warto się jej uczyć.
Człowiek JEST tylko wśród ludzi.Berenika pisze:... Czuje że ... mnie niema.
Jeśli chodzi o lekarza na twoim miejscu poszedłbym do kogoś innego i bez żadnej rodziny ! Poproś o absolutne zachowanie tajemnicy lekarskiej. Napisz nam co ci powiedział.
ps. Przy okazji zapytam czy wiesz, gdzie podział się twój warkocz ? Jest wśród gwiazd.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: sob cze 02, 2007 7:02 pm
- Lokalizacja: Z lasu:)
- Kontakt:
Przepraszam że tak długo nie pisałam, byłam w internacie, nie miałam dostępu do komputera.
Pozornie wyglądam jakbym nie walczyła, wiem o tym, ale to nie tak... Teraz w ogóle można ze mną rozmawiać kiedyś to nie było możliwe. W porównaniu z 'normalnymi' ludźmi jestem nikim. Ale w porównaniu z tym co działo się ze mną kiedyś... nie byłam kontaktowa, żyłam w innym świecie. Teraz po raz pierwszy mam przyjaciół, chodzę do szkoły o jakiej marzyłam, 150km od domu. Schudłam ponad 30kg. Boje się że nie zdam ale... bywało gorzej:) Pisze że nie umiem, bo próbuje wielokrotnie, a z każda próbą jest coraz gorzej. Czuje że osiągnęłam pułap swoich możliwości. Ze już się wypaliłam, skończyłam. Mogę się rozwijać intelektualnie, ale nie w kontaktach między ludzkich. Kiedyś chciałam mieć ludzką przyjaźń... bardzo o tym marzyłam. Teraz myślę że jednak komuś na mnie zależy. Ale człowiek podobno nigdy nie jest zadowolony. Teraz chcę czasem wrócić do tego co było, i nie znać nikogo. Zobaczyłam jacy są prawdziwi ludzie... i nie umiem spokojnie kontaktować się z nimi. Wszystko musi być skrajne. Bardzo potrzebuje czyjegoś ciepła. Czasem nie rozumiem co to znaczy wypośrodkować. Zaczęłam się upijać i pod wpływem alkoholu szukać kontaktów z innymi. Mam odwagę się wtedy zbliżyć do chłopaka, przytulić. Nie chcę nic innego, ale... nie umiem tego powstrzymać:'(
Pójść do innego lekarza? Sama? Nie mam odwagi. Ale może to przyjdzie z czasem.
To jest dziecinne ale... kiedyś chciałam być astronautą... ale lęk wysokości mi przeszkodził:) Czasem patrze w gwiazdy, tak gdzie mieszkam prawie zawsze je widać, światła miasta nie przeszkadzają... Nigdy nie udało mi się odnaleźć warkocza Bereniki... Za to zawsze widzę Oriona i... o zgrozo nawet 6 raków na jednym niebie;D Teraz czuje się dużo lepiej:)
Pozornie wyglądam jakbym nie walczyła, wiem o tym, ale to nie tak... Teraz w ogóle można ze mną rozmawiać kiedyś to nie było możliwe. W porównaniu z 'normalnymi' ludźmi jestem nikim. Ale w porównaniu z tym co działo się ze mną kiedyś... nie byłam kontaktowa, żyłam w innym świecie. Teraz po raz pierwszy mam przyjaciół, chodzę do szkoły o jakiej marzyłam, 150km od domu. Schudłam ponad 30kg. Boje się że nie zdam ale... bywało gorzej:) Pisze że nie umiem, bo próbuje wielokrotnie, a z każda próbą jest coraz gorzej. Czuje że osiągnęłam pułap swoich możliwości. Ze już się wypaliłam, skończyłam. Mogę się rozwijać intelektualnie, ale nie w kontaktach między ludzkich. Kiedyś chciałam mieć ludzką przyjaźń... bardzo o tym marzyłam. Teraz myślę że jednak komuś na mnie zależy. Ale człowiek podobno nigdy nie jest zadowolony. Teraz chcę czasem wrócić do tego co było, i nie znać nikogo. Zobaczyłam jacy są prawdziwi ludzie... i nie umiem spokojnie kontaktować się z nimi. Wszystko musi być skrajne. Bardzo potrzebuje czyjegoś ciepła. Czasem nie rozumiem co to znaczy wypośrodkować. Zaczęłam się upijać i pod wpływem alkoholu szukać kontaktów z innymi. Mam odwagę się wtedy zbliżyć do chłopaka, przytulić. Nie chcę nic innego, ale... nie umiem tego powstrzymać:'(
Pójść do innego lekarza? Sama? Nie mam odwagi. Ale może to przyjdzie z czasem.
To jest dziecinne ale... kiedyś chciałam być astronautą... ale lęk wysokości mi przeszkodził:) Czasem patrze w gwiazdy, tak gdzie mieszkam prawie zawsze je widać, światła miasta nie przeszkadzają... Nigdy nie udało mi się odnaleźć warkocza Bereniki... Za to zawsze widzę Oriona i... o zgrozo nawet 6 raków na jednym niebie;D Teraz czuje się dużo lepiej:)
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: sob cze 02, 2007 7:02 pm
- Lokalizacja: Z lasu:)
- Kontakt:
"Nie wrócę więcej! Niech mnie Bóg odrzuci
Daleko w gwiazdy! Gdyż mnie świat ten smucił
Niewybaczalnie"Maria Pawlikowska-Jasnorzewska:)
Ale powiem szczerze że głupota ludzka nie zna granic:? Mówię oczywiście o sobie. Poczytałam sobie trochę o forum, znalazłam trochę o chorobie afektywnej-dwubiegunowej... To jest tak, że wygodnie jest mi przyjmować gotowe rozwiązania, nawet na to forum przyszłam z nadzieją że ktoś mi powie: ' tak to schiz, drogie dziecko, śmierć kiła i mogiła '... Nie myślałam, ktoś mi kiedyś powiedział że to schizofrenia, ale nie jest pewien, a ja już nie chciałam szukać... zaakceptowałam to. A tutaj przeczytałam... i zdałam sobie sprawę z tego że ostatnio zaczęłam zdrowieć, od początku roku wszystko się zmieniło(szkolnego). I pytanie Zaby(a morze ona nie jest taka zła, a faktycznie moje bycie nie-wysłuchanym urosło tak bardzo że nie byłam w stanie uznać tego co ona robi za normę, za leczenie???): 'czy ty aby nie czujesz się za dobrze, czy nie wydaje Ci się że jesteś za energiczna??' Uznałam ją za wariatkę, znienawidziłam jeszcze bardziej niż wcześniej, a nawet na chwile w moim pustym łepku nie pojawiła się myśl że kobieta leczy już długo i ma wiedzę, doświadczenie... A przecież ona mnie leczy jak z afektywnej dwubiegunowej(zolafren, depakina)!!! A przecież ja czasem mam takie natchnienie że nie mogę go powstrzymać wprawdzie daleko moim pracą do artyzmu, ale może... Miałam depresje z omamami, urojeniami... potem - nagłe ozdrowienie, koleżanki ze mną czasem w pokoju nie wytrzymywały, nie umiałam nad sobą zapanować nad swoją radością, szczęściem, nad tym co robiłam, biłam się z chłopakami, krzyczałam, to był mój raj!!!!!!! Raz na szczycie potem myśl - ja przesadzam, ja nad sobą nie panuję, płacz, smutek.... raz na szczycie raz na dnie!!! A potem... to w czym sie teraz znajduję... depresja come back... I tylko teraz chwilowe olśnienie!!!!!! A morze to tylko mi się wydaję? Morze ponownie się zasugerowałam?????? Ale jeśli to prawda, jeśli moje podejrzenia się sprawdzą... TO DLACZEGO NIKT MI TEGO NIE POWIEDZIAł????????? A wiecie co jest śmieszne? Kiedy jest mi źle wszystko traci sens, to co było kiedyś nawet to co dobre, staje się paskudne, złe, inaczej opisuje, inaczej o tym myślę, postrzegam wszystko w czarnych barwach... A potem kiedy jest mi dobrze to nawet strach, smutek są wspaniałymi, uczącymi doświadczeniami!!!!! Oświeciło mnie centralnie:D Teraz wiem dlaczego myślałam że kłamię - bo tak różniło się moje postrzeganie świata, i teraz gdybym mogła zacząć od początku, napisałabym pierwszego posta tak...: Choroba uczy(chociaż też tuczy;)- mnie w każdym razie) sznyty to pamiątka na całe życie, pokazują czego nie robić, jestem mądra i inteligętna, morze nie tak bardzo ale co, trzeba się kochać:D, ciężko ludziom ze mną, trudno mnie przegadać, umiem jeśli mam nadzieję, co złe to nie ja, nie jestem sama mam swojego niesamowitego kumpla, w którym jestem zakochana:D Zycie rulez!!!!
Rozumiecie o czym mówię? To z tont dwie 'ja' - to dlatego myślę że kłamię, ale nie kłamię, po prostu zależnie od stanu psychicznego różnie wszystko odbieram, cały mój świat się zmienia, dzisiaj piszę tego posta śmieje się i płaczę na raz, jestem szczęśliwa do łez!!! Odwołuję to co wcześniej pisałam, nie jest ze mną źle, jest DOBRZE! Tylko jak długo ten błogosławiony stan potrwa
?
Daleko w gwiazdy! Gdyż mnie świat ten smucił
Niewybaczalnie"Maria Pawlikowska-Jasnorzewska:)
Ale powiem szczerze że głupota ludzka nie zna granic:? Mówię oczywiście o sobie. Poczytałam sobie trochę o forum, znalazłam trochę o chorobie afektywnej-dwubiegunowej... To jest tak, że wygodnie jest mi przyjmować gotowe rozwiązania, nawet na to forum przyszłam z nadzieją że ktoś mi powie: ' tak to schiz, drogie dziecko, śmierć kiła i mogiła '... Nie myślałam, ktoś mi kiedyś powiedział że to schizofrenia, ale nie jest pewien, a ja już nie chciałam szukać... zaakceptowałam to. A tutaj przeczytałam... i zdałam sobie sprawę z tego że ostatnio zaczęłam zdrowieć, od początku roku wszystko się zmieniło(szkolnego). I pytanie Zaby(a morze ona nie jest taka zła, a faktycznie moje bycie nie-wysłuchanym urosło tak bardzo że nie byłam w stanie uznać tego co ona robi za normę, za leczenie???): 'czy ty aby nie czujesz się za dobrze, czy nie wydaje Ci się że jesteś za energiczna??' Uznałam ją za wariatkę, znienawidziłam jeszcze bardziej niż wcześniej, a nawet na chwile w moim pustym łepku nie pojawiła się myśl że kobieta leczy już długo i ma wiedzę, doświadczenie... A przecież ona mnie leczy jak z afektywnej dwubiegunowej(zolafren, depakina)!!! A przecież ja czasem mam takie natchnienie że nie mogę go powstrzymać wprawdzie daleko moim pracą do artyzmu, ale może... Miałam depresje z omamami, urojeniami... potem - nagłe ozdrowienie, koleżanki ze mną czasem w pokoju nie wytrzymywały, nie umiałam nad sobą zapanować nad swoją radością, szczęściem, nad tym co robiłam, biłam się z chłopakami, krzyczałam, to był mój raj!!!!!!! Raz na szczycie potem myśl - ja przesadzam, ja nad sobą nie panuję, płacz, smutek.... raz na szczycie raz na dnie!!! A potem... to w czym sie teraz znajduję... depresja come back... I tylko teraz chwilowe olśnienie!!!!!! A morze to tylko mi się wydaję? Morze ponownie się zasugerowałam?????? Ale jeśli to prawda, jeśli moje podejrzenia się sprawdzą... TO DLACZEGO NIKT MI TEGO NIE POWIEDZIAł????????? A wiecie co jest śmieszne? Kiedy jest mi źle wszystko traci sens, to co było kiedyś nawet to co dobre, staje się paskudne, złe, inaczej opisuje, inaczej o tym myślę, postrzegam wszystko w czarnych barwach... A potem kiedy jest mi dobrze to nawet strach, smutek są wspaniałymi, uczącymi doświadczeniami!!!!! Oświeciło mnie centralnie:D Teraz wiem dlaczego myślałam że kłamię - bo tak różniło się moje postrzeganie świata, i teraz gdybym mogła zacząć od początku, napisałabym pierwszego posta tak...: Choroba uczy(chociaż też tuczy;)- mnie w każdym razie) sznyty to pamiątka na całe życie, pokazują czego nie robić, jestem mądra i inteligętna, morze nie tak bardzo ale co, trzeba się kochać:D, ciężko ludziom ze mną, trudno mnie przegadać, umiem jeśli mam nadzieję, co złe to nie ja, nie jestem sama mam swojego niesamowitego kumpla, w którym jestem zakochana:D Zycie rulez!!!!
Rozumiecie o czym mówię? To z tont dwie 'ja' - to dlatego myślę że kłamię, ale nie kłamię, po prostu zależnie od stanu psychicznego różnie wszystko odbieram, cały mój świat się zmienia, dzisiaj piszę tego posta śmieje się i płaczę na raz, jestem szczęśliwa do łez!!! Odwołuję to co wcześniej pisałam, nie jest ze mną źle, jest DOBRZE! Tylko jak długo ten błogosławiony stan potrwa


-
- zaufany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: sob cze 02, 2007 7:02 pm
- Lokalizacja: Z lasu:)
- Kontakt:
Nieee... mam nadzieję że to nie jest kwestia neuroleptyka
Zbyszek napisał:'A, spróbuj bez !
Zachowaj własną godność. Dotyk, którego chcesz jej nie narusza.'
Nie wiem czy potrafię... Nie ufam żadnemu na tyle żeby powiedzieć że się boję, że jestem chora. A to że jestem dda zbudowało we mnie lęk przed płcią przeciwną, przed ludźmi. Na żebranie od ludzi trochę uczucia mam odwagę tylko pod wpływem alkoholu, pozbywam się zahamowań. Czasem myślę że nie mam godności... już od dawna jej nie posiadam... po co starać się zachować coś czego już niema? Skoro, pozbywając się jej resztek, mam szansę 'wyłudzić' ciepło? Coś za coś... Ale w zasadzie to równia pochyła, prawda? Bo w końcu wszyscy odrzucą mnie jako puszczalską... Nie jest jeszcze tak źle, ograniczam picie
.
To idiotycznie zabrzmi, ale... takie coś pokazuje gdzie tak naprawdę ma się przyjaciół... Kto jest w porządku, i szanuje mnie na tyle żeby nie wykorzystać tego co się dzieje... A morze.... szanuję siebie....?

Zbyszek napisał:'A, spróbuj bez !
Zachowaj własną godność. Dotyk, którego chcesz jej nie narusza.'
Nie wiem czy potrafię... Nie ufam żadnemu na tyle żeby powiedzieć że się boję, że jestem chora. A to że jestem dda zbudowało we mnie lęk przed płcią przeciwną, przed ludźmi. Na żebranie od ludzi trochę uczucia mam odwagę tylko pod wpływem alkoholu, pozbywam się zahamowań. Czasem myślę że nie mam godności... już od dawna jej nie posiadam... po co starać się zachować coś czego już niema? Skoro, pozbywając się jej resztek, mam szansę 'wyłudzić' ciepło? Coś za coś... Ale w zasadzie to równia pochyła, prawda? Bo w końcu wszyscy odrzucą mnie jako puszczalską... Nie jest jeszcze tak źle, ograniczam picie

To idiotycznie zabrzmi, ale... takie coś pokazuje gdzie tak naprawdę ma się przyjaciół... Kto jest w porządku, i szanuje mnie na tyle żeby nie wykorzystać tego co się dzieje... A morze.... szanuję siebie....?
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: sob cze 02, 2007 7:02 pm
- Lokalizacja: Z lasu:)
- Kontakt:
Oczywiście że jest to nieprawdą... ale tylko teoretycznie. Ja też zdaję sobie sprawę z faktu że to wcale nie jest potworne, złe, tylko naturalne... Tak mnie wychowano - seksualność jest normalna, podobnie jak najzwyklejsza potrzeba przytulenia się do kogoś, bez podtekstów. Ale jedno mówi mi umysł(że to norma) a drógie - uczucia. Uwarzam że mam do bliskości prawo, ale czuje się właśnie puszczalska.
Swiata nie zmienie, mogę zmienić siebie... ktoś tak kiedyś powiedział... To jest niestety prawda... niemam wyboru, muszę przystosować się do warunków, praw, konwenansów stworzonych (sztucznie!) przez ludzi, moje środowisko... Zwłaszcza że większość z moich znajomych to ludzie ze wsi.
A swoją drogą... Czy naprawde 'filozoficzne wywody' są objawem schizofrenicznym? Czy jeśli się wylecze to mi przejdzie? Szczeże mówiąc... niechce żeby mi to przeszło!
Swiata nie zmienie, mogę zmienić siebie... ktoś tak kiedyś powiedział... To jest niestety prawda... niemam wyboru, muszę przystosować się do warunków, praw, konwenansów stworzonych (sztucznie!) przez ludzi, moje środowisko... Zwłaszcza że większość z moich znajomych to ludzie ze wsi.
A swoją drogą... Czy naprawde 'filozoficzne wywody' są objawem schizofrenicznym? Czy jeśli się wylecze to mi przejdzie? Szczeże mówiąc... niechce żeby mi to przeszło!