Podejrzliwość, czy podejrzenia?
Moderator: moderatorzy
Podejrzliwość, czy podejrzenia?
Najpierw napisałam do Zbyszka, ale odesłał mnie tutaj. Pisałam już wcześniej niestety chyba zrobiłam coś nie tak, skoro mój post nie ukazał sie.
Zaczynam więc od początku. Jestem "normalna" W ogólnie przyjętym pojęciu. Mam 46 lat i moim życiu nie spotkałam się z chorymi na schizofrenię. To co mnie tutaj przywiodło, to niepokój, niemożność zrozumienia zachowań drugiego człowieka. Jakiś czas temu nawiązałam znajomość z ponad pięćdziesięcioletnim mężczyzną na forum internetowym - konkretnie na spiku. Na samym początku jasno zostały określone granice znajomości - ponieważ oboje jesteśmy w związkach i interesowała nas przede wszystkim rozmowa, wymiana poglądów. W odróżnieniu od innych panów szukających przygód ta znajomośc wydawała mi się bardzo objecująca. On, nazwijmy go Nemo wydał mi się nietuzinkowym czlowiekiem o szerokich horyzontach zainteresowań. Można było rozmawiać o wszystkim. Troszkę zastanawiało mnie jego poświęcenie się pracy, ale nie budziło jeszcze niepokoju. Spotkaliśmy się po jakimś czasie, w miejscu publicznym, w środku dnia (byłam z córką na wyraźne zaproszenie). Nie szukaliśmy więc "okazji", co jest bardzo ważne, bo nie jest tak jak próbował mi sugerować Zbyszek, że ponosi mnie fantazja "nakręcona" stosunkami damsko-męskimi. Nie ma o tym mowy. (Nie zawiodłam się na jego wyglądzie - jest facetem, który może się podobać)
Rozmowy między nami "przybierały" na szczerości - posługiwaliśmy się głownie właśnie spikiem i tel. komórkowymi (sms-y).
I tu właśnie zaczyna się coś co nie bardzo mogę poskładać. Z jednej strony Nemo pisze, że jest bardzo zajęty, na nic nie ma czasu,prowadzi rozległe interesy jako doradca, jest "na usługach" w dzień i w nocy. Pisze, że często bywa na koncertach jazzowych, bo odkrył tę muzykę jakiś czas temu, informuje mnie, że jeżeli ma ochotę to rzuca wszystko i wyjeżdża gdzie chce, aby kontemplować przyrodę, robić setki zdjęć. Rzeczywiście bywały dłuższe i krótsze okresy, kiedy nie odzywał się do mnie, ale też nigdy w takich okolicznościach nie miał przy sobie laptopa, komórka nie miała zasięgu i kontakt z nim był niemożliwy.
Jego sytuacja rodzinna to luźny związek z żoną - każdy żyje własnym życiem,ona ma swój świat a są w takiej komitywie, że ona opowiada mu ze szczegółami o swoich przygodach. Nie dokończył studiów (techniczne), jakiś czas pracował w firmie, ale po dziesięciu latach praktyki rozstał się z nią. Z jednej strony przedstawia się jako główny żywiciel rodziny, (dzieci - dwójka - samodzielne, dorosłe) a zaraz opowiada o żonie, która ciężko pracuje, bo jego nie trzymają się pieniądze. Nie ma niczego swojego w domu, mieszkanie, telefon jest żony. (na początku małżeństwa dłuższy czas nie pracowała).
Jakiś miesiąc temu w czasie kolejnej rozmowy padły mniej więcej takie sformułowania;
- jakiś czas temu zmieniłem swoje życie, już nie jestem taki poukładany, szukam szczęścia w chaosie doznań,
- ona (żona) ma swój świat, ona nie mysli tak jak ja i to dobrze, ja temu światu pomagam, pomagam wszystkim kobietom, bo mają ciężkie życie.
- ja mam młodszego brata i jak dostawaliśmy cukierki to on swoje szybko zjadał, a jak nie miał to mu oddawałem swoje.
Na moje pytanie kiedy to było odpowiedział - 6 lat temu.
- ja ją kocham (żonę) i chcę, żeby była szczęśliwa, ale nie jest.
Przy następnej okazji zacytowałąm jego wypowiedzi domagając się wyjaśnień - nie wiedział o co chodzi, a w rezultacie przestał pisać. Tłumaczył się przepracowaniem, ale któregoś dnia odczytałam jego status "może to już ten czas, aby skończyć ze sobą" Nie mogłam sie do niego "dostać" przez dwa dni - tylko w środku nocy jego sms - "przyjedź"
Nawet nie wiem gdzie mieszka!
Po tych dwóch dniach tylko krótka informacja "już jest dobrze, potrzebuję spokoju". Poprosiłam, żebyśmy skończyli tę znajomość, ze względu na mnie, bo się martwię, bo potrzebuję tylko informacji, ze żyje i ma się dobrze. Zaoponował - twierdzi, że jestem mu potrzebna, że może kiedyś opowie mi więcej, ale może ta chwila nigdy nie nadejdzie. Żebym się domyśliła ("jesteś inteligentna"), ale on i tak niczego nie potwierdzi, ani zaprzeczy.
I tu dochodzę do sedna - to że jestem zalogowana na tym forum to efekt moich kontaktów z Nemo. Nie jest tak, że chorobę przypisuję do osoby po lekturach waszych postów. Jest zupełnie odwrotnie. Uważam, ze coś mnie tu przywiodło. Z początku myślałam, że ta jego filozofia życiowa bierze się stąd, że ma ojca chorego na Alzheimera, że może ten problem dotycze jego samego, ale to nie to. Jest za młody.
Jestem dla niego w gruncie rzeczy obcą osobą, nie mam wielkich możliwości, a są obszary, których nie wolno mi przekroczyć. Boję się tylko, czy czegoś naprawdę nie uroiłam, czy moje postępowanie może mieć jakikolwiek negatywny wpływ na niego.
Śledząc dyskusje na tym forum dowiedziałam się między innymi, że właśnie bliskie otoczenie często pierwsze zauważa nietypowe zachowania. Jestem świadoma, że choroba ujawnia się w młodości., ale wtedy go nie znałam. Proszę komentaże - czy mogę tak bardzo się mylic?
Zaczynam więc od początku. Jestem "normalna" W ogólnie przyjętym pojęciu. Mam 46 lat i moim życiu nie spotkałam się z chorymi na schizofrenię. To co mnie tutaj przywiodło, to niepokój, niemożność zrozumienia zachowań drugiego człowieka. Jakiś czas temu nawiązałam znajomość z ponad pięćdziesięcioletnim mężczyzną na forum internetowym - konkretnie na spiku. Na samym początku jasno zostały określone granice znajomości - ponieważ oboje jesteśmy w związkach i interesowała nas przede wszystkim rozmowa, wymiana poglądów. W odróżnieniu od innych panów szukających przygód ta znajomośc wydawała mi się bardzo objecująca. On, nazwijmy go Nemo wydał mi się nietuzinkowym czlowiekiem o szerokich horyzontach zainteresowań. Można było rozmawiać o wszystkim. Troszkę zastanawiało mnie jego poświęcenie się pracy, ale nie budziło jeszcze niepokoju. Spotkaliśmy się po jakimś czasie, w miejscu publicznym, w środku dnia (byłam z córką na wyraźne zaproszenie). Nie szukaliśmy więc "okazji", co jest bardzo ważne, bo nie jest tak jak próbował mi sugerować Zbyszek, że ponosi mnie fantazja "nakręcona" stosunkami damsko-męskimi. Nie ma o tym mowy. (Nie zawiodłam się na jego wyglądzie - jest facetem, który może się podobać)
Rozmowy między nami "przybierały" na szczerości - posługiwaliśmy się głownie właśnie spikiem i tel. komórkowymi (sms-y).
I tu właśnie zaczyna się coś co nie bardzo mogę poskładać. Z jednej strony Nemo pisze, że jest bardzo zajęty, na nic nie ma czasu,prowadzi rozległe interesy jako doradca, jest "na usługach" w dzień i w nocy. Pisze, że często bywa na koncertach jazzowych, bo odkrył tę muzykę jakiś czas temu, informuje mnie, że jeżeli ma ochotę to rzuca wszystko i wyjeżdża gdzie chce, aby kontemplować przyrodę, robić setki zdjęć. Rzeczywiście bywały dłuższe i krótsze okresy, kiedy nie odzywał się do mnie, ale też nigdy w takich okolicznościach nie miał przy sobie laptopa, komórka nie miała zasięgu i kontakt z nim był niemożliwy.
Jego sytuacja rodzinna to luźny związek z żoną - każdy żyje własnym życiem,ona ma swój świat a są w takiej komitywie, że ona opowiada mu ze szczegółami o swoich przygodach. Nie dokończył studiów (techniczne), jakiś czas pracował w firmie, ale po dziesięciu latach praktyki rozstał się z nią. Z jednej strony przedstawia się jako główny żywiciel rodziny, (dzieci - dwójka - samodzielne, dorosłe) a zaraz opowiada o żonie, która ciężko pracuje, bo jego nie trzymają się pieniądze. Nie ma niczego swojego w domu, mieszkanie, telefon jest żony. (na początku małżeństwa dłuższy czas nie pracowała).
Jakiś miesiąc temu w czasie kolejnej rozmowy padły mniej więcej takie sformułowania;
- jakiś czas temu zmieniłem swoje życie, już nie jestem taki poukładany, szukam szczęścia w chaosie doznań,
- ona (żona) ma swój świat, ona nie mysli tak jak ja i to dobrze, ja temu światu pomagam, pomagam wszystkim kobietom, bo mają ciężkie życie.
- ja mam młodszego brata i jak dostawaliśmy cukierki to on swoje szybko zjadał, a jak nie miał to mu oddawałem swoje.
Na moje pytanie kiedy to było odpowiedział - 6 lat temu.
- ja ją kocham (żonę) i chcę, żeby była szczęśliwa, ale nie jest.
Przy następnej okazji zacytowałąm jego wypowiedzi domagając się wyjaśnień - nie wiedział o co chodzi, a w rezultacie przestał pisać. Tłumaczył się przepracowaniem, ale któregoś dnia odczytałam jego status "może to już ten czas, aby skończyć ze sobą" Nie mogłam sie do niego "dostać" przez dwa dni - tylko w środku nocy jego sms - "przyjedź"
Nawet nie wiem gdzie mieszka!
Po tych dwóch dniach tylko krótka informacja "już jest dobrze, potrzebuję spokoju". Poprosiłam, żebyśmy skończyli tę znajomość, ze względu na mnie, bo się martwię, bo potrzebuję tylko informacji, ze żyje i ma się dobrze. Zaoponował - twierdzi, że jestem mu potrzebna, że może kiedyś opowie mi więcej, ale może ta chwila nigdy nie nadejdzie. Żebym się domyśliła ("jesteś inteligentna"), ale on i tak niczego nie potwierdzi, ani zaprzeczy.
I tu dochodzę do sedna - to że jestem zalogowana na tym forum to efekt moich kontaktów z Nemo. Nie jest tak, że chorobę przypisuję do osoby po lekturach waszych postów. Jest zupełnie odwrotnie. Uważam, ze coś mnie tu przywiodło. Z początku myślałam, że ta jego filozofia życiowa bierze się stąd, że ma ojca chorego na Alzheimera, że może ten problem dotycze jego samego, ale to nie to. Jest za młody.
Jestem dla niego w gruncie rzeczy obcą osobą, nie mam wielkich możliwości, a są obszary, których nie wolno mi przekroczyć. Boję się tylko, czy czegoś naprawdę nie uroiłam, czy moje postępowanie może mieć jakikolwiek negatywny wpływ na niego.
Śledząc dyskusje na tym forum dowiedziałam się między innymi, że właśnie bliskie otoczenie często pierwsze zauważa nietypowe zachowania. Jestem świadoma, że choroba ujawnia się w młodości., ale wtedy go nie znałam. Proszę komentaże - czy mogę tak bardzo się mylic?
Demeter
cd
Jeszcze jedno - kiedykolwiek zachęcam go do skomentowania jego własnych słów twierdzi, że go atakuję i "ucieka" nie odzywając się kilka dni.
To co napisałam wcześniej to ogólny obraz - nie jestem w stanie opisać setek drobnych, ledwo zauważalnych niekonsekwencji, fantazjowania, tego, co sprawia, ze Nemo wydaje mi się człowiekiem "nie z tej ziemi".
To co napisałam wcześniej to ogólny obraz - nie jestem w stanie opisać setek drobnych, ledwo zauważalnych niekonsekwencji, fantazjowania, tego, co sprawia, ze Nemo wydaje mi się człowiekiem "nie z tej ziemi".
Demeter
cd
Czy to ma znaczyć, że mam wprost zapytać? - Słuchaj stary podejrzewam, że jesteś schizifrenikiem?. Owszem nie pytałam bezpośrednio, ale cytowałam jego własne wypowiedzi, wskazywałam co mnie niepokoi, ale zawsze używając języka młodzieżowego olewał mnie.
Jakby tych tematów nie było, a w końcu tak jak napisałam przestał się "odzywać" na spiku. Podejrzewam, że dlatego abym nie miała "dowodów", że w czasie rozmów "odpływa".
Co jeszcze znamienne - wiem od niego, że mnie natomiast czyta po kilka razy.
Bywają takie dni, że jest "nakręcony" i aktywny w dzień i noc, a bywa, że nie ma z nim żadnego kontaktu. przez dłuższy czas.
Dziękuję, że zareagowałeś - na początku czułam się tu intruzem,a ale mi przeszło.
Jedyne czego pragnę, to mieć pewność., że nie szkodzę i proszę o wypowiedzi - czy wy także chcielibyście, żeby ktokolwiek z waszego otoczenia uświadamiał wam, że coś z wami nie w porządku? Jak to wygląda z waszego punktu widzenia?
Jakby tych tematów nie było, a w końcu tak jak napisałam przestał się "odzywać" na spiku. Podejrzewam, że dlatego abym nie miała "dowodów", że w czasie rozmów "odpływa".
Co jeszcze znamienne - wiem od niego, że mnie natomiast czyta po kilka razy.
Bywają takie dni, że jest "nakręcony" i aktywny w dzień i noc, a bywa, że nie ma z nim żadnego kontaktu. przez dłuższy czas.
Dziękuję, że zareagowałeś - na początku czułam się tu intruzem,a ale mi przeszło.
Jedyne czego pragnę, to mieć pewność., że nie szkodzę i proszę o wypowiedzi - czy wy także chcielibyście, żeby ktokolwiek z waszego otoczenia uświadamiał wam, że coś z wami nie w porządku? Jak to wygląda z waszego punktu widzenia?
Demeter
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 1707
- Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
- Lokalizacja: United States of Love
- Kontakt:
Objawy które opisujesz mogą wskazywać chorobę psychiczną, jednak niekoniecznie schizofrenię. Powinnaś z nim szczerze porozmawiać na ten temat. Bardzo możliwe że sam nie jest tego świadom i się nie leczy. Chociaż obawiam się że się zdenerwuje i będzie cię unikał, jednak mimo to powinnaś go o to spytać.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Podejrzliwość, czy podejrzenia?
Witaj Demeter, miej proszę wyrozumiałość, że wolę odpowiadać na forum, bo wtedy inni mnie zawsze poprawią i odpada ciężar fałszywego autorytetu.demeter pisze:Boję się tylko, czy czegoś naprawdę nie uroiłam
Urojenia zaczynają się właśnie w taki sposób, że człowiek zajmuje się jakąś sprawą i ona wtedy pęcznieje, zajmuje całą świadomość, człowiek zaczyna się domyślać niebywałych rzeczy.
Cóż kiedy w stosunkach damsko-męskich taki sposób przeżywania jest powszechny i wcale nie wskazuja na żadną chorobę. Po prostu jeśli na prawdę interesujesz się jakimś mężczyzną wtedy często byle skinięcię głową urasta do niebwałego znaku porozumienia.
Według mnie schodź niejasnym sytuacjom z drogi, bo one świadczą tylko o tym, że jego motywy wobec ciebie są także niejasne. Może np. Nemo chciałby coś więcej, lecz obawia się reakcji żony i dlatego wygodniej jest wyczekać, kiedy Ty przejmiesz inicjatywę i także odpowiedzialność na dalszy kontakt. Według mnie nie warto wchodzić jednak dalej w te domysły.
Ostatnio zmieniony czw lis 30, 2006 11:13 am przez zbyszek, łącznie zmieniany 1 raz.
To bardzo schematyczne podejście do tematu Zbyszku. Kobieta, mężczyzna, fantazje, urojenia.
Jesli używałby takiej miary, to stanowicie najzdrowszą tkankę społeczeństwa, z tego prostego powodu, że zdajecie sobie sprawę ze swojego stanu. Samo postrzeganie świata jest przeczeż iluzją - historia, polityka, religia - "wymyślają" je ludzie według własnej subiektywnej fantazji.
Jestem od Ciebie dużo starsza, a pewnie i od innych tutaj dzieli mnie conajmniej pokolenie. Uczono mnie zupełnie innej niż teraz historii, ekonomii i też była "prawdziwa".
To taka mała dygresja - wracam do tematu. Nie ma mowy o jakichkolwiek relacjach damsko męskich. Nemo deklaruje ogromną miłość do żony i nie jest ona gołosłowna. Poznał ją jako nastolatkę (jest 6 lat starszy). Zapewnił jej dostatnie życie, które w jakimś momencie się skoczyło i ona musiała podjąć trud utrzymania rodziny. Twierdzi, że jej współczuje, że ona musi ciężko pracować, że nie jest szczęśliwa.
Nie jestem "zawiedziona" jego stosunkiem do żony - byłoby mi trudniej właśnie gdyby oczekiwał odemnie jakiegokolwiek zaangażowania. Tak nie jest - mam udane życie osobiste i nie szukam przygód. To co łączy mnie z Nemo. to wspólne zainteresowania, muzyka, filmy. Cechuje nas chyba podobna wrażliwość i empatia.
Być może mój stosunek do niego i tego co mówi i pisze bierze się z mojego własnego doświadczenia.
Wiem jak cienka jest linia między "normalnością", a chorobą.
Dwa lata temu wskutek osobistych przeżyć (nowotwór, śmierć ojca, operacja, udar mózgu) miałam silną depresje. Udar z afazją motoryczną powoduje niemożność porozumiewania się z otoczeniem, pomimo, że myśli układają się spójnie i logicznie.
Moje wizyty u lekarzy prowadzących kończyły się płaczem i histerią. Nie mogłam spać, miałam czasami takie stany, w których nie rozumiałam gdzie jestem - to trwało sekundy, ale było przerażające.
W końcu lekarka poradziła konsultacje z pchychiatrą. Zdiagnozował depresję - otrzymywałam coaxil, serotax, rudotel. Od dwóch lat biorę seronil. Czuję się świetnie - mowa wróciła, czasami tylko zdarza mi się anagramować pojedyńcze wyrazy.
Piszę to, bo zdaję sobie sprawę jak blisko byłam "szaleństwa", a najgorzej, że zdawałam sobie z tego sprawę.
I tak samo jestem przekonana, że coś niedobrego dzieje się z moim znajomym.
Pozdrawiam serdecznie i "ostrzegam" - będę tu się kręcić
Jesli używałby takiej miary, to stanowicie najzdrowszą tkankę społeczeństwa, z tego prostego powodu, że zdajecie sobie sprawę ze swojego stanu. Samo postrzeganie świata jest przeczeż iluzją - historia, polityka, religia - "wymyślają" je ludzie według własnej subiektywnej fantazji.
Jestem od Ciebie dużo starsza, a pewnie i od innych tutaj dzieli mnie conajmniej pokolenie. Uczono mnie zupełnie innej niż teraz historii, ekonomii i też była "prawdziwa".
To taka mała dygresja - wracam do tematu. Nie ma mowy o jakichkolwiek relacjach damsko męskich. Nemo deklaruje ogromną miłość do żony i nie jest ona gołosłowna. Poznał ją jako nastolatkę (jest 6 lat starszy). Zapewnił jej dostatnie życie, które w jakimś momencie się skoczyło i ona musiała podjąć trud utrzymania rodziny. Twierdzi, że jej współczuje, że ona musi ciężko pracować, że nie jest szczęśliwa.
Nie jestem "zawiedziona" jego stosunkiem do żony - byłoby mi trudniej właśnie gdyby oczekiwał odemnie jakiegokolwiek zaangażowania. Tak nie jest - mam udane życie osobiste i nie szukam przygód. To co łączy mnie z Nemo. to wspólne zainteresowania, muzyka, filmy. Cechuje nas chyba podobna wrażliwość i empatia.
Być może mój stosunek do niego i tego co mówi i pisze bierze się z mojego własnego doświadczenia.
Wiem jak cienka jest linia między "normalnością", a chorobą.
Dwa lata temu wskutek osobistych przeżyć (nowotwór, śmierć ojca, operacja, udar mózgu) miałam silną depresje. Udar z afazją motoryczną powoduje niemożność porozumiewania się z otoczeniem, pomimo, że myśli układają się spójnie i logicznie.
Moje wizyty u lekarzy prowadzących kończyły się płaczem i histerią. Nie mogłam spać, miałam czasami takie stany, w których nie rozumiałam gdzie jestem - to trwało sekundy, ale było przerażające.
W końcu lekarka poradziła konsultacje z pchychiatrą. Zdiagnozował depresję - otrzymywałam coaxil, serotax, rudotel. Od dwóch lat biorę seronil. Czuję się świetnie - mowa wróciła, czasami tylko zdarza mi się anagramować pojedyńcze wyrazy.
Piszę to, bo zdaję sobie sprawę jak blisko byłam "szaleństwa", a najgorzej, że zdawałam sobie z tego sprawę.
I tak samo jestem przekonana, że coś niedobrego dzieje się z moim znajomym.
Pozdrawiam serdecznie i "ostrzegam" - będę tu się kręcić

Demeter
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
pewno masz sporo racjidemeter pisze:To bardzo schematyczne podejście do tematu Zbyszku
teraz odwdzięczyłaś się tym samym. Swoim postem nie miałem zamiaru zwalić wszystkiego na tzw. stosunki- damsko męskie, jednak zwróciłem uwagę na to, że opisujesz postawę mężyczny, jakbyś przywiązywała poszczególnym zachowaniom szczególny sens, wręcz domyślała się jakiś specjalnych treści, które on chce Ci przekazać. Jak jest na prawdę nie wiem, lecz mogę sobie wyobrazić sobie także, że Nemo wcale nie chce wyrazić niczego szczególnego. Dlatego namawiałem Cię do jasność wypowiedzi. Każdy mówi jasno, co czuje, co chce, czego nie chce, bo w domysłach można się zaplątać.Kobieta, mężczyzna, fantazje, urojenia.
To chyba nie jest najgorzej !Piszę to, bo zdaję sobie sprawę jak blisko byłam "szaleństwa", a najgorzej, że zdawałam sobie z tego sprawę.
Czy masz opiekę kogoś np. regularne wizytu u psychologa, z kim mogłabyć w osobistej rozmowie dzielić się ciężarem bliskości do "szaleństwa", bo to nie jest łatwe, o czym oboje wiemy ?
Zapraszam. Jeśli chcesz zająć się swoją szczególną sytuacją pisz w dziale wątków osobistych. Tam też chętnie przesunąłbym ten wątek. Oczywiście twoje doświadczenia przydadzą się też innym. Czasami człowiek dostrzega siebie samego z innej perspektywy, kiedy zastanowi się nad dobrą poradą dla kogoś innego."ostrzegam" - będę tu się kręcić
Niestety nie mogę tu zaglądać tak często jak bym sobie tego życzyła. Moja praca szczególnie w okresie przedświątecznym jest bardzo anbsorbująca..Jeśli uważasz, że ten post będzie lepiej "pasował" do innego działu to go przesuń. Ja sma nie bardzo wiedziałam co wybrać, zależało mi na dyskusji.
Upór to niestety jedna z cech mojego charakteru obok sarkazmu, i dużej dawki autoironii.Podałam mój wiek, dlatego, że w moim życiu prywatnym i zawodowym (firma usługowa na rzecz ludności) na przestrzeni lat spotkałam się z setkami ludzi o różnych sposobach zachowań. Mam spore grono bliskich znajomych i o wielu z nich mogłabym powiedzieć, że zachowują się co najmniej dziwnie, ale dopiero w przypadku Nemo odczuwam niepokój. Nie przeceniałabym tzw. kobiecej intuicji, ale jeśli coś takiego posiadam to właśnie w jego wypadku "zmusza" mnie ona niejako do poszukiwania odpowiedzi.
Nigdy wcześniej nie interesowałam się psychiatrią w takim zakresie. Owszem posiadam ogólną wiedzę na wiele tematów, jestem poprostu ciekawa tego co wokół mnie. Od dwóch dni mam książkę, o której ktoś na tym forum wspominał - autor prof. Kępiński, o schizofrenii. Czy znajdę tam odpowiedzi na moje pytania? Z lektury pierwszych rozdziałów wynika, że chyba niestety nie, ponieważ ta królewska choroba, jeśli przebiega nietypowo jest bardzo trudna do zdiagnozowania. Duży jest jednak nasisk na właśnie intuicję, wyczucie, spostrzeżenia najbliższego otoczenia.
Nie należę do najbliższego otoczenia Nemo, ale mieszkamy w jednym powiatowym mieście, w którym pomimo ponad 150 tys. mieszkańców, w niektórych kręgach ludzie się znają.
Nie chcę jednak "uruchamiać" znajomości, żeby sie więcej o nim dowiedzieć, bo być może przkroczyłabym jego granicę prywatności.
I też nie wiem czy dobrze robię?
A tak na zakończenie (do Zbyszka), przedstawiłeś mi fajną alternatywę - albo ja, albo Nemo mamy "małego ptaka" - to określenie pewnego inteligentnego bardzo policjata w protokole przesłuchiwania niezbyt rozgarniętego jego zdaniem podejrzanego.
Czasami mam ochotę podebatować z innymi forowiczami w innych działach, ale nie wiem czy cokolwiek wniosę, czy mam takie prawo, czy nie będę niedelikatna?
Upór to niestety jedna z cech mojego charakteru obok sarkazmu, i dużej dawki autoironii.Podałam mój wiek, dlatego, że w moim życiu prywatnym i zawodowym (firma usługowa na rzecz ludności) na przestrzeni lat spotkałam się z setkami ludzi o różnych sposobach zachowań. Mam spore grono bliskich znajomych i o wielu z nich mogłabym powiedzieć, że zachowują się co najmniej dziwnie, ale dopiero w przypadku Nemo odczuwam niepokój. Nie przeceniałabym tzw. kobiecej intuicji, ale jeśli coś takiego posiadam to właśnie w jego wypadku "zmusza" mnie ona niejako do poszukiwania odpowiedzi.
Nigdy wcześniej nie interesowałam się psychiatrią w takim zakresie. Owszem posiadam ogólną wiedzę na wiele tematów, jestem poprostu ciekawa tego co wokół mnie. Od dwóch dni mam książkę, o której ktoś na tym forum wspominał - autor prof. Kępiński, o schizofrenii. Czy znajdę tam odpowiedzi na moje pytania? Z lektury pierwszych rozdziałów wynika, że chyba niestety nie, ponieważ ta królewska choroba, jeśli przebiega nietypowo jest bardzo trudna do zdiagnozowania. Duży jest jednak nasisk na właśnie intuicję, wyczucie, spostrzeżenia najbliższego otoczenia.
Nie należę do najbliższego otoczenia Nemo, ale mieszkamy w jednym powiatowym mieście, w którym pomimo ponad 150 tys. mieszkańców, w niektórych kręgach ludzie się znają.
Nie chcę jednak "uruchamiać" znajomości, żeby sie więcej o nim dowiedzieć, bo być może przkroczyłabym jego granicę prywatności.
I też nie wiem czy dobrze robię?
A tak na zakończenie (do Zbyszka), przedstawiłeś mi fajną alternatywę - albo ja, albo Nemo mamy "małego ptaka" - to określenie pewnego inteligentnego bardzo policjata w protokole przesłuchiwania niezbyt rozgarniętego jego zdaniem podejrzanego.

Czasami mam ochotę podebatować z innymi forowiczami w innych działach, ale nie wiem czy cokolwiek wniosę, czy mam takie prawo, czy nie będę niedelikatna?
Demeter
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Chcesz powiedzieś, że Nemo może mieć schizofrenię , czy tak ?demeter pisze: dopiero w przypadku Nemo odczuwam niepokój.
Postaw to pytanie tutaj w jasny sposób.Czy znajdę tam odpowiedzi na moje pytania?
Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej o Nemo najlepiej zapytać go wprost.Nie chcę jednak "uruchamiać" znajomości, żeby sie więcej o nim dowiedzieć, bo być może przkroczyłabym jego granicę prywatności.
I też nie wiem czy dobrze robię?
To nieprawda, nie powiedziałem niczego takiego.A tak na zakończenie (do Zbyszka), przedstawiłeś mi fajną alternatywę - albo ja, albo Nemo mamy "małego ptaka"
Prawdę mówiąc trzeba by się nad tym poważnie zastanowić. Przede wszystkim kto lub co wyznacza granicę normalności. Czym ona jest - ta normalność? Czy mieści się w jej granicach np. fanatyzm religijny, teoria światów równoległych, opętanie i egzorcyzmy za zgodą kościoła? A twórczość malarska? kubizm, surrealizm? spontaniczne improwizacje poetów? Skąd to się bierze?Wiktoria pisze:Nie mam ludzi "normalny" sądzac po Twoich wypowiedziach.
A może to my normalni nie mogąc pojąć swoimi mało elastycznymi umysłami "wymyślamy" jednostki chorobowe? Ze strachu, niezrozumienia... A kto powiedział, że ten świat (normalny) jest prawdziwy?
Nie, nie - nic z tych rzeczy - biorąc pod uwagę to co napisałam wyżej nie odważyłabym się wysuwać jakichkolwiek wniosków dotyczących jego stanu umysłowego. Jeżeli już to martwi mnie mój własny niepokój, jakiego nie wywoływała do tej pory na mnie żadna osoba z mojego otoczenia.Zbyszek pisze:Chcesz powiedzieś, że Nemo może mieć schizofrenię , czy tak ?
Każda próba szczerej rozmowy z Nemo kończy się fiaskiem, bo albo przeskakuje na inny temat w rozmowie bezpośredniej, albo się dąsa i nie odzywa przez kilka dni, po czym zachowuje się tak jakbym nie poruszała tego tematu. Moje "rozmowy" z nim na spiku są bardziej monologami z mojej strony niż dialogami i tutaj także mój znajomy omija niewygodne tematy ignorując je.
Kiedy już zaplanujemy jakieś pogaduchy a on obiecuje, że wyjaśni mi moje wątpliwości- to nie dochodzi do nich, ponieważ Nemo "znika, nie odbiera telefonów, jest nieuchwytany, a potem tłumaczy, że "nie chciał, aby i mnie udzielił się jego nastrój,a może nie mógł, a może nie chciał...."
To wszystko jest takie poplątane.
Jestem jednak dużo spokojniejsza, czekam i nie naciskam. Zobaczymy...
Demeter
Jest coć co wydaje mi się łączy zachowanie mojego znajomego - to trochę niedorzeczne, ale on w większości przypadków postępuje i mówi jak dziecko. Nie takie malutkie, raczej jak 5-6-latek.Cechą dzieci w tym wieku jest niepochamowana fantazja,zmienność nastrojów, drobne kłamstwa, chęć imponowania. (wychowałam dwójkę)
Nie patrzyłam tak na Nemo, bo oceniałam go przez pryzmat dorosłego mężczyzny. Panowie też lubią imponować i przechwalać się, ale on to robi naiwnie i infantylnie. Często mam wrażenie jakby rywalizował ze mną, jak z koleżanką z podwórka.
Oczywiście jego fantazje dotyczą sfery dorosłego człowieka np, słucha radia, jednocześnie prowadzi rozmowy za pośrednictwem laptopa i rozmawia przez dwie komórki.( ale kiedy jest nieobecny w miejscu zamieszkania nie ma z nim kontaktu). Jest zatrudniony przez kilka firm jako doradca w dzień i w nocy - na terenie kraju i poza. Jest od niedawna posiadaczem kilku płyt jakiegoś zespołu - kupił je za pośrednictwem internetu przez prywatnego kuriera. W sferze intymnej spróbował wszystkich konfiguracji, ma bowiem taką swobodę w małżeństwie.
Ten zespół wydał tylko jedną płytę, ponieważ jego lider zmarł tragicznie,jego firma nie jest notowana w żadnych lokalnych informatorach, kiedy pytam o nazwę unika odpowiedzi. Kiedy proszę o podanie jego danych do np. faktur (moja firma może z nim współpracować z korzyścią dla jego działalności), zmienia temat.
Gwałtowne zmiany nastroju o dużym natężeniu są również charakterystyczne dla dzieci. Nieraz obserwując malca można zauważyć uśmiech kiedy jeszcze lecą łzy. Tak samo jest z Nemo, jeśli śmieje się to do rozpuku, jeżeli jest przygnębiony to "kończy" z życiem.
Posłuchałam Cię Zbyszku - schodzę z drogi, nie szukam go.
Jeszcze jedno - nie ukrywam tej znajomości przed mężem, Nemo z chęcią go poznał (byliśmy na wspólnej kolacji). Nie jest to więc jak pisałam na początku relacja kobieta-mężczyzna w tajemnicy przed rodziną.
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich na tym forum! Trzymajmy się!
Nie patrzyłam tak na Nemo, bo oceniałam go przez pryzmat dorosłego mężczyzny. Panowie też lubią imponować i przechwalać się, ale on to robi naiwnie i infantylnie. Często mam wrażenie jakby rywalizował ze mną, jak z koleżanką z podwórka.
Oczywiście jego fantazje dotyczą sfery dorosłego człowieka np, słucha radia, jednocześnie prowadzi rozmowy za pośrednictwem laptopa i rozmawia przez dwie komórki.( ale kiedy jest nieobecny w miejscu zamieszkania nie ma z nim kontaktu). Jest zatrudniony przez kilka firm jako doradca w dzień i w nocy - na terenie kraju i poza. Jest od niedawna posiadaczem kilku płyt jakiegoś zespołu - kupił je za pośrednictwem internetu przez prywatnego kuriera. W sferze intymnej spróbował wszystkich konfiguracji, ma bowiem taką swobodę w małżeństwie.
Ten zespół wydał tylko jedną płytę, ponieważ jego lider zmarł tragicznie,jego firma nie jest notowana w żadnych lokalnych informatorach, kiedy pytam o nazwę unika odpowiedzi. Kiedy proszę o podanie jego danych do np. faktur (moja firma może z nim współpracować z korzyścią dla jego działalności), zmienia temat.
Gwałtowne zmiany nastroju o dużym natężeniu są również charakterystyczne dla dzieci. Nieraz obserwując malca można zauważyć uśmiech kiedy jeszcze lecą łzy. Tak samo jest z Nemo, jeśli śmieje się to do rozpuku, jeżeli jest przygnębiony to "kończy" z życiem.
Posłuchałam Cię Zbyszku - schodzę z drogi, nie szukam go.
Jeszcze jedno - nie ukrywam tej znajomości przed mężem, Nemo z chęcią go poznał (byliśmy na wspólnej kolacji). Nie jest to więc jak pisałam na początku relacja kobieta-mężczyzna w tajemnicy przed rodziną.
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich na tym forum! Trzymajmy się!
Demeter