problemy intelektualne

Proszę pisać w części ogólnej tego działu jeśli temat nie pasuje do żadnego z poddziałów.

Moderator: moderatorzy

Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

zalew pisze:Chodzio mi o gesty, ruchy, mimikę
Mój lekarz stwierdził że mam ambiwalencję uczuć po tym jak śmiałem sie opowiadając swoje objawy i mówiąc o samobójstwie swym. Niewiem, co o tym sądzić :?
henio

Post autor: henio »

Powiem Wam kochani...ze mam podobny problem... i mam straszny żal do życia, czyli ostatecznie do siebie, że mnie tak urządziło... jest mi po prostu smutno z tego powodu. Wszystko moglo byc inne, kiedys bylem normalnie logicznie myslacym czlowiekiem, moze nie wybitnie bystrym ale normalnym a teraz... nie rozumiem wielu rzeczy mysle wolniej, nie nadązam - to nie sa urojenia jak mowia lekarze i nie sadze zeby to wynikalo drogi Chorsie z bania lekow, po prostu takie sa konsekwencje... zaburzen w glowie... bardzo jest mi zal, mam poczucie straty i frustrację. Zadnej analizy, zadnej nauki, pamiec jak czarna dziura - nic... jest mi smutno i przykro...tyle :(:(
henio

Post autor: henio »

zalew pisze:"co nas nie zabije to nas wzmocni"
sory, jeszcze raz ja...moj kolega przerobil to powiedzenie w swoim tekscie piosenki na: "co cie nie zabije to cie zniszczy" i to jest chyba bardziej prawdziwe...choroba psychiczna niszczy - nie daje nic w zamian, nie daje sily, zostawia cie jak zepsuta zabawke... pa kochani...
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

henio pisze: i nie sadze zeby to wynikalo drogi Chorsie z bania lekow, po prostu takie sa konsekwencje... zaburzen w glowie
Nie zgadzam się. Przed leczeniem nie miałem takich problemów :evil:
henio

Post autor: henio »

bo zaczales sie leczyc jak choroba juz zaczela Cie powaznie niszczyc, jak juz nie mogles wytrzymac, prawda? no i zrobila swoje, mimo leków...tak ja to widze przynajmniej, nie wiem...
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

Tak, zacząłem się leczyć jak już nie mogłem wytrzymać, jednakowoż mogłem dogłębnie analizować i normalnie myśleć. :evil:
henio

Post autor: henio »

ale podejrzewam ze bez leczenia wykonczylbys (wykonczylibysmy) sie podobnie
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

Też tak uważam.
henio

Post autor: henio »

I co teraz *słowo niedozwolone*???? Na co komu takie zycie... ehh...

sory...ale frustracja mnie zżera...
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

Mnie k... też :evil: :evil: :evil: :evil: :evil:
to był Maj
bywalec
Posty: 84
Rejestracja: śr wrz 13, 2006 12:16 pm

Post autor: to był Maj »

A mi się dzisiaj niezły agresor włączył
psyho-81
zarejestrowany użytkownik
Posty: 24
Rejestracja: pn wrz 05, 2005 9:08 am
Kontakt:

Post autor: psyho-81 »

Jeśli mogę coś napisać...
Nie mam bladego pojęcia, o czym piszecie. Zawsze uważałam, że się nie dowiem, co to znaczy być chorym na schizofrenię, zaburzenia afektywne, jakąkolwiek chorobę psychiczną. Mogę się jedynie domyślać, wyobrażać sobie, rozmawiać z ludźmi, prosić, żeby mi wyjaśnili troszkę co przeżywają. Na podstawie ich, Waszych doświadczeń mogę jednak trochę doradzić, jak sądzę. Na tym w końcu polega praca w moim zawodzie.
A więc chciałam po tym krótkim, ale ważnym dla mnie wstępie napisać coś, co utkwi mi na długo w pamięci. Otóż spotkałam ostatnio mężczyznę chorego na schizofrenię (chyba paranoidalną) i miałam okazję słuchać jego "sprawozdania" z ostatnich tygodni. Okazało się, że ten młody facet był już kilkakrotnie hospitalizowany. Jest pod stałą opieką lekarza i ściśle trzyma się jego zaleceń. Bierze znienawidzony, z tego co wiem, przez pacjentów Zolafren i inne leki. I, co najważniejsze, skubany trzyma się tak dzielnie, że studiuje na Uniwersytecie Jagiellońskim, biega po bibliotekach, przesiaduje w czytelniach itd. Mówił dużo o problemach związanych z branymi lekami. Znacie te problemy: kłopoty z koncentracją, senność, "przymulenie", jak to mówi sporo osób i wiele innych. Ale co powiedział, gdy zapytano go o ewentualną obiektywną zmianę zdolności intelektualnych (przez chorobę, wieloletnie przyjmowanie leków)? Powiedział, że nie ma zmian, albo są one na tyle nikłe, że ich nie zauważa.
Wiem, że każdy ma inaczej. Niemniej jednak warto odnaleźć w sobie "coś"-pasję, hobby, cokolwiek, by się tego trzymać. Nie chodzi mi tu o pisanie doktoratów ;) W zeszłym tygodniu spotkałam dawnego pacjenta. Zaczął malować. Prace absolutnie nie rewelacyjne, ale malowane z pasją i pokazywane z UŚMIECHEM i ZADOWOLENIEM. Chłopak sam doszedł do wniosku, że to najlepsza terapia i że pomaga mu ona znieść skutki uboczne leku (tu znowu pojawia się Zolafren i związany z braniem tego leku niepokój). Inny pacjent zaczął pisać. KAŻDY ma w sobie coś. Popatrzcie na siebie "z boku". Kogo widzicie? Czy tylko chorego faceta/kobietę? A może ten koleś/babka ma w sobie jeszcze coś? A może to "coś" jest ciekawe, wartościowe? Jestem przekonana, że tak. Nie trzeba być artystą, żeby malować, pisać pamiętniki lub wiersze. Cenne jest to, że coś robimy DLA SIEBIE i niekoniecznie to, JAK to robimy jest ważne, jeśli ma to służyć naszemu dobremu samopoczuciu.
Jeśli zatem mogę coś poradzić... Popatrz na tego mężczyznę/kobietę i obiektywnie odpowiedz sobie na pytanie: czy on/ona na serio jest do bani? Ja jestem pewna, że nie :)
Pozdrawiam serdecznie.
to był Maj
bywalec
Posty: 84
Rejestracja: śr wrz 13, 2006 12:16 pm

Post autor: to był Maj »

hej. dzięki za te rady. rzeczywiście coś w tym jest, ze trzeba się czymś zająć. Miałam krótką przerwę w pracy ale to było podczs psychozy. przez 2 miesiące nie wiedziałam co sie ze mną dzieję, ale póżniej zaczęłam na siłę zmuszać się do wysiłku fizycznego a póżniej umysłowego. Nie pisałam o tym jeszcze ale czytam was od paru miesięcy. Nie pisałam bo po prostu nie byłam w stanie....wszystko mi się rozmywało i nic nie rozumiałam...czułam się tak jakby zapomniała język polski...Okropne
Miś Uszatek
zaufany użytkownik
Posty: 2852
Rejestracja: pt maja 16, 2008 4:05 pm
płeć: mężczyzna
Gadu-Gadu: 72943962

Post autor: Miś Uszatek »

Ja mam podobny problem do tego co opisujecie.Mój problem polega na tym że ja mam dużo chęci do działania,cały czas mi chodzą po głowie pomysły aby coś robić,zmieniać.Robić,no właśnie...Problem wtym że z realizacją jest gorzej.Gdy tylko próbuje coś zrobić (mam zaplanowane)to trace siły,a jak już się za coś wezme to szybko mi się odechciewa.Nie mam poję cia co tutaj jest przyczyną.Może lenistwo?Ale ja chce coś robić,tylko gorzej z realizacją...
Chors
zaufany użytkownik
Posty: 1707
Rejestracja: śr wrz 20, 2006 12:15 pm
Lokalizacja: United States of Love
Kontakt:

Post autor: Chors »

Tomasz D. pisze:Ja mam podobny problem do tego co opisujecie.Mój problem polega na tym że ja mam dużo chęci do działania,cały czas mi chodzą po głowie pomysły aby coś robić,zmieniać.Robić,no właśnie...Problem wtym że z realizacją jest gorzej.Gdy tylko próbuje coś zrobić (mam zaplanowane)to trace siły,a jak już się za coś wezme to szybko mi się odechciewa.Nie mam poję cia co tutaj jest przyczyną.Może lenistwo?Ale ja chce coś robić,tylko gorzej z realizacją...

Mam dokładnie to samo, całe życie tak miałem ale od kiedy się leczę to jest po prostu gorzej niż źle. Myślę że jest to objaw depresji, z tego co się znam na tej chorobie, a znam się bo mam ją całe życie, lecz leki które mają nas ratować wpędzają nas w jeszcze większy marazm, co jest dla mnie rzeczą niepojętą.
henio

Post autor: henio »

Co do tego schizorenika ktory nie widzial zmian to sie dziwie... Ja widze naprawde KOLOSALNE zmiany na gorsze w kazdym wymiarze mojego intelektu i ogolnie psychiki. Tak kolosalne ze az przerazajace. Braki w koncentracji sa tak ogromne, ze czasem mam wrazenie ze jestem bardziej marionetka sterowana przez kogos niz przez siebie, to jest jak wstąpienie do jakiejs złej, troche nizszej rzeczywistości, w ktorej jakas sila steruje toba, konkretnie sila twoich nawykow z podswiadomosci do ktorych ty nie masz za cholere dostepu a ktore weszly permanentnie na miejsce czynnosci wykonywanych niegdys w pelni swiadomie... teraz trzeba zadowalac sie ochlapami przytomnosci jak ten malarz, bo co innego pozostalo?
ODPOWIEDZ

Wróć do „dyskusja ogólna”