Dlaczego boję się jak niczego innego, że mam schizofrenię

Proszę pisać w części ogólnej tego działu jeśli temat nie pasuje do żadnego z poddziałów.

Moderator: moderatorzy

filipoi
zarejestrowany użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: sob wrz 03, 2005 12:50 pm
Lokalizacja: Kraków

Dlaczego boję się jak niczego innego, że mam schizofrenię

Post autor: filipoi »

Od około tygodnia podejrzewam u siebie schizofrenię. Jednak już wcześniej kilkakrotnie zastanawiałem się, czy nie dopadnie mnie ta choroba. Zaczęło się ponad rok temu, gdy po raz drugi wziąłem LSD. Pod wpływem tego narkotyku naszły mnie myśli, że wszystko co mnie otacza może w rzeczywistości nie istnieć. Zacząłem sie bardzo bać. Przecież możliwe, że w rzeczywistości nie leżę na wygodnej kanapie, lecz na ruchliwej jezdni. Później pomyśłałem, że moi koledzy nie istnieją, że są tylko głosami w moim umyśle. To było straszne. Nie chciałem, żeby do mnie mówili, bo tylko te moje myśli nasilały się. Miałem zamiar przeleżeć całą "fazę" i doczekać w jak największym spokoju do końca. Dopiero jeden z kolegów zaczął mówić do mnie bardzo spokojnym głosem i to przyniosło mi ulgę.
Powiedziałby ktoś, że wszystko to stało się pod wpływem LSD, który jest środkiem psychoaktywnym. Sam się tak uspokajałem, jednak na nic takie uspokojenie, jeżeli teraz mam podobne stany bez narkotyków. Oczywiście są one dużo mniej "wyraźne", ale i tak budzą mój niepokój. Czasami przechodzę nad nimi do porządku. Na przykład, przychodzi mi myśl, że ten ttu oto kolega nie istnieje :), więc staram się zmarginalizować wpływ tej myśli na moje zachowanie. Myśli takie nie przychodzą zbyt często. Raz na miesiąc?...
Za schizofrenią kojarzyły mi się najsilniej omamy. Ja nie mam omamów. Mam coś zgoła odwrotnego. Widzę świat i wątpię, czy on, lub jakaś jego część, istnieje. I jeżeli to jest scvhizofrenia, to na razie sprowadza się do lęku przed nią. Lęk jest potworny. Jeżeli wątpię, że ktoś istnieje, to nie mam po co z nim rozmawiać, jestem absolutnie sam. Smieszyła mnie zawsze scena z "Pięknego umysłu", gdy Nash dostaje wiadomość od pewnego mężczyzny, że dostanie nagrodę Nobla, nie do końca wierzy, czy ów człowiek nie jest tylko halucynacją, więc pyta studentki, czy również go widzi. Pytanie jest jedno: dlaczego wierzył studentce?
Od tyygodnia właśnie bardzo się boję. To znaczy nie cały czas, nie 24 godziny na dobę, najczęściej przed zaśnięciem.
Czasami myślę, że sam sobie wmawiam chorobę. Bardzo by to była radosna wiadomość. Z drugiej jednak strony wmawianie sobie takich stanów na pewno nie jest objawem zdrowia psychicznego...
I w ogóle odejście od powierzchni, od tego co się nam jawi bezpośrednio jest dośc ryzykowne, bo niby gddzie się zatrzymać.
Ech, czasami myślę, że już mi się życie skończyło, no bo jak tu żyć, gdy świata nie ma.
Zdaje sobie sprawę, że taklie dywagacje mogą wydawać się śmieszne, jednak co robić?
Proszę o rady i uwagi.
Możliwe, że opis, który przedstawiłem nei jest zbyt adekwatny. Może trochę przesadzam.
P.S. Nie zauważam u siebie większych zmian w życiu osobistym, które uważam za dość bogate. Mam kilku prawdziwych przyjaciół i wielu znajomych. Z dwoma przyjaciółmi podzieliłem się już swoimi lękami. Nie zauważyłem, żweby mieli się ode mnie odwrócić. W ogóle nie specjalnie boję się, że w razie choroby zostanę opuszczony.
P.S 2 Myślę, że najlepszym rozwiązanie jest wizyta u lekarza oraz jak najaktywniejsze życie (żeby zapomnieć :) )
Pozdrawiam wszystkich
filipoi
Ewa

Post autor: Ewa »

wizyta u lekarza to najlepsze rozwiązanie, ale pod 1 warunkiem: w czasie wywiadu absolutna szczerość (narkotyki: czas, częstotliwość zażywania)
pozdr. Ewa
Awatar użytkownika
Paweł
zaufany użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: śr wrz 14, 2005 11:49 pm

Post autor: Paweł »

myśle że to są objawy po zażywaniu narkotyków,nie będziesz ich brał to te objawy ustąpią-a jak będziesz miał wrażenie że ten świat nie jest realny to poprostu uszczypnij się w rękę jak poczujesz ból to znaczy wszystko jest ok
filipoi
zarejestrowany użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: sob wrz 03, 2005 12:50 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: filipoi »

No tak.. tyle, że ja ostatni raz lsd zażywałem w na początku lipca. Poza tym ten mój stan utrzymuje się już z trzy tygodnie.
Czytałem dziś Kępińskiego. W zasadzie to objawy, które przedstawia prawie w ogóle nie pokrywają sięz moim. Przeczytałem tam jednak, że pierwsze stadium choroby to jest strach w związku z nowym postrzeganiem rzeczywistości (jak to głupio brzmi....). Ja się boję. Kępiński pisał też, że owemu strachowi towarzyszy poczucie nadciągającej zmiany. Miałem takie przeczucia przed przeczyaniem tego fragmentu. Boję się więc.
Mam problemy z zasypianiem. Boję się własnych myśli.
Mam pytanie.
W jaki sposób pomagają obecvnie dostępne leki?
Tzn. czy gwarantują powrót do normalności.

PS. Pawle, szczypanie naprawdę nie pomaga.
filipoi
Awatar użytkownika
Paweł
zaufany użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: śr wrz 14, 2005 11:49 pm

Post autor: Paweł »

myślę że też w małych dawkach pomogło by ci relanium na uspokojenie i rozluźnienie-abyś mógł chociaż spokojnie przespać noc
H3X

Post autor: H3X »

Witaj. Mam podobne odczucia. U mnie zaczely sie chyab rok temu w sierpniu jak wziolem amfetamine. Naszly mnie leki, natretne mysli ze cos robie zle, ze nie jestem szczery w stosunku do Ojca. Wzmagal sie we mnei lek ze kiedys On umrze. Jakos tak zaczolem sie wczuwac w Jego sytuacje, przed oczami miialem Jego wyobrazenie rzeczywistosci. To ze zyje ze swiadomoscia ze powoli zbilza sie do kresu zycia. Te odczucia zaczely coraz abrdziej wzmagac we mnie paniczny lek. Lek jakby Jego i moj przed tym ze mnie opusci. Mialem ogromne pragnienie powiedziec mu jak bardzo go kocham, gdyz na codzien nie jestesmy nawzajem wylewni. A wydaje mi sie ze On bardzo by potrzebowal takiego wyzania, aczkowliek zapewne niejako bronil by sie przed wyznaniem mi tego, gdyz sam jest bardzo zamkniety w sobie. Pozniej przyszedl listopad i kolejna porcja amfetaminy. Tym razem wziolem przed impreza. I ponownie niesamowicie silne ucucie leku niepokoju. Bedac na imprezie non stop mialem natretne mysli. Ze nei powinno mnie tu byc ze marnuje czase ze powinienem sie uczyc. ozniej postanowilem wziasc tzw. pixe czyl cos pohodnego extasy. Wziolem niewielka ilosc - pol tabletki. Po doslownie 10 minutach niesamowita zmiana. Ogromny przyplyw energi, ogromne napelnienie pozytywymi odczuciami, jakbym przezywal niekonczacy sie orgazm. Czulem wyplywajaca milosc do swiata. Pomyslalem sobie ze wkoncu znalazlem narkotyk ktorego poszukiwalem. Jakze bylo to wspanaile uczucie muc czusc tak przeogromne szczescie, tak przeogromna radosc. Chcialo mi sie non stop rozmawiac, podczas kiedy przed wzieciem siedzialem i nic sie nie odzywalem. A teraz pewnosc siebie wporst sie ze mnie wylewala. Mialem ochote czuc sie tak caly czas. Lecz po chwili ucucie nabralo na sile, nogi zaczely same podrygiwac w rytm muzyki, az wkoncu nie wytrzymalem i pognalem na sale. Muzyka wypelniala mnie po brzegi czulem sie wspaniale. Pozniej przyszedl koniec listopada i naszedl mnie paniczny lek w sklepie ze Ojciec z ktorym robilem zakupy sobie pojdzie i zostawi mnie bez pieniedzy. Byl juz przy kasie keidy ja dopiero wybieralem oc cchialem sobie kupic. uczucie paniki i leku bylo identyczne jak podczas zazycia amfetaminy. POzniej przyszedl grudzien. Zatoki mnie niesamowicie bolaly. Wziela mnie grypa. Siedzialem w domu do nowego roku praktycznie. Im dluze przebywalem w domu tym wieksze uczucie pustki mnie ogarnialo. Siedzialem nom stop na komputereze, na internecie. 20 ktorregos grudnia poszlem do piwnicy zapalic z kumplami marichuane. Byl to juz ktyrys raz z rzedu w przeciagu 3 lat. PO zazyciu czulem sie niesamowicie osolomiony. Tak moncna faze mailem tylko raz - kiedy podczas palenai pilem wino (lub byla ona rownie mocna) Wtedy mialem "wkret" ze nie czuje jezyka a potem naszly mnie tak ogromne drgawki ze az musialem wyjs na swieze powietrze is ie przewietrzyc. Ale za duzo nie pomoglo. Dopiero po jakims casie mi przeszlo. Ale ten grudniowy wieczur okazal sie byc gorszy. Niedlugo po zazyciu mialem uczucie ze odczuwam kazda zyle w mozgu, czy tez w oponach mozgowych trudno jest to opisac. Czulem sie jakby mi doslownie jakies "kielaski" zwisaly z glowy. Nie bylo to raczej przyjemne uczucie. Po paru minutach udalismy sie do domow. Siedzialem przed komputerem. I mailem coraz bardziej wyraziste uczucie tego odczuwania. PO jakims czasie zauwazylem ze czuje jakby mi brony "doslownie zrywaly platy muzgu. Od czola w kierunku czubka glowy. Bylo to pardzo "schizujace" uczucie. Po pewnym czasie zaczolem sie caly trzasc. Tak samo jak po tym winie. z tymze ze teraz odczucie bylo znacznie mocniejsze. Nagle doszlo jeszcze ieregularne bicie a nawet juz walenie serca. Bio raz szybciej raz mocniej. Az zaczelo przechodzic w jakby falowanie. Bylem juz tak zdruzgotany ze z ledwoscia moglem racjonalnie myslec. POstanowilem wyjsc na balkon. Lecz ostroznie gdzyz uczucie jakie czulem przerazenia paniki i niepwenosci bylo tak silne ze niejako przd tym ucczuciem chcialem uciec poprzez wyskoczenie z okna. Dlatego tez bedac na balkonie caly roztrzesiony trzymalem sie scianek. Lecz nie pomoglo za wiele wrocilem. Dopiero puzniej przyszedl moj pies "wkrecilem" sobie ze jak sie przytule do niego to bedzie mi lepiej. Ze sie uspokoje. Tak tez zrobilem. Po paru minutach bylo lepiej. LEcz po chwili znowu sie zaczelo wiec zrobilem to samo. I po parunastu minutach polepszalo mi sie. Od tamtej pory nie tykam juz marichuany. Wczesniej jeszcze jak zapalilem, to mialem wrazenie ze Ojciec chce mnie zabiec lecz zaraz pomysallem ze to tylko taki moj wymysl i ze to nie moze byc prawda. Innym zas razem obawailem sie wszelkich ostrych przedmiotow, w obawie ze moge sobei umyslnie zrobic krzywde. Innem zas razem stalem przed lustrm i mialem wrazenie ze czesc mnie jest Mama a czesc Ojcem i ze niejako kazda z polowkek co jakis czas przejmuje nademna kontrole. W nowym roku uczucie pustki sie powiekszylo. Bylo ono tak niesamowicie glebokie ze az nie moglem w to uwierzyc. Po parunastu dniach zniklo. Lecz owe uczucie jakby brona ryla mi mozg dalej pozostalo. W tej chwili dalej to odczuwam. Lecz co udalo mi sie znalesc to to ze owe paniczne leki moga byc nastepstwem wystepowania patogenej formy candida albicansis. Od wielu lat mailem takze bardzo silne zaburzenai pamieci. Od prawie dwoch lat czasami jakbym sie wylanczal. Czasami widze jakby polowicznie. Tzn. tak jakby m nie potrafil poskladac do kupt obrazu za jednym razem. Pierw musze czytac jedna strone wyrazu potem druga i po chwili uklada mi sie w calosc. W raz z tym wystepuje dziwne uczucie jakby wzmozonego tego ucisku na czolo i efektu bron oraz dzine ucucie w galkach ocznych. Wszytkie te objawy moga byc wynikiem oddzialywania toksyn ktore zatruwaja organizm i w znaczacym stopniu wplywaja na uklad nerwowy. Niedawno sie okazala ze moj Ojciec i Mama takze maja owa patogenna forme. Mam nadzieje ze leczenie przyniesie jakies rezultaty i ze po jego zakonczeniu wszelkie dziwne objawy znikna, gdzy czasami mam przeswiadczenie ze moze jednak mam schizofrenie?? Podobnie jak pisales ja rowniez tuz przed zasnieciem mam dziwne objawy. Tzn. tak jakby swiadomosc stawala sie coraz abrdziej "slaba" i nagle z tla wylanaija sie jakby "glosy" chaotycznie sie pojawiajace. jakby teraz keidy swiadomosc jest jzu bardzo "spiaca" dopiero moga sie ujawnic. Lub w wyniku zmeczania swiadomosc juz nie jest w stanie ich tlumic, lub tez jakby poszczegulne obszary muzgu same na chybil trafil wysylaly mimowolnie sygnaly (cos jak tiki ). Pozdrawiam.
Gość

Post autor: Gość »

Rzeczywiscie widze, ze sa pewne podobienstwa. Choc ciezko powiedziec, czy chodzi o to samo. Pisales, ze miales "uczucie odczuwania" - ja mam czesto percepcje percepcji, tj. widze widzenie. Wiecej mysle jak postrzegam niz to, co postrzegam. Zwracam np. uwage na granice pola widzenia. Pisales o uczuciu pustki. Trudno powiedziec, czy mam dokladnie takie samo odczucie, ale tez moglbym to tak nazwac. Ciezko o tym cos wiecej napisac. Czasami (dotychczas raz, czy dwa) jest bardzo silne. Nie wiem wtedy co ze soba zrobic. Wtedy, jakkolwiek to glupio zabrzmi, wszysdtko jest niczxym. W zlagodzonej wersji przejawia sie to w roznyxch myslach. Np, gdy mysle oi przyszlosci to czesto przychodzi uczucie bezsensu, tj. po co o tym myslec skoro tego nie ma" - to, co napisalenm nie wyraza dobrze tergo uczucia. Przeciez kazdy ma takie mysli, a w tym co ja mam chodzi o poczucie zupelnego bezsensu planowania.
Platam sie w tym wszystkim bo to tylko uczucia, a nie mysli.
Pozdrawiam.
TheFallenOne
zarejestrowany użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: wt wrz 12, 2006 5:05 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: TheFallenOne »

Witam, jestem tu nowy i nie wiem szczerze powiedziawszy czy ktos w ogole odpisze na tego posta, ale mam dokkladnie takie same objawy jak osob, ktore wypowiedzialy sie przede mna (lepiej sam bym tego nie ujal) i boje sie ze to moze byc schizofrenia. Uczucie pustki, niebytu. Plycizna emocjonala (nic nie czuje), brak motywacji i zainteresowania. Ogolnie wyglada to tez troche paradoksalnie - chce chciec, chce czuc, chce sie interesowac, ale po prostu gine w pustce. Nie moge w ogole koncentrowac sie na tym co robie i co dzieje sie wokol mnie.
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8034
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

Witaj TheFallenOne, czy brałeś narkotyki ?
Schizofrenia ma ze stanami po narkotykach dużo podobieństw. Podobne są nie tylko same odczucie, jak i obraz mózgu, lecz przy pomocy narkotyków można łatwo zachorować na schizofrenię.
TheFallenOne pisze:boje sie ze to moze byc schizofrenia.
Pamiętam, że gdy zachorowałem i oczywiście nie chciałem w to wierzyć udałem się do laboratorium badającego krew z prośbą, żeby zbadali, że ktoś po cichu nie podsypuje mi narkotyków.
Paweł pisze:nie będziesz ich brał to te objawy ustąpią-a jak będziesz miał wrażenie że ten świat nie jest realny to poprostu uszczypnij się w rękę jak poczujesz ból to znaczy wszystko jest ok
raczej nie !

jak przypuszczasz skąd mogły u ciebie pojawić się takie objawy ?
w każdym razie polecam ci wyiztę u lekarza. napisz proszę, co z niej wynikło.
TheFallenOne
zarejestrowany użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: wt wrz 12, 2006 5:05 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: TheFallenOne »

Mam isc sam czy z matka? Nie chce jej mowic o swoich obawach. :( Wierze jej, ale nie chcial bym robic jej jakichs przykrosci. :(
Aha, nie bralem nic nigdy i nie mam zamiaru. ;)
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8034
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

jeśli nie brałeś narkotyków to takie odczucia możesz mieć także z przemęczenia, z wdychania jakiegoś kleju, ze zbyt ograniczonej diety, etc.
czy są jakieś inne przesłanki, które świadczyłyby o schizofrenii ?
bo mnie wydaje się, że gdyby takie były to z pewnością zaprzeczyłbyś jakiejkolwiek chorobie, podczas gdy ty odwrotnie starasz się dociec przyczyny !

na te wszystkie pytania powinien odpowiedzieć lekarz, zwroć uwagę, żeby miał dla ciebie wystarczająco dużo czasu.

proponuję ci iść z matką lub ojcem, lecz niech on/ona poczeka przed gabinetem, kiedy będziesz mówił o bardziej osobistych sprawach. potem lekarz może poinformować ich o wyniku rozmowy. myślę, że obecność bliskich ma sens, bo być może będzie potrzebne, żeby w czymć ci potem pomogli, odciążyli od stresu, etc.
zastanawianie się czy to ich zmartwi nie ma sensu, nie zaprzątaj sobie tym głowy.

zastnawiam się nad tym czy to co czujesz rzeczywiście przypomina odczucie po narkotykach, całkiem możliwe, że trochę z tym przesadziłeś. jeśli odczuwasz ezgystencjalną pustkę i masz ok 16 - 20 lat wtedy takie odczucia są normalne i wiążą się ze znalezieniem swojej drogi w życiu. w takim przypadku idź lepiej do psychologa, a nie do psychiatry i to bez rodziców, bo to ich mało dotyczy

psycholog także będzie w stanie odpowiedzieć, czy potrzebna jest wizyta u lekarza.
TheFallenOne
zarejestrowany użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: wt wrz 12, 2006 5:05 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: TheFallenOne »

Dzieki Zbyszku. Juz mi troche lepiej, nie wiem, moze bylem zestresowany pocztakiem roku szkolnego. Jednak wciaz czuje jakas pustke emocjonalna. Ale pozyjemy - zobaczymy. :)
henio

Post autor: henio »

Ja tam juz raczej zaakcepowalem, ze wszystko dzieje sie w mojej glowie i jestem sam, nie w sensie ze nie ma innych ludzi ale oni tez sa sami w swoich glowach, nie ma zadnego swiata poza tymi glowami i kazdy z tych swiatow jest troche inny. Troche to przerażające, wiedzieć ze jestes na zawsze sam w wielkim wszechswiecie, a raczej w swoim wielkim umyśle i nie masz sie do kogo zwrocic bo to przeciez zawsze bedzie TWOJA iluzja, zawsze ta druga osoba bedzie przefiltrowana, czy nawet "wygenerowana" przez twoj mozg, nie widzisz samej tej osoby, to tylko twoja wizja tego czlowieka. Z drugiej strony to moze byc dosc zabawne - patrzysz na ten teatrzyk rozgrywajacy sie w twoim umysle i wiesz ze to tylko taka bujda, tego nie ma naprawde - smiejesz sie z tych wszystkich instytucji, polityków i innych, którym się wydaje ze wszystko jest takie okreslone, obiektywne i pewne.. a w koncu za wszystkim stoją ludzie - kazdy ze swoimi predyspozycjami i ulomnosciami psychicznymi (bo zadna "normalnosc" nie istnieje), nie ma zadnej wyzszej instancji, ktora by tym wszystkim kierowala... juz raczej ty tworzysz we wlasnej rzeczywistosci swoje prawa, choc z duzymi ograniczeniami - gdyby tylko opanowac swoj umysl w calosci, mozna by stac sie bogiem swoich iluzji i stworzyc swiat jaki sie tylko zamarzy... (hiehie, it's so bombastic! ;-) )
ODPOWIEDZ

Wróć do „dyskusja ogólna”