Jeśli mogę coś napisać...
Nie mam bladego pojęcia, o czym piszecie. Zawsze uważałam, że się nie dowiem, co to znaczy być chorym na schizofrenię, zaburzenia afektywne, jakąkolwiek chorobę psychiczną. Mogę się jedynie domyślać, wyobrażać sobie, rozmawiać z ludźmi, prosić, żeby mi wyjaśnili troszkę co przeżywają. Na podstawie ich, Waszych doświadczeń mogę jednak trochę doradzić, jak sądzę. Na tym w końcu polega praca w moim zawodzie.
A więc chciałam po tym krótkim, ale ważnym dla mnie wstępie napisać coś, co utkwi mi na długo w pamięci. Otóż spotkałam ostatnio mężczyznę chorego na schizofrenię (chyba paranoidalną) i miałam okazję słuchać jego "sprawozdania" z ostatnich tygodni. Okazało się, że ten młody facet był już kilkakrotnie hospitalizowany. Jest pod stałą opieką lekarza i ściśle trzyma się jego zaleceń. Bierze znienawidzony, z tego co wiem, przez pacjentów Zolafren i inne leki. I, co najważniejsze, skubany trzyma się tak dzielnie, że studiuje na Uniwersytecie Jagiellońskim, biega po bibliotekach, przesiaduje w czytelniach itd. Mówił dużo o problemach związanych z branymi lekami. Znacie te problemy: kłopoty z koncentracją, senność, "przymulenie", jak to mówi sporo osób i wiele innych. Ale co powiedział, gdy zapytano go o ewentualną obiektywną zmianę zdolności intelektualnych (przez chorobę, wieloletnie przyjmowanie leków)? Powiedział, że nie ma zmian, albo są one na tyle nikłe, że ich nie zauważa.
Wiem, że każdy ma inaczej. Niemniej jednak warto odnaleźć w sobie "coś"-pasję, hobby, cokolwiek, by się tego trzymać. Nie chodzi mi tu o pisanie doktoratów

W zeszłym tygodniu spotkałam dawnego pacjenta. Zaczął malować.
Prace absolutnie nie rewelacyjne, ale malowane z pasją i pokazywane z UŚMIECHEM i ZADOWOLENIEM. Chłopak sam doszedł do wniosku, że to najlepsza terapia i że pomaga mu ona znieść skutki uboczne leku (tu znowu pojawia się Zolafren i związany z braniem tego leku niepokój). Inny pacjent zaczął pisać. KAŻDY ma w sobie coś. Popatrzcie na siebie "z boku". Kogo widzicie? Czy tylko chorego faceta/kobietę? A może ten koleś/babka ma w sobie jeszcze coś? A może to "coś" jest ciekawe, wartościowe? Jestem przekonana, że tak. Nie trzeba być artystą, żeby malować, pisać pamiętniki lub wiersze. Cenne jest to, że coś robimy DLA SIEBIE i niekoniecznie to, JAK to robimy jest ważne, jeśli ma to służyć naszemu dobremu samopoczuciu.
Jeśli zatem mogę coś poradzić... Popatrz na tego mężczyznę/kobietę i obiektywnie odpowiedz sobie na pytanie: czy on/ona na serio jest do bani? Ja jestem pewna, że nie

Pozdrawiam serdecznie.